Kac morderca nie ma serca. Wciąż nie mogę sobie tego
uświadomić. Mamy niedzielę. Tak mi się przynajmniej wydaje. Przydałoby się
ogarnąć. Zerknąłem na zegarek w telefonie. Dochodziła 14.
- Kur*wa – jęknąłem przewracając się na drugi bok. Szczerze
mam ochotę przeleżeć cały dzień w łóżku. To jednak niemożliwe bo jak inaczej. Z
tego co zdążyłem zauważyć siedziałem sam w pokoju. Tyle dobrze. Musiało minąć
jakieś 30 minut zanim postanowiłem podnieść się z łóżka. Pierwsze co to
poszedłem do łazienki. Stanąłem nad zlewem i spojrzałem na swoje odbicie w
lustrze. Jak zwykle cudowny tylko obecnie trochę zmulony. Wziąłem szybki
prysznic.
Już w miarę ogarnięty poszedłem na śniadanie, które było
raczej obiadem. Nieważne. W każdym bądź razie było to bardzo profesjonalne,
wykwintne danie. Tak. To zupka chińska.
Po skończeniu posiłku, nad którym siedziałem niecałą godzinę
postanowiłem trochę się poobijać. Założyłem kaptur na głowę i okulary żeby
zakryć te okropne wory pod oczami. Z nadzieją, że to mi chociaż trochę pomoże
wyszedłem na świeże powietrze. Przeszedłem się do czworoboku. Z tego co
zauważyłem aktualnie zajmowała go Lilka. To takie urocze imię! Położyłem głowę
na płocie i obserwowałem ją z braku lepszego zajęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)