- Będę mogła pojeździć? - błagała Lotta i pałętała się pod nogami Ideal,
która starała się jej nie nadepnąć. Oporządziłam ją i zaprowadziłam na
ujeżdżalnię.
- Tak, będziesz mogła, tylko odsuń się od konia! - krzyknęłam w końcu.
Przypięłam Ideal lonżę i wsadziłam na jej grzbiet kuzynkę, która
wydawała się być wniebowzięta.
- Ale super! - wołała.
- Chcesz jechać szybciej? - spytał, a ona pokiwała potwierdzająco głową.
Przyśpieszyłam klacz i przez kolejne pół godziny próbowałam nauczyć
Lottę kłusować. Bez skutku. W końcu dziewczynka zeszła z konia, bo tata
uparł się, żeby już jechać. Pożegnałam się z nimi i wyczyściłam Ideal.
Potem odprowadziłam ją do boksu. Reszta dnia minęła bardzo miło,
poznałam kilka osób. Wiezorem usiadłam przy biurku i próbowałam coś
narysować, ale od kilku dni nawiedza mnie brak weny. Już myślałam, że
będę się nudzić, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! - zawołałam i dodałam cicho: - Kto to może być?
Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. W drzwiach stanęła Luna.
- Cześć - uśmiechnęła się. Otworzyłam drzwi szerzej, żeby dziewczyna mogła wejść do środka.
- Hej - odpowiedziałam.
(Luna?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)