środa, 24 sierpnia 2016

Od Meg C.D Caleba

- Seryjny gwałciciel. - Mruknęłam z rozbawieniem.
- Ja Ci dam gwałciciela. - Zagroził mi.
- Co mi dasz? - Odwróciłam się patrząc na niego wyczekująco.
- To! - Zaśmiał się złośliwie.
Długo nie musiałam czekać kiedy ona zaczął mnie łaskotać.
- Caleb! Nie, proszę. NIE! - Śmiałam się jak opętana, błagając aby przestał. Wiłam się na całym łóżku. Miałam straszne łaskotki.
- Przecież się śmiejesz. - Mówił z uśmiechem.
- To jest gwałt przez łaskotki! - Wydusiłam z siebie jednym tchem.
- Nie prawda! - Zaczął łaskotać mocniej.
- Poddaje się! Nie jesteś gwałcicielem!
Po chwili chłopak przestał, a ja usiadłam nie mogąc złapać tchu. Od tego śmiechu aż zaczął boleć mnie brzuch.
- Zadowolony? - Mruknęłam spinając włosy w kucyk.
- Bardzo. - Na jego twarzy pojawił się uśmiech zwycięzcy.
- Nie ciesz się długo.  - Odpowiedziałam tym samym gestem i rzuciłam się na niego. Chwilę wygrywałam jednak nie długo, Caleb był ode mnie znacznie silniejszy. Złapał mnie za nadgarstki i przekręcił na plecy. Uniósł je nad głowę i przycisnął do tapczanu. Chłopak teraz wisiał nade mną.
- I co teraz? - Kolejny uśmiech zwycięzcy.
Nie zdążyłam odpowiedzieć bo ktoś wszedł do pokoju zapalając światło. Nasze oczy skierowały się w stronę drzwi. Do pokoju wszedł Armin.
- Co tu się dzieje?  - Jego oczy mało co ne wypadły z oczodołów.
- Nic. - Odpowiedziałam z uśmiechem. Korzystając z okazji rozkojarzenia Caleba wyrwałam się i wysunęłam spod niego. - Będę już szła do siebie. Dobranoc chłopaki. - Posłałam kolejny uśmiech i udałam się do siebie.
Dosłownie w kilka chwil skończyłam wieczorną toaletę, przebrałam się w piżamę, wyłączyłam głos w telefonie i poszłam spać.
*** Następnego dnia ***
Obudziłam się rano przed wszystkimi w pokoju. Zmieniłam piżamę na siwe szorty i czarną bluzę. Założyłam jakieś trampki i poszłam na stołówkę. Po drodze jeszcze trochę zaspana poprawiłam włosy.
Na miejscu usiadłam przy jednym z wolnych stolików. Zjadłam śniadanie i zabrałam dla współlokatorów. Wzięłam dość długi prysznic, przebrałam się w czarne leginsy i jakąś bluzę, przed opuszczeniem pokoju wzięłam torbę. Był to chlebak wojskowy. Po czym wyszłam na podwórko kierując się w stronę pobliskiej wsi. Postanowiłam się przejść sama, takie moje małe widzi mi się.
W mojej głowie roiło się od przeróżnych myśli, nie skupiłam się jednak jakoś specjalnie nad którąś z nich.
Wybrałam drogę przez las, może i dłuższa ale bardziej uprzyjemniała mi widoki. W pewnym momencie do moich uszu dobiegło piszczenie. Stanęłam i rozejrzałam się, odgłos nie ustawał. Zaciekawiona zaczęłam iść w jego stronę. Jakieś dwadzieścia metrów od drogi w dość gęstych krzakach do jednego z drzew widziałam przywiązanego sznurkiem szczeniaka. Nie był jakoś specjalnie zagłodzony ale widać, że trochę już tu był. Bez namysłu odwiązałam go i wzięłam na ręce. Był to dość duży piesek i nic nie wskazywało na to, że będzie mały. Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam go do siebie mocniej. Miał szczęście, że ostatnie dni były ciepłe.
Z nowym towarzyszem udałam się do sklepu, chciałam mu kupić coś do jedzenia. Ponieważ było bliżej tam niż do Akademii.
Kilka minut później skończyłam zakupy. Zdziwiłam się, że dostałam tam miskę. Przed budynkiem postawiłam psa na ziemi, a przed nim miseczkę. Nalałam wody, wypił ją od razu. Po czym dałam mu trochę karmy, po której po chwili nie było ani śladu. Wzięłam szczeniaka znowu na ręce, wcześniej chowając rzeczy do torby. Nie pokonałam nawet dziesięciu metrów, a przede mną pojawił się dobrze znany mi samochód Caleba. Chłopak otworzył okno.
- Hej, co Ty tu robisz? - Zapytał zdziwiony. - I skąd masz szczeniaka?
- Hej. Wyszłam kupić papierosy. A jego znalazłam przywiązanego w lesie.
Caleb?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)