- Przepraszam, ale, czy mogłabyś powtórzyć? Zamyśliłam się… - spuściłam wzrok, nie chcąc pokazać, jak bardzo się zawstydziłam. Kiedy podniosłam delikatnie wzrok, zobaczyłam szeroki uśmiech na jej twarzy.
- Pytałam, czy chciałabyś się przejechać. Koni stajennych mamy wiele, do wyboru do koloru! – Dziewczyna szła stajnią, wskazując na konie. – A tak w ogóle, jestem Riley, a ty?
- Jestem Nikitta. Słuchaj, dzięki za propozycję, ale nie za bardzo mam na to ochotę. Wiesz… chciałabym odpocząć, muszę iść. Ja… miło mi było cię poznać Riley. – odwróciłam się i szybko wyszłam ze stajni, idąc w kierunku pokoju, nie mogłam wymazać z głowy tego, że najpewniej w jej odczuciu byłam kolorowym dziwadłem.
Odległość od stajni do pokoju, przebyłam wręcz że biegiem, chcąc jak najszybciej skryć się w pokoju. Siedziałam tam aż do poranka kolejnego dnia. Nawet w najgorszych koszmarach, nie przypuszczałam, że tak ciężko będzie mi się oswoić z nowym otoczeniu. Oni wszyscy, byli, zwykli. Czułam się jak dziwadło, przez co miałam wrażenie, że każdy tylko czekał, aż popełnię błąd. Nie spałam całą noc, chcąc wymyślić, co zrobić, aby być bardziej normalną. Pomyślałam o mojej przyjaciółce z dzieciństwa, Tayli, ona, nie ubierała się wyróżniająco i była zawsze dobrą uczennicą. Jednak, szybko odrzuciłam tę myśl. To smutne, że musiałam całą noc myśleć o zmianie samej siebie, tylko dlatego, że czułam się inna.
Kiedy ubrałam się już w czarny t-shirt, moją ukochaną skórę, oraz czarne, poprzecierane spodnie i znoszone, stare trampki, wyszłam z pokoju. Kiedy znalazłam się w otoczeniu nowych ludzi, większość się oglądała. Wiedziałam, że ich uwagę zwracają moje szalone włosy.
Starałam się nie zwracać na to uwagi, szłam więc przez podwórze z podniesioną głową. Widziałam grupki, które cicho rozmawiały, odwrócone w moim kierunku, kilka osób uśmiechało się nonszalancko. Było dobrze, naprawdę dobrze, aż do momentu, gdy potknęłam się o coś, co leżało na ziemi. Tak bardzo skupiłam się na tym, aby nie zwracać na nich uwagi, zapomniałam o własnych stopach. Klęczałam na kolanach, opierając się dłońmi o ziemię, nie słyszałam śmiechów, może, kilka bardzo cichych. Westchnęłam ciężko, z zamiarem podniesienia się z ziemi, kiedy zobaczyłam przed sobą dłoń. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Riley, uśmiechniętą tak samo szeroko, jak wczoraj.
- No, wstawaj. Nie będziesz przecież tak siedzieć na ziemi prawda?
(Riley?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)