niedziela, 26 marca 2017

Od Lamberta C.D Valerie

Słońce wyglądało ostrożnie zza chmur, gdy staliśmy z Valerie przed okazałym, nowoczesnym budynkiem wyglądającym jak przybysz z kosmosu na tle graniczącej z nim jasnej plaży. Trzeba było przyznać, że szkoła tańca w Miami robiła wrażenie już z zewnątrz, otoczona wysokimi palmami i jaskrawą egzotyczną roślinnością, przypominała wręcz bajeczny obrazek z kartki pocztowej. Zerknąłem ukradkiem na Valerie. Jej oczy błyszczały od emocji, a oświetlone słońcem ciemne włosy mieniły się subtelnie. Momentalnie zapomniałem o urodzie otaczającego nas miejsca, świat wokół stracił chwilowo barwy. Odwróciłem wzrok przywracając się do porządku.
- To jak? Wchodzimy? - zapytałem krótko. Valerie spojrzała na mnie z zaskoczeniem, wyrwana z własnych myśli.
- Ymm... Tak, jasne. Na co czekamy? - odpowiedziała z nagłym zniecierpliwieniem, po czym energicznie ruszyła do wejścia. Starając się powstrzymać śmiech, dogoniłem ją przed szklanymi drzwiami, otworzyłem je i puściłem dziewczynę przodem. Żartobliwie dygnęła w podziękowaniu niczym barokowa dama. Tym razem oboje parsknęliśmy śmiechem. Wchodząc za Valerie wyczułem delikatną, słodką woń ananasa. Starając się to zignorować, rozejrzałem się po pomieszczeniu. Sprawiało wrażenie klasycznego, ale w pewien sposób intrygującego. Było niemal całe w bieli, z nielicznymi kolorowymi akcentami w postaci kwiatów czy ogromnego akwarium wbudowanego w ścianę. Naprzeciwko wejścia stało odcinające się ciemnym brązem biurko, na którym stała tabliczka głosząca: "recepcja". Siedziała za nim schludnie ubrana kobieta w średnim wieku, która rytmicznie wystukiwała coś na klawiaturze komputera. Jej włosy upięte były w ciasny kok, a wlepione w ekran oczy ukryte za szkłami okularów. Przyszło mi do głowy, że mogłaby grać buisness woman w filmie akcji.
- Dzień dobry. - powiedziała Valerie zwracając na nas jej uwagę. Recepcjonistka oderwała wzrok od komputera i obdarzyła Valerie idealnym wyćwiczonym uśmiechem.
- Dzień dobry. Vanessa X, czym mogę państwu służyć? - zapytała sztucznie uprzejmym tonem.
- Yyy... Chcielibyśmy zapisać się na zajęcia tańca towarzyskiego. - odpowiedziała Valerie.
- Tańca towarzyskiego? - powtórzyła nagle zaintrygowana, mierząc Valerie od stóp do głow. Trwało to zaledwie sekundę, po czym przeniosła spojrzenie na mnie. Wydawało się, że analizuje w głowie jakiś pomysł
- Zgadza się.
- Jakaś specjalizacja? Mamy zajęcia z salsy, walca wiedeńskiego, rock and rollu...
Na dźwięk słowa "rock and roll", Valerie złapała gwałtownie powietrze.
- Lambert! Co ty na to? Wiem, że tańczyłeś balet, ale może chciałbyś spróbować czegoś nowego? Może być fajnie, w końcu to taki energiczny taniec, tyle emocji i... - wciągnęła gwałtownie powietrze i zatrzymała je patrząc na mnie z wyczekiwaniem. Muszę przyznać, że ciężko było mi odmówić, szczególnie zważając na jej minę słodszą od proszącego szczeniaczka, z której chyba nawet nie zdawała sobie sprawy. Coś jednak podpowiadało mi, że nie będę żałował tej decyzji. Skinąłem głową, na co Valerie aż pisnęła z podekscytowania.
- Dobrze, wobec tego rock and roll. Czy mogę prosić o państwa nazwiska?
- Valerie Stein i Lambert Valurson.
- Oczywiście, już szukam. - powiedziała, po czym z wdziękiem odwróciła się do komputera i zaczęła wyszukiwać jakichś informacji. Jej chude, zakończone tipsami dłonie przebierały po klawiaturze jak przerośnięte pająki. W międzyczasie, niby od niechcenia zapytała:
- Swoją drogą od jak dawna pan tańczy, panie Valurson?
