Przez całą drogę ze szkoły, szedłem za tą ciemnowłosą dziewczyną, która dzisiaj wpadła na mnie ze swoim stosem kartek. Ładnie zapisanych, estetycznych kartek, które zapewne były jej referatem. I które skończyły jako pogniecione, bo nie uważałem jak łażę. Jak zwykle. A ona jeszcze za to przepraszała... Wyraźnie wiadomo było przecież, że wszystko to moja wina.
W pewnym momencie spojrzała na mnie, ale po chwili odwróciła wzrok, nie przerywając powrotu do domu. Oczywistym wydało mi się, aby ją przeprosić.
- Cześć! - podbiegłem do nowo poznanej brunetki i z uśmiechem podałem jej rękę. - Bellamy Blake, a ty...
- Riley Jane Black - dziewczyna uścisnęła ciepło moją rękę i wyszczerzyła od ucha do ucha. Sympatyczna osóbka. Najwyraźniej.
- Słuchaj - niepewnie zacząłem rozmowę, której głównym celem było przeproszenie, za rozsypanie referatu z samego rana. - Chciałem przeprosić za dzisiaj. Nie uważałem, jak łażę. Mam nadzieję, że twoja praca przez to nie ucierpiała.
- Nie za bardzo - Riley zaśmiała się, o mały włos nie wyracając się na lodzie.
W ostatniej chwili podtrzymałem ją lekko, tak aby nie upadła. Ciemnowłosa zarumieniła się i dalej, podniosła o własnych siłach.
- Jestem niezdarna, strasznie niezdarna - podkreśliła, patrząc na mnie wielkimi oczami ozdobionymi w delikatnie wytuszowane, długie rzęsy.
- To się zdarza - uśmiechnąłem się do niej i aby podkreślić prawdziwość mojej tezy, sam postanowiłem "przypadkowo" porządnie się wywalić.
To zdecydowanie wyrwało moją towarzyszkę z zadumy i pomogło w rozluźnieniu atmosfery. Droga do akademika przebiegła nam, a raczej na pewno mi - bardzo przyjemnie. Gdy stanęliśmy na korytarzu, z zamiarem rozejścia się, każde do swoich pokoi, zapytałem:
- Z czego napisałaś tą pracę?
- Biologia - oznajmiła Riley naprędce. - Do tego mam smykałkę.
- Tak się dziwnie składa, że ja też. I bardzo chętnie przeczytam o GMO - uśmiechnąłem się do brunetki i podciągnąłem plecak, zwisający z ramienia.
- Nie do wiary - dziewczyna spojrzała na mnie podejrzliwie, a na jej twarzy malował się szelmowski uśmiech. - Zobaczymy więc, co potrafisz.
- Uwierz mi, że dużo. - przekonywałem ją do swojej racji, a przecież była to prawda. Przedmioty ścisłe to coś co lubię.
- Sprawdzimy to, Bellamy - Riley poprawiła włosy z uśmiechem. - Wpadnij do mnie, a przepytam cię z GMO.
- Uważaj, żeby to nie skończyło się na uczeniu ciebie - zażartowałem. - Przyjdę, jak tylko zaniosę rzeczy.
- Nie ma na co czekać! Lecimy teraz!
Jak grzeczny piesek, ruszyłem za nowo poznaną koleżanką. Starałem się z każdym w akademii nawiązywać do rozmów i przedstawiać z jak najlepszej strony. Towarzyszyło mi wrażenie, że tym razem, mogę jednak czuć się swobodnie. Przecież przez całą drogę powrotną byłem sobą. Pierwszy raz - kompletnie.
(Riley? Uczymy się tej biolki?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)