wtorek, 23 sierpnia 2016

Od Armina Zad. 3

Obudziłem się około 9 rano. Poszedłem do łazienki aby się umyć. Po wykonaniu tego zadania wybrałem jakieś ubrania z szafy. Po przebraniu się poszedłem na śniadanie. Nie byłem głodny jednak zauważyłem że Luna, Lena,Meg i Vanessa o czymś dyskutują. Usłyszałem coś o urodzinach, zaciekawiło mnie to czy dobrze usłyszałem, a jeśli tak to czyje to są urodziny. Podszedłem do stołu.
-Cześć, o czym rozmawiacie?-Zapytałem
-O urodzinach Wiktorii.-Odpowiedziała Meg.
Dosiadłem się do stolika dziewczyn i razem rozmawialiśmy. Kilka minut później wpadłem na pewny pomysł który mógł by uszczęśliwić solenizantkę.
-Co wy na to aby zorganizować przyjęcie urodzinowe dla Wiktorii?
-To świetny pomysł! Na pewno by się ucieszyła!-Uśmiechnęła się Luna.
-Zgadzam się z Luną.-Vanessa odwzajemniła uśmiech.
Meg poszła poszukać Noah'a aby odciągnął Wiktorię od miejsca przyjęcia które miało odbyć się tam gdzie dyskutowaliśmy. Vanessa poszła do sklepu kupić potrzebne składniki które były potrzebne do przygotowania tortu. Luna pobiegła do swoich rodziców aby poinformować ich o przyjęciu. Poszedłem do stajni oraz wyczyściłem, a następnie osiodłałem Wings. Postanowiłem zrobić jakieś dekoracje. Pojechałem na łąkę gdzie było bardzo dużo różnorodnych kwiatów oraz roślin. Nie mogłem się zdecydować co wziąć więc zebrałem kilkanaście roślin i wróciłem do stajni. Po drodze wpadłem na pomysł. Wiedziałem już jakie dekoracje zrobię. Miały być to wianki i bukiety, brzmi to trochę dziwnie ale znałem się na takich rzeczach. Gdy w końcu dojechałem do stajni rozsiodłałem klacz, a następnie wprowadziłem ją do boksu. Pobiegłem do kuchni i zobaczyłem Vanessę razem z Luną. Próbowały przygotować ciasto na tort.
-Och! To ciasto jest do bani!-Krzyknęła Vanessa.
-Spokojnie. Zacznijmy od nowa.-Luna uśmiechnęła się i zaczęła pocieszać Vanessę.
-Nie ma się czym przejmować, mamy dużo czasu.-Wtrąciłem się.
-A ty co przyszykujesz?-Zapytała Lena która siedziała na stole.
-Ozdobię salę balową.-Zaśmiałem się.
Zacząłem pleść wianki oraz ozdabiać salę gdy nagle Lenie coś się przypomniało.
-Ej, jak my chcemy zrobić przyjęcie skoro nie mamy balonów, serpentyn oraz innych rzeczy?
-Ch***ra, zapomnieliśmy o tym!-Krzyknąłem.
-Spokojnie. Pójdę do sklepu.-Uśmiechnęła się Lena.
-Kupisz mi od razu jakąś wstążkę?-Zaśmiałem się.
Dziewczyna przytaknęła i wyszła z kuchni. Zapewne poszła jeszcze do pokoju po pieniądze. Dziewczyną wciąż nie wychodziło ciasto.
-Ile mamy czasu?-Zapytała jedna z nich.
-Nawet nie ustaliliśmy o której godzinie mają się odbyć te urodziny.-Popatrzyłem się na nie z wyrzutem.
-Może o 18?-Zapytała Luna.
-Ok, jest 15:46.-Powiedziałem.
Dziewczyna od razu wzięły się do roboty. Około godziny 16 Lena wróciła ze sklepu.
-Kupiłam jeszcze jakieś napoje i przekąski.-Uśmiechnęła się kładąc reklamówkę na stole na którem siedziałem.
Ucieszyło mnie to że Lenie przypomniało się również o napojach i innych rzeczach do jedzenia. Impreza bez picia? To byłaby najgorsza wpadka. Zacząłem robić bukiety. Lena ozdobiła serpentynami kuchnię. Dziewczyną udało się w końcu zrobić coś co przypominało tort. Wstawiły ciasto do piekarnika. Luna poszła do swoich rodziców po obrus, serwetki, oraz widelce i inne podobne rzeczy. Gdy je przyniosła zaczynaliśmy nakrywać do stołu. Minęło nie całe 10 minut i już skończyliśmy. Tort upiekł się około 17:30. Zaczęliśmy go ozdabiać bitą śmietaną i różnymi owocami. Nie zapomnieliśmy również o słodyczach. Ostrożnie postawiliśmy wielki tort na stole. Ciasto prawie spadło z podstawki przez co dziewczyny prawie dostały zawału. Gdy było wszytko gotowe Meg  przyszła do kuchni. Dała cynka Noah'owi aby przyprowadził Wiktorię na miejsce. Zgasiliśmy światło oraz schowaliśmy się. Gdy Wiktoria razem z Noah'em weszła do kuchni wszyscy krzyknęliśmy-
-Wszystkiego najlepszego Wiktoria!
Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co się dzieje i stała bez ruchu. Gdy Noah zapalił światło podbiegła do nas i zaczęła nam dziękować.
-Lena... A gdzie prezenty?-Zapytałem gdy Wiktoria i inni podeszli do stołu.
-Spokojnie, o nich też nie zapomniałam.-Powiedziała wskazując w kąt w którym były prezenty.
Zapaliliśmy świeczki, a dziewczyna je zdmuchnęła. Zaczęliśmy bić jej brawo. Gdy już zjedliśmy Wiktoria postanowiła że otworzy prezenty. Ciekawiliśmy się co w nich jest. W pierwszym prezencie były puzzle które miały 1000 kawałków. Przedstawiały one stado koni biegnące przez plażę. W drugim prezencie była poduszka z nadrukiem "I love Horse" z głową konia. W trzecim prezencie była markowa bluzka, natomiast w czwartym markowe spodnie. W piątym były sztyblety, bryczesy, koszulka polo oraz skarpety jeździeckie. W ostatnim prezencie, i w dodatku najmniejszym znajdowały się rękawiczki które bardzo spodobały się dziewczynie tak samo jak reszta prezentów.  Całe szczęście że Lena nas uratowała tymi prezentami. Co byśmy bez niej zrobili.
-Dziękuję wam za to co zrobiliście, to na prawdę miłe z waszej strony.-Uśmiechnęła się Wiktoria.
-Nie masz nam za co dziękować. Zrobiliśmy to przyjęcie ponieważ chcieliśmy abyś nawet tu mogła obchodzić je tak jak dawniej.-Powiedziała Meg.
-Aby zrobić takie coś wystarczą tylko chęci i trochę humoru.-Powiedziałem patrząc się na Lunę i Vanessę.
-To prawda, razem z Vanessą tak namęczyłyśmy się aby upiec ten tort!-Zaśmiała się Luna.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Z minutami do kuchni przybywało coraz więcej uczniów. Wszyscy składali  życzenia Wiktorii. Noah dla beki puścił* Gang* Albanii*. Później owinął się w różową firankę którą zerwał. Wszyscy zaczęli się śmiać, w tym on. Po tej głupawce większość śpiewała refreny piosenek. Solenizantka została królową parkietu, a raczej kuchni. Przez te tańce wszyscy zgłodniali. Poszedłem z Meg do sklepu. Wzięliśmy 50 zł. Wzięliśmy 3 paczki chipsów, 4 butelki tymbarka i różne żelki, cukierki i czekoladki. Gdy wróciliśmy wsypaliśmy chipsy do misek. To samo zrobiliśmy ze słodyczami, a napoje postawiliśmy na stole.  Noah włączył jakąś play listę na You Tube. Nagle zaczęła się pewna piosenka (Link). Refren wszystkich rozśmieszył. Wszyscy tańczyli i świetnie się bawili. Zabawa trwała do białego rana. Gdy ktoś zasnął malowaliśmy jego twarz markerem. Na szczęście ja nie zasnąłem. Każdy obawiał się tego że ktoś go pomaluje i miał oczy szeroko otwarte. Poszedłem do sklepu po więcej napoi, gdyż znów wszystkie się skończyły. Przez te tańce każdemu chciało się pić. Rano niestety musieliśmy posprzątać kuchnię. Wszyscy "goście" sobie poszli. Zostaliśmy tylko my-organizatorzy imprezy i Wiktoria.
-Pomogę wam posprzątać.-Uśmiechnęła się.
-Nie, nie trzeba, damy radę.-Odwzajemniła uśmiech Luna.
-Ja powinnam to wszystko posprzątać, w końcu trzeba się odwdzięczyć za taką super imprezę!-Powiedziała Wiktoria.
-Wiktoria, daj spokój. My zrobiliśmy tą imprezę, to my musimy to posprzątać.-Wtrąciłem się.
Dziewczyna i tak zaczęła sprzątać podłogi. Ja zająłem się zdejmowaniem ozdób. Luna sprzątała stoły, natomiast Meg była naczynia. Chwilę później jeden balon pękł.
-A!-Krzyknąłem.
Wszyscy się na mnie dziwnie popatrzyli i zaczęli się śmiać. Dołączyłem do nich. W pół godziny wszystko posprzątaliśmy.
-Wiktoria, na prawdę nie musiałaś nam pomagać.-Powiedziała Meg.
-Musiałam. Byłam tak bardzo szczęśliwa gdy zobaczyłam was wyskakujących. Musiałam się wam odwdzięczyć.-Odpowiedziała.
-Teraz to my dziękujemy, i to bardzo.-Powiedziała Vanessa.
Wszyscy się z nią zgodziliśmy kiwając głową. Po sprzątaniu czekał nas bardzo długi dzień. Mieliśmy mieć bardzo trudne i wymagające lekcje. Każdy wspominał zorganizowaną przez nas imprezę. Ci których tam nie było bardzo żałowali że nie przyszli.
(Jeste z siebie dumny)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)