- Hejka, co porabiacie? - usłyszałam głos Esmeraldy dobiegający od strony drzwi.
Obydwoje z Camille'm jednocześnie podnieśliśmy wzrok z nad czytanych książek. W kącikach ust Esme błąkał się uśmiech, prawdopodobnie w reakcji na naszą synchronizację. Upiłam łyk herbaty z kubka, który trzymałam w ręce i odpowiedziałam, unosząc jedną brew w górę.
- Cieszymy się chwilą wolnego czasu, czytając książki i popijając herbatę - umieściłam zakładkę między kartki książki, po czym wstałam, ruszając w stronę Esme. - Co cię sprowadza?
- Pani Rose chce nas widzieć w stajni, nie pytaj o co chodzi, bo nie wiem, ale pewnie coś nieprzyjemnego. Lepiej do końca pozostać w błogiej nieświadomości - odpowiedziała dziewczyna, rozglądając się po pomieszczeniu. - Fajna choinka - po wnikliwszym przyjrzeniu się jej, dodała - Choć dziwi mnie brak piernikowych ozdób. Skoro jedną z lokatorek tego pokoju jest sławna na całą akademię mistrzyni cukiernictwa... - zawiesiła znacząco głos, na co prychnęłam tylko. Jej uwaga była sporo przesadzona.
- Cóż, może to zmienię? - rzuciłam jednak, odwracając się w stronę Camille'a, który zdążył już wrócić do lektury. - Idziemy z Esme do stajni, jakby ktoś nas szukał. A, i jak słyszałeś, musimy zrobić pierniki. Kolejne. Także możesz już naszykować, co trzeba - mrugnęłam do niego porozumiewawczo. Złapałam wiszącą na wieszaku przy drzwiach kurtkę i wyszłam z pokoju za Esmeraldą, a Ghost w ostatniej chwili przecisnął się za nami na korytarz.
~•~
- Dobra, Camille, jestem, zabieramy się do roboty - rzuciłam od progu, rzucając kurtkę na wieszak i czym prędzej odchodząc na bezpieczną odległość, zanim Ghost otrzepał się z resztek topniejącego śniegu. Krople wody trafiły na wszystko dookoła. Na szczęście nie było to błoto, więc ominęło mnie sprzątanie po nim bałaganu.
Mój współlokator, jak się okazało, zdążył już zabrać się do pracy. Wykrawał właśnie wzory w rozwałkowanym dość grubo cieście, a obok niego leżała blaszka z już upieczonymi piernikami, a w piekarniku dostrzegłam kolejne.
- No, no, no, widzę, że praca wre - zaśmiałam się, podchodząc do blaszki z wystygniętymi piernikami i zaczynając przekładać je na specjalną siatkę. Od razu też skubnęłam jedno ciastko.
I aż się zachłysnęłam, gdy go spróbowałam. Było... obrzydliwe.
- Co się stało? - spytał zaniepokojony Camille. - Coś źle zrobiłem? Wydawało mi się, że wszystko jest jak w przepisie...
Wyciągnęłam rękę przed siebie, dając znak, że to nie to. Sięgnęłam po szklankę, napełniłam ją wodą i opróżniłam niemal jednym haustem.
- Nie - wycharczałam, biorąc do ręki szklany słoiczek, który zobaczyłam na blacie, a w którym trzymałam... no właśnie. W identycznych słoiczkach trzymałam cukier i sól. Zazwyczaj tą drugą kupowałam himalajską, więc miała charakterystyczny, różowy kolor, ale ostatnio...
- Sprawdzałeś, co jest w słoiku? - zapytałam, jednocześnie wkładając palec do dzierżonego przeze mnie naczynia i na czubek palca nabrałam nieco jego zawartości. Spróbowałam.
Jaaasne... Sól.
- Nie pomyślałem... - Camille wydawał się nieco zażenowany obecną sytuacją. Poklepałam go przyjacielsