wtorek, 23 sierpnia 2016

Od Lisy - Zadanie 1

Znudzona leżałam na łóżku. Jednocześnie nie chciało mi się nic robić, ale nie chciałam też siedzieć cały dzień w łóżku. W końcu podniosłam się i przeciągnęłam. Wzięłam szybki prysznic, a potem włożyłam biało-czarną koszulę w paski, szarą kamizelkę i czarne bryczesy.
Pogłaskałam Ideal po kości nosowej i wyprowadziłam ją z boksu. Przywiązałam ją do płotu przy stajni i poszłam po rzeczy.
- Ogłowie, szkrzynka ze szczotkami i marchewki - wyliczałam, wyjmując potrzebne rzeczy z szafki. Tradycyjnie nie mogłam przekręcić kluczyka w zamku, ale w końcu się udało. Obładowana poszłam z powrotem do klaczy i oporządziłam ją. Założyłam jej siodło i ogłowie, a potem wsiadłam na grzbiet. Pojechałam stępem w stronę lasu.
- Hej Lisa! - zawołał ktoś. Odwróciłam się na tyle, na ile pozwalała mi obecna pozycja i kątem oka dojrzałam Armina.
- Cześć! - odpowiedziałam i pomachałam do chłopaka. Spotkałam jeszcze kilka osób po drodze, ale w końcu byłam w lesie. Puściłam wodze Ideal i oparłam się rękami o siodło. Klacz szła spokojnie po szerokiej, leśnej ścieżce. Kawałek dalej zaważyłam, że ktoś galopuje po tej samej ścieżce, nie spanikowałam, bo myślałam, że zwolni. Nie zwolnił. Ideal spłoszyła się, a jako że nie zdążyłam złapać wodzy, spadłam z niej. Upadłam na ścieżkę, a klacz pobiegła dalej.
- Ideal! - krzyczałam, ale na próżno.
Próbowałam wstać, ale bardzo bolała mnie noga. Siedziałam chwilę na ziemi, aż usłyszałam tętent kopyt. Koń zatrzymał się, a jeździec zsiadł z niego i podszedł do mnie. To był Armin. Podał mi rękę i pomógł wstać.
- Dzięki - uśmiechnęłam się mimo bólu. - Muszę poszukać Ideal.
Powoli ruszyłam w kierunku, w którym pobiegła klacz.
- Ej, nie możesz nigdzie iść! Pewnie zwichnęłaś nogę, nie możesz chodzić! - zawołał chłopak.
- A co będzie z Ideal? Co jeśli się zgubi? - krzyknęłam. Pomimo mojego oporu chłopak wsadził mnie na swojego konia i, idąc obok, zabrał z powrotem do stadniny. Droga dłużyła mi się okropnie, bo cały czas byłam strasznie zdenerwowana z powodu Ideal. A najważniejsze, że to nie mój koń! Moja pierwsza przejażdżka, odkąd przybyłam do Akademii i już zgubiłam konia, na pewno mnie wyrzucą! W końcu dotarliśmy na miejsce. Mama Luny zajęła się mną i zadzwoniła po lekarza.
- Co się tak dokładnie stało? - spytała lekarka, badając moją nogę.
- Ideal się spłoszyła i spadłam z niej - odpowiedziałam szybko.
- No tak, noga jest zwichnięta. Powinnaś ją oszczędzać - stwierdziła. Po odejściu lekarki podeszłam do właścicielki stadniny.
- Co będzie z Ideal? - spytałam.
- Armin pojechał jej poszukać - odpowiedziała. - Nie martw się.
Rzeczywiście, później dowiedziałam się, że Ideal się znalazła i bezpiecznie stoi w stajni. Wyszperałam z szafki parę marchewek, kilka końskich cukierków i powoli ruszyłam w stronę stajni. Czułam się już lepiej, noga mniej bolała. Wreszcie doczłapałam do boksu mojej podopiecznej i otworzyłam drzwi. Klacz zarżała radośnie.
- Też się cieszę, że cię widzę - szepnęłam, po czym przytuliłam się do głowy Ideal. Po chwili odsunęłam się od niej i wyciągnęłam cukierki z kieszeni. Szczęśliwa klacz szybko zjadła cukierki, a potem z nie mniejszym apetytem marchewki. Wychodząc z boksu przypomniałam sobie o Arminie i poszłam go poszukać. Zapukałam do drzwi jego pokoju i czekałam po chwili otworzył.

(Armin?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)