środa, 24 sierpnia 2016

Od Esther C.D Noah'a

Już przeczuwałam, że za chwilę mnie olśni, co chce powiedzieć. Ale nie. Ktoś znowu przeszkodził. I była to akurat pani Sue. Znowu. Musieliśmy jakoś ogarnąć Lemon, żeby móc dalej się nią zająć, bo do Sun przyjechał kowal. Trochę się namęczyliśmy, ale ostatecznie udało się ją osiodłać. Instruktorka dokładnie sprawdziła, czy żadnego, choćby najmniejszego brudu, nie ominęłam. Wsiadłam i ruszyłam na halę. Jednakże tam znowu spotkałam moją “ulubioną” instruktorkę. Nie dawała mi żadnych ulg, a wręcz przeciwnie. Naciskała jeszcze bardziej. Mimo to, zacisnęłam zęby i jedziemy. Trzeba pokazać, że mimo moich małych wpadek, nie należy mnie od razu skreślać co do jazdy. Lemon po jakimś czasie zrezygnowała z dalszej współpracy. Zaczęła udawać konia na rodeo, robiąc przy okazji różnorakie baranki. Z początku jakoś udawało mi się utrzymać, ale po dłuższym czasie nie miałam siły. Klacz zrzuciła mnie siebie, żebym mogła poprzytulać się z piachem. Na moment mojego wypadku zapadła cisza. Jednak chwileczkę po tym usłyszałam ciche śmiechy ze strony reszty uczestników. Jak wyglądało te piękne widowisko? No cóż, z początku odbijałam się trochę jak worek ziemniaków aby potem zrobić piękne salto przez szyję Lemon. Idealnie. Miałam wrażenie, że piach dostał się wszędzie. Nie byłam w stanie podnieść się od razu, więc z początku leżałam jak martwa, powoli dochodząc do siebie. Usłyszałam, jak ktoś zsiada z konia i do mnie podchodzi.
- Esther, wszystko w porządku?- z góry dobiegł mnie nieco przejęty głos instruktorki.
Jednak ja, podniosłam się dumnie, do pozycji siedzącej i strzepując piach z ubrań zaczęłam się chichrać pod nosem. Wyobraziłam sobie, jak mogło to wyglądać z ich perspektywy. Pani Sue kompletnie nie rozumiała mojego zachowania. Kazała mi więc rozsiodłać klacz i trochę odpocząć po tym dość bolesnym upadku. Chyba myślała, że śmieję się z powodu uderzenia w głowę. Może. Wstałam i zaczęłam wyprowadzać klacz. Po drodze jeszcze trochę śmiałam. Zatrzymałam się w stajni, zdejmując klaczy cały sprzęt. Kilka chwil później był ze mną Noah.
- Nic ci się nie stało?- spytał i chyba był równie przejęty co instruktorka.
- Jest okej. Nic się nie stało. Tylko mam teraz wszędzie piach no i trochę się poobcierałam. Nie martw się- uśmiechnęłam się do niego, trochę potarganymi włosami.


<Noah? Znowu takie kiczowate v.v>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)