sobota, 27 sierpnia 2016

Marco!

Marco
Nazwisko: Garatta
Wiek: 21 lat
Płeć: Chłopak
Nr pokoju: 23
Rodzina: Nieistotne 
Charakter: Marco to jeden z tych spokojnych i poukładanych chłopców, którzy nawet nie pomyślą o robieniu z siebie idioty, opowiadaniu głupich żartów czy klepaniu dziewczyn po tyłkach na ulicy. Młodzieńczy bunt ma już dawno za sobą, dzieciństwo w sumie też. Jego introwertyzm jest dość zauważalny, powiedzmy to sobie wprost. Woli zapalić w spokoju u samotności na zapleczu klubu, niż tańczyć z przyjaciółmi w samym jego sercu. Tłumy zawsze go irytowały, wiec zawsze ich unikał. Nigdy nie uciekał, to nie było w jego stylu. Jego charakterek kursuje pomiędzy powagą a uporem, którego od dziecka miał zawsze za dużo. Raczej nie zobaczysz go wywieszającego białą flagę czy poddającego się w każdy inny sposób. Dąży do celu, nawet jeśli jest to kompletnie bez sensu. I nawet nie staraj się mu przemówić do rozumu, bo zapewne pozdrowi cię środkowym palcem. On nienawidzi kompromisów.
Jako nastolatek miał idola -iluzjonistę na skalę światową. Uczył się od niego, jak sprawić by ludzie onieśmielali się na twój widok. Uwielbiał w nim tą jego zagadkowość i niedostępność. To, że zawsze potrafi drugą osobę zadziwić lub rozbawić, że nigdy nie pokazywał łez. Kiedy miał 16 lat obiecał samemu sobie, że kiedyś ludzie będą patrzeć na niego, jak teraz na tego magika - z podziwem w oczach.
Aparycja: Dość wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna z szarymi oczami i zarostem, którego nigdy całkowicie nie zgoli. Ma długie włosy, sięgające do łopatek, które zawsze spina. Bez nich, jak wygląda, wygląda jak Jezus. Jest szatynem, ale fryzjer gdzieniegdzie zrobił z niego blondyna. Na prawym ramieniu ma tatuaż dwóch drapieżnych kotów - Tygrysa i Lwa. O znaczenie możesz zapytać się go osobiście. 
Ulubiony koń: Rosabell
Własny koń: -
Poziom jeździectwa: średnio zaawansowany
Partner: Chciałby. Tylko szkoda że jak dotąd żadna nawet na niego nie spojrzała.
Historia: Jego rodzina pochodzi z Włoch, ale tak naprawdę nie był tam ani razu. Zanim jeszcze się narodził, jego rodzice wyjechali do Ameryki by przysłowiowo łapać się brzytwy. Nie mięli pieniędzy, byli nieźle zadłużeni, a lot zafundował im ich kuzyn, u którego mieli harować aż nie padną martwi. Sam Marco nie miał zbyt szczęśliwego dzieciństwa. W wieku 10 lat wykryto u niego nowotwór. Koledzy w szkole przezywali go padliną, gdyż wiedzieli że jest praktycznie martwy. Pytali kiedy w końcu zdechnie i zwolni miejcie w ich klasie. Żeby zagłuszyć negatywne emocje syna, matka wysłała go na kurs jeździectwa. Gdzieś wyczytała, że konie niwelują stres, co było wskazane, jeśli chłopak miałby kiedykolwiek uwolnić się od choroby. I miała rację. Gdy skończył 15 lat, komórki nowotworowe przestały się pojawiać, aż w końcu znikły. Jednak Marco nie porzucił jeździectwa,swojego konia też nie.
Kontakt: Finka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)