Od Lucy CD Leny

Wstałam ze schodów i otrzepałam się. Czułam się nieswojo i głupio.
- Dziękuję. - powiedziałam cicho i zeszłam po schodach.
Trafiłam do stajni i przydzielono mi klacz o imieniu Pompeja. Weszłam do boksu i pogłaskałam klacz po chrapach. Ta jakby uśmiechnęła się i trąciła mnie pyskiem. Wyjęłam z kieszeni mały przysmaczek i podałam klaczy. Wyszłam z boksu po sprzęt i osiodłałam konia. Wzięłam wodze do ręki i wyprowadziłam Pompeję z boksu. Dostojnie szła obok mojego prawego boku, aż dotarłyśmy na maneż. Stałam w bezpiecznej odległości od wejścia i czekałam na znak instruktorki. Pokazała mi, że mogę wejść i wsiąść na konia. Po chwili siedziałam w siodle. Znowu. Ostatnio robiłam to z Figarem, w konkursie skokowych koni myśliwskich. Lecz zebrałam się i skróciłam wodze. Do ogrodzenia maneżu podeszła dziewczyna, którą widziałam na korytarzu. Wsadziłam nogi w strzemiona, odetchnęłam i ruszyłam. Jechaliśmy stępem. Wszystkie ćwiczenia wykonywałam dobrze i instruktorka mnie pochwaliła. Kocham indywidualne jazdy!
- Lena, a ty tu po co? - odezwała się instruktorka do dziewczyny siedzącej na ogrodzeniu.
- Dobry wieczór, pani Lauro. Ja patrzę na naszą nową koleżankę. - odparła uprzejmie.
- Dobrze, ale bez wygłupów. - odpowiedziała p. Laura i skupiła się na mnie. - No, do kłusa!
Dałam łydki Pompeji i posłusznie przyspieszyła. Gładko i w rytmie anglezowałam i przejeżdżałam przez drążki.
- Proszę pani, mogłabym... Zagalopować? - zapytałam.
- Jasne, za zakrętem płynnie przejdź do galopu. - odpowiedziała z uśmiechem.
Posłusznie zagalopowałam i tym sposobem skończyłam jazdę. Zsunęłam się niechętnie z siodła i odprowadziłam klacz do boksu. Należało jej się czyszczenie i dużo pieszczot.
Gdy Pompeja była już zrobiona na tip-top, zaczęłam ją głaskać.
- Nieźle jak na pierwszy raz. - podeszła do mnie Lena z uśmiechem.
- Dzięki... Jestem Lucy. - podałam jej rękę z uśmiechem. - Jutro sobota... Masz może ochotę pojechać ze mną na przejażdżkę?


< Lena? Cieszę się :3 >