Podczas gdy nowa znajoma zajęła się oporządzaniem Pompei, pomknęłam do stajni prywatnej ogarnąć Czarną przed jazdą. Tak jak przypuszczałam, Meli jak zawsze czekała już zniecierpliwiona w boksie, stukając tylko od czasu do czasu kopytami o podłoże, dając mi tym samym do zrozumienia, abym się pospieszyła. Hah, założę się, że już wie dokąd się dziś wybieramy. Właściwie to czasem naprawdę odnoszę wrażenie, że Panna ADHD ma jakiś szósty zmysł, czy jak tam to inaczej można nazwać...
Zaraz po usunięciu licznych sklejek z ciała karej i szybkim, acz dość dokładnym wyszczotkowaniu jej zdecydowanie przydługiej już sierści (którą swoją drogą wypadałoby już przystrzyc, ale mniejsza z tym), udałam się jeszcze na moment do sąsiedniego budynku po siodło, czaprak, ogłowie i całą resztę ekwipunku. Kiedy już uporałam się z oczyszczeniem i osiodłaniem klaczy, nie pozostało nic innego, a wyjść przed stajnię. Ku memu zaskoczeniu, Evans uwinęła się z tym naprawdę szybko, bo zaraz po wyjściu na zewnątrz usłyszałam odgłos zamykających się drzwi, a chwilę potem zza sąsiedniego budynku wyłoniła się Grace.
- Gotowe? - wyszczerzyłam się od ucha do ucha, spoglądając na koleżankę i stojącą u jej boku Pompeję, która zdawała się być bardzo podekscytowana perspektywą opuszczenia stajni.
Skinąwszy głową Grace odwzajemniła uśmiech, po czym podparłszy się jedną nogą na strzemieniu zgrabnie wskoczyła na grzbiet konia, lekko skracając lonżę na wypadek gdyby gniadoszce przyszło do głowy ruszyć w stronę ścieżki.
- Pasujecie do siebie - stwierdziłam, również dosiadając swego wierzchowca, na co Panna ADHD tylko parsknęła cicho przyglądając się uważnie stojącej obok klaczy.
No tak, chyba jeszcze nie miały okazji się poznać. Oby tylko Meli nie wpadła na cudowny pomysł, by popisać się przed swoją nową towarzyszką, tak jak to miało miejsce przy kilku innych koniach, kiedy to postanowiła zaprezentować im eleganckie podskoki, świadomie lub nie zrzucając mnie wtedy na ziemię.
- Myślisz? - uniosła brew ku górze serwując mi szelmowski uśmieszek, po czym odgarnąwszy z czoła czekoladowe kosmyki włosów, dodała - Mam nadzieję, że nie spłoszy się, jeśli pojedziemy gdzieś dalej. Wiesz, w końcu to nasza pierwsza przejażdżka...
- Spokojnie, Pompeja raczej nie jest typem panikary, moja koleżanka często zabierała ją w teren. Gdybyś trafiła na Violet albo Crix, wtedy faktycznie byłoby się czym martwić... - uspokoiłam ją, wracając na moment myślami do jakże przyjemnej przejażdżki na wspomnianej w wypowiedzi hucułce (tia, przyjemnej, przynajmniej póki nie uwiadomiła sobie, że na polanie nie ma nikogo oprócz nas i nim zdążyłam ogarnąć się w sytuacji, ruszyła spłoszona w stronę stajni). W zasadzie to trochę szkoda, iż nie będę mieć już raczej okazji, by na niej pojeździć. Co prawda miewała swoje humorki, ale w gruncie rzeczy całkiem dobrze się sprawowała...
Ze stanu rozmyślań wyrwał mnie dopiero głos koleżanki, a właściwie zadane przez nią pytanie. Um, chyba za dużo dzisiaj myślę, jak zwykle zresztą...
- Um, wybacz, zamyśliłam się... - podrapałam się po głowie, ganiąc się w myślach.
- Wiem, zauważyłam - zaśmiała się - To co, ruszamy?
Z racji tego, iż temperatura na zewnątrz nie sprzyjała dziś dalekim wędrówkom, postanowiłyśmy zabrać konie na krótką, acz w zupełności wystarczalną do rozruszania mięśni przejażdżkę, kierując się wąską, leśną ścieżyną, którą obecnie przykryła gruba warstwa białego puchu i zapewne gdyby nie drewniane słupki ustawione wzdłuż trasy, prawdopodobnie już dawno zboczyłybyśmy z drogi. Choć nie jestem zwolenniczką zimy, muszę przyznać, że ośnieżone wierzchołki pobliskich drzew skąpane w mlecznym tle nieba nadawały temu miejscu wyjątkowy klimat. Zerknęłam kątem oka na jadącą obok Grace, która od dobrych paręnastu minut nie odezwała się słowem, od czasu do czasu jedynie kontrolując idącą spokojnie Pompeję.
- Ładnie tu - odetchnęła cicho, spoglądając na korony mijanych iglaków - Dokąd właściwie jedziemy? - zapytała w końcu brunetka, zwalniając nieco chód wierzchowca, który najwyraźniej zupełnie zapomniał o tym, że ktoś w ogóle na nim siedzi i uparcie brnął na przód, nie zważając na napotykane na drodze przeszkody, w tym liczne niższe gałązki.
- Zobaczysz. Spodoba ci się. - puściłam jej oczko lekko unosząc kąciki ust w tajemniczym uśmieszku.
Nie chciałam psuć jej niespodzianki, może i nie było to tak interesujące miejsce jak sama plaża, aczkolwiek miałam nadzieję, że przypadnie ono do gustu koleżance.
- Grace?
- Hm?
- Wybacz mi tę ciekawość, ale jak to się stało, że trafiłaś do Magic Horse? Oczywiście zrozumiem, jeśli nie chcesz rozmawiać na ten temat...
Grace? ^-^
680 słów = 3 punkty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)