niedziela, 24 marca 2019

Od Gai C.D Riley

Poprawiłam się na łóżku brunetki, jednocześnie starając się wymyślić jakieś sensowne zajęcie dla nas. Można by rzec, że oglądanie filmu jest nieco banalne, lecz pasuje idealnie do herbaty, lecz kompozycja herbaty i przyjacielskiej rozmowy wydawała się jeszcze atrakcyjniejsza.
- Może najpierw się ciebie spytam…- zaczęłam, spoglądając na Nilaya, który chyba polubił moje kapcie- Powiedz mi, kto nakazał, bo raczej nie zakazał, odśnieżać ci chodnik?
Dziewczyna prychnęła.
- Uwierz mi, sama z siebie bym się do tego nie zabrała. Za wszystkim stoi nasza urocza dyrektora, instruktorka, pani Rose. - odparła, specjalnie akcentując nazwisko kobiety. - A ciebie kto do tego zagonił?
- Pani Alison Tipton – pewnie myślała, że sprawi mi to przyjemność.
- Taaak, jakby instruktorzy nie wiedzieli, że odśnieżanie nie jest dla nas.
Tym skromnym wstępem rozpoczęłyśmy dosyć długą, mającą w sobie dużo treści, rozmowę, na temat naszej akademickiej kadry oraz naszych uroczych wierzchowców, które naprawdę często dają nam w kość. Riley zaczęła również pogawędkę na temat różnic między końmi prywatnymi a szkółkowymi.
- Gaia, a kiedy ty wreszcie przerzucisz się ze szkółki jeździeckiej, na stajnię z prywatnymi? - zapytała się mnie przyjaciółka, odstawiając kubek z herbatą na mały stolik.
Uniosłam i opuściłam brwi.
- Czy ja wiem? Pewnie za niedługo, przynajmniej taką mam nadzieję.
Koń rzeczywiście miał się pojawić w stajni za niedługo, lecz nie wiedziałam dokładnie kiedy. Miałam jednak nadzieję, że nie będę musiała czekać paru miesięcy – aż tak długo nie potrafię czekać.
Rozmowa szybko zeszła z tematu koni na szkołę. Zaczęłyśmy narzekać na ilość zadawanych prac domowych i nauczycielach, którzy nie chcieli nam nieco odpuścić. W pewnym momencie Riley zaproponowała mi jazdę w teren lub na hali, gdyż, jak to ona powiedziała:
- Chodźmy pojeździć, chce mi się pojeździć, proszę, chodźmy pojeździć!
Oczywiście, nie mogłam odmówić. Mimo krótkiej nieobecności w stajni już stęskniłam się za Kleopatrą (chociaż wątpię, że ze wzajemnością). Bez zastanawiania odgoniłam pupila Riley od moich kapci, po czym szybko je założyłam i wybiegłam z pokoju. Wcześniej umówiłyśmy się z brunetką w stajni, za dziesięć minut – nie chciałam, żeby dziewczyna musiała na mnie czekać. Po wejściu do pokoju podbiegłam do komody, z której wyjęłam granatowe bryczesy, granatową bluzę i całą resztę mojego dobytku. Szybko się ogarnęłam i wybiegłam z mojego mieszkanka. Ruszyłam biegiem do wyjścia z akademika, po drodze wpadając na dziewczynę.
- Spokojnie, spokojnie, gdzie się tak śpieszysz? - spytała się mnie ze śmiechem.

Riley? c:
378 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)