Zmrużyłem oczy mocno zdziwiony tym pytaniem.
- Już jakiś czas. - odparłem wymijająco.
- Rozumiem...- mruknęła zamyślona. W końcu jej ręce znieruchomiały, a kobieta wczytała się w rozpiskę na ekranie.
- Hmmm... - odezwała się marszcząc delikatnie czoło - niezmiernie mi przykro, ale nie mamy już wolnych partnerów dla pań do tańca towarzyskiego.
- Och, niepotrzebnie pani szuka, jestem w parze z La...
- Za to - weszła jej słowo całkowicie ją ignorując - dziewczyna o imieniu Lena X akurat jest wolna. Co prawda tańczy z jakimś chłopakiem, ale jest beznadziejny, więc zapiszę pana do...
- Wydaje mi się, że Valerie coś mówiła. - tym razem to ja przerwałem jej chłodno - A mówiła, że jestem z NIĄ w parze. I dziękuję, ale nie mam zamiaru tańczyć z nikim innym. - powiedziałem spokojnym, ale stanowczym głosem. Przez chwilę patrzyła na nas wyzywająco, jakbyśmy grali w "kto pierwszy nie mrugnie".
- Oczywiście. - wysyczała w końcu, na powrót odwracając się do ekranu. Wymieniliśmy z Valerie porozumiewawcze spojrzenia.
- Doskonale. Jesteście więc państwo zapisani na zajęcia tańca towarzyskiego, specjalizacja rock and roll. Zajęcia są w poniedziałki i środy każdego tygodnia od godziny 18.30 do 20. Osoby nie noszące obuwia z białą podeszwą nie będą wpuszczane na salę. - rzekła patrząc jadowicie na Valerie, która miała akurat na nogach czarne buty typu glany na wysokiej koturnie. Zanim zdążyliśmy zareagować, kobieta na powrót zatonęła w ekranie dając nam do zrozumienia, że rozmowę uważa za zakończoną. Spojrzeliśmy na siebie z Valerie.
- To jak? Wracamy? Chyba nie mamy tu już niczego do roboty. - powiedziała starając się brzmieć obojętnie, ale jej głos drżał lekko zdradzając poirytowanie.
- Jasne, zmywajmy się. - odpowiedziałem i skierowaliśmy się do wyjścia, zostawiając za plecami tę jakże uroczą panią recepcjonistkę. Byliśmy już niemalże przy samych drzwiach, gdy nagle ktoś wpadł na nas z impetem wpychając się przed nami do drzwi. Złapałem odruchowo Valerie w pasie, gdy ta zachwiała się niepewnie.
- Sorry! - krzyknęła dziewczyna, która nas stratowała, machnęła burzą brązowych włosów przy okazji chłostając nas po twarzach i już jej nie było.
- Yyy, Lambert... Już możesz mnie puścić. - powiedziała Valerie z lekkim uśmiechem.
- Ach, racja. - odpowiedziałem natychmiast wyswobadzając ją z objęcia. Czułem jak krew ociepla mi policzki i odwróciłem twarz modląc się, by nie zauważyła wykwitających na niej rumieńców. Wyszliśmy na parking. Pogoda na dobre się rozpogodziła i słońce odbijało się teraz od zaparkowanego opodal ciemnoniebieskiego Chevroleta.
- Wsiadasz, czy się gapisz? Swoją drogą, nie wysilaj się, ciężko jest ukryć czerwień na tak jasnej karnacji. - powiedziała dziewczyna z rozbawionym uśmiechem. Posłałem jej mordercze spojrzenie i wsiadłem do auta po stronie pasażera. Valerie zasiadła za kierownicą i opuściła parking z piskiem opon. Zdążyłem się przekonać, że Valerie jeździła pewnie, choć jak na mój gust troszeczkę zbyt energicznie. Ale czego ta dziewczyna nie robiła energicznie? Jechaliśmy przez moment w milczeniu, aż znienacka Valerie wypaliła:
- Dobra, czy mógłbyś mi powiedzieć, co to miało być w tamtej szkole? Może się mylę, ale odniosłam wrażenie, że babka z recepcji delikatnie mówiąc nie zapałała do mnie sympatią.
Przyjrzałem się jej badawczo. Ręce zaciskała kurczowo na kierownicy i nerwowo przygryzała wargę.
