Położyłam mu palec na ustach.
-Jasne że tak.- przytuliłam go. Odwzajemnił to. Zaczęliśmy jeść to co
wcześniej zamówiliśmy, gadając i śmiejąc się przy tym. Gdy już
wyszliśmy, wróciliśmy do Akademii. Naprawdę miło było spędzić z nim
wieczór. Poszłam jeszcze do stajni.
-Nie idziesz do akademika?- spytał ze zdziwieniem.
-Nie... Chciałam jeszcze pójść do Moonlight- odparłam. Zapaliłam światło
i się do niej zbliżyłam. Jeszcze nie spała. Uśmiechnęłam się i ją
pogłaskałam. Matt wszedł za mną. Gdy się zbliżył klacz się gwałtownie
odsunęła.
-Ej, spokojnie śliczna.- powiedziałam. Moon się do nas zbliżyła. Wzięłam
rękę Matta i ją zbliżyłam do pyska klaczy. Powąchała ją, i trąciła.
-Lubi cię- zaśmiałam się głaszcząc ją. -Przypomina mi Septymę. Też była czarna jak noc.- powróciły do mnie wspomnienia.
-Sama ją tak nazwałaś? Co to znaczy? Septyma?- spytał przyłączając się do głaskania jej.
-Septyma to w muzyce interwał, zawarty między siedmioma stopniami.- wyjaśniłam.
-Dobranoc śliczna. Jutro wrócę- pocałowałam ją w czoło i odeszłam od boksu.
-Ej, a ja?- udał obrażonego Matt.
-Oj ty też.- pocałowałam go z czułością.
-Wybaczysz?- spojrzałam błagalnym wzrokiem.
-Wybaczę.- uśmiechnął się i mnie pocałował. Gdy już się od siebie oderwaliśmy wróciliśmy do akademika.
-Jak to było? A teraz pod kołderkę i spać?- zaśmiałam się.
-Ha ha ha. No bardzo zabawne.
-Sam to wymyśliłeś.
-Yyy... Serio?
-Serio, serio
-Mniejsza. Dobranoc
-Dobranoc- pożegnałam go i poszłam do pokoju. Niesamowity dzień. Nikol
znowu zasnęła z książką, więc tylko westchnęłam, wzięłam książkę i
przykryłam ją kołdrą. Wymamrotała coś ale nie zrozumiałam. Poszłam do
łazienki się przebrać w piżamę. Gdy wróciłam, uzupełniłam miski Kate i
się położyłam spać.
***
-Lil, pobudka!- krzyknęła Nikol. Przykryłam się poduszką lecz nie ma długo bo współlokatorka mi ją wyrwała.
-Nie ma! Pobudka, wstać! Koniom wody dać! Ja już trąbię od godziny a wy
śpicie... Ekhem.- zaśpiewała. Zaśmiałam się i wstałam. Jaki dziś dzień? A
tak. Środa. Połowa tygodnia za mną. Zostało jeszcze 3 dni do niedzieli.
To nawet dobrze. Chociaż teraz w Akademii to nie miało większego
znaczenia. Wszystkie dni mijały tak samo. Konie, konie, konie. Ale
czasami przytrafia się coś wyjątkowego. Tak jak wczoraj. Moim
rozmyślaniom przerwał głos Meg.
-Ty chyba w ogóle się nie wyspałaś.- zaśmiała się. To prawda.
-Może...- westchnęłam i wzięłam ostatni kęs kanapki.
-Pytałam się czy trenujesz dzisiaj Moonlight.- powtórzyła
-Raczej tak. Ale nie zamierzam się spieszyć. To wymaga czasu. A teraz
wybacz, spadam. Pa- pożegnałam się z nią i odniosłam naczynia.
Zagarnęłam kilka jabłek i nogi poniosły mnie do stajni. Najpierw weszłam
do dużej. Połowę jabłka dałam Szafirowi, a drugą Sifilowi. Miałam coraz
mniej czasu do zawodów więc chciałam dzisiaj zrobić ostry trening.
Westchnęłam i zaczęłam czyścić Sifil'a. Po chwili osiodłałam go i
pojechałam na plac. Była śliczna pogoda. Zaczęłam od spokojnego stępa,
później kłusa a no końcu galopu. Gdy już się rozgrzałam wjechałam na
środek i wykonałam cały program. Chwilę się zastanowiłam co było nie tak
i powtórzyłam by poprawić błędy. Zabrałam się od początku za układ.
Potem poprawianie błędów i tak dalej, i tak dalej.
*** 2,5 godziny później***
-Spisałeś się na medal.- powiedziałam do ogiera rozsiodłując go. Moon
ogarnę wieczorem. Teraz mam trochę czasu dla siebie. Do stajni wszedł
Matt.
-Hej, jedziemy w teren?- spytał.
-Jasne tylko osiodłam Szafira.
-Nie jedziesz na Moonlight?
-Jeszcze nie teraz. To co za 10 minut?
-Jasne- odparł i poszliśmy do siodlarni. Odłożyłam sprzęt Sifil'a na miejsce a wzięłam Szafira.
^^^^^^
-No dobra. To co? Tradycyjną ścieżką czy dzisiaj eksperymentujemy?- spytał Matt zatrzymując się nad rozwidleniem dróg.
-Chyba dzisiaj trochę poeksperymentujemy.- uśmiechnęłam się i popędziłam Szafira do kłusa.
Matt?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)