wtorek, 20 marca 2018
Od Alyss C.D Gai
Ta zima jest naprawdę dziwna. Jest jakby zlepkiem wszystkich pogód na świecie. Ja wiem, że Akademia Magic Horse jest nad morzem i te wszystkie prądy robią swoje, ale bez przesady, przecież za kilka dni będzie Wielkanoc.
Westchnęłam i po raz ostatni spojrzałam w lekko kremowy sufit. Zwlekłam się z łóżka, chociaż naprawdę nie miałam na to najmniejszej ochoty. A mówią, że drzemka w środku dnia robi cuda i dodaje sił. Echh, po raz kolejny przekonałam się, jak bardzo ludzie się czasami mylą. Otworzyłam walizkę, której jeszcze nie zdążyłam rozpakować po moim przyjeździe, który w końcu nie był aż tak dawno. Spojrzałam na kłębowisko moich rzeczy, które były potencjalnymi przedmiotami, które na samym starcie mogłyby się mi przydać w Porec. Po chwili jednak trzasnęłam górną stroną walizki i zdenerwowana nie wiadomo, czym wyszłam z zacnej trójki. Szybko przemierzyłam korytarz, który powoli zapełniał się członkami Akademii, którzy w tej chwili akurat nie wiedzieli co ze sobą zrobić. Po kilku minutach znalazłam się przed stajnią koni stajennych, czyli ogólnikowo mówiąc przed moim ulubionym miejscem. Przekroczyłam próg i jednocześnie w tym samym czasie do mojego nosa napłynęły wszystkie zapachy siana, paszy i koni. Stanęłam przed boksem Summer i pogłaskałam ją po pysku, co przyjęła z wyraźnym zadowoleniem. Chwilę ją głaskałam, gdy usłyszałam czyjeś kroki, odwróciłam głowę. W stronę Ametysta szła jakaś dziewczyna, prawdopodobnie nowa, bo chyba jej tutaj jeszcze nie było. Może to ta, o której rozmawiały moje współlokatorki? Mówiły, że dzisiaj ma przyjechać jakaś nowa... Patrzyłam na nią przez chwilę. Czasami zachowanie i sposób poruszania się wiele mówi o człowieku. Ta tutaj poruszała się tak jakby... lekko? W każdym razie nie huczało przy jej krokach. A może do niej podejdę? Wiem, jak ciężko jest się zaaklimatyzować w miejscu, w którym nikogo nie znasz... Tylko czy aby na pewno to dobry pomysł? No trudno idę - raz kozie śmierć, jak się nie próbuje, to nic się nie zyskuje, jakby powiedział mój ojciec.
Dziewczyna odwróciła się nagle. Widać było, że jest zestresowana, z resztą tak samo pewnie, jak ja. Uśmiechnęłam się lekko i pomachałam ręką. Ona odwzajemniła gest jakby zaskoczona. Stanęłam obok niej.
"Jesteś nowa, prawda?"
Brzmiał napis w szaro-czerwonym zeszycie. Dziewczyna pokiwała głową.
"Ja w sumie to też. Jestem Alyss Ishihara, a ty?"
Popatrzyłam na moją towarzyszkę. Jej twarz nie wyrażała żadnych negatywnych emocji, co trochę podniosło mnie na duchu. Popatrzyła pytająco na mój zeszyt. Pewnie myślała, że ja jestem niesłysząca. No czyli tak jak każdy, kto mnie spotyka po raz pierwszy.
"Spokojnie, słyszę cię. Tylko no... nie mówię. Znasz migowy? Może będzie łatwiej się porozumieć..."
Postawiłam niepewnie ostatnie zdania. Tak walić prosto z mostu nie zawsze jest dobrą metodą i z każdą chwilą zaczynałam powoli żałować mojego ostatniego wpisu. Odwróciłam wzrok i zaczęłam patrzeć na Ametysta niby zafascynowana jego poczynaniami.
<Gaia? W sumie moje gorsze ^-^>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)