- Pewnie miała zły dzień. - powiedziałem w kocu, choć sam raczej w to wątpiłem. Byłem raczej skłonny uwierzyć, że kobieta miała świra albo... coś knuła? Ciężko było odgadnąć. - Tak czy inaczej, nie przejmowałbym się nią. I tak nie będzie nas uczyła. Tylko lepiej załatw sobie perfekcyjnie białe buty, bo kto wie? Jeszcze zamieni cię w ropuchę albo ugotuje piekielną zupę z twojej kiszki i żabich trzewi. - ostrzegłem śmiertelnie poważnym tonem mając nadzieję rozładować trochę sytuację. Był to marny żart, ale podziałał. Valerie zaśmiała się dźwięcznie i już po kilku minutach, opowiadała mi z fascynacją o rock and rollu i swoich ulubionych kawałkach.
- Kompletni bym zapomniała! - przerwała nagle swoją wypowiedź, uderzając się wnętrzem dłoni w czoło. Zerknąłem nerwowo na drogę, ale na całe szczęście była dość szeroka, więc była szansa, że przeżyjemy. - Mam przecież przy sobie płytę Joan Jett! Powinna być gdzieś koło twojego fotela, jak ją znajdziesz to włóż do odtwarzacza, chyba jeszcze działa...
Wreszcie udało mi się wydobyć płytę (leżała z tyłu za miejscem kierowcy) i resztę drogi miałem przyjemność słuchać Valerie śpiewającej "I Love Rock N Roll", podczas majstrowania przy zepsutym odtwarzaczu CD. Trzeba jednak przyznać, że głos miała boski.
- ... i wtedy powiedziała mi, że to nie była piosenka Linkin Park, tylko Blackhearts, a przecież tak nap... - dziewczyna urwała raptownie. Wysiedliśmy akurat z samochodu i wyjmowaliśmy rzeczy z bagażnika, podniosłem więc zdziwiony głowę, gdy Valerie zamilkła. Wpatrywała się w skonsternowana w coś za moimi plecami, odwróciłem się więc i również zamarłem. Obok zaparkowanego koło Chevroleta Valerie stał intensywnie czerwony samochód. To nie on jednak zwrócił naszą uwagę, ale stojąca koło niego dziewczyna o długich brązowych włosach. Grzebała zawzięcie w torebce zupełnie nie zdając sobie sprawy z naszej obecności. Nagle drgnęła, jakby wyczuła wpatrzone w nią spojrzenia i szybko podniosła głowę. Jej niebieskie oczy spotkały się z naszymi i w tym momencie wydała z siebie cichy pisk zaskoczenia. To właśnie ona wpadła na nas przy wyjściu ze szkoły tanecznej. - Co wy tu robicie? - zapytała niemalże oskarżycielsko.
- Co ty tu robisz? - odbiła piłeczkę Valerie.
- Ja... to znaczy... wy też chodzicie do Akademii? - patrzyła na nas niepewnie, jakby nie wiedziała, co o tym sądzić.
- Tak, ale ciebie wcześniej tutaj nie widziałam.
- Z kolei ja nie widziałam was w szkole tańca.
Valerie wzięła głęboki wdech i uśmiechnęła się przyjacielsko.
- No dobra, a więc ja i Lambert zapisaliśmy się dzisiaj na zajęcia. Rozumiem, że ty z kolei jesteś nowa w Akademii i nie mieliśmy okazji się jeszcze spotkać?
Dziewczyna skinęła głową i przez chwilę staliśmy w krępującej ciszy.
- Wygląda na to, że będziemy mimo woli często na siebie wpadali. - przerwała milczenie brunetka - Więc wartałoby się przedstawić. Ja jestem Lena. Lena Bethune.
Bethune? Gdzie ja to wcześniej słyszałem? W jednej chwili przypomniałem sobie. Valerie najwyraźniej też, bo krzyknęła zdumiona.
- Co się stało? - spytała Lena widząc nasze zszokowane miny.
- Czy twoja mama pracuje może w recepcji? - odparła pytaniem Valerie.
W jednej chwili dziewczyna zrozumiała. Uśmiechnęła się promiennie i powiedziała:
- A, no tak. Zdążyliście ją już poznać... Czyli ty jesteś Lambert, a ty?
- Valerie.
- Miło mi was poznać Valerie i Lambercie. Swoją drogą, na jakie zajęcia się zapisaliście?
- Rock and roll. - opowiedzieliśmy jednocześnie.
- Ekstra! Też tańczę rocka! To jak? Widzimy się w poniedziałek, no nie? - powiedziała odchodząc i mrugnęła do nas na pożegnanie.
(Valerie?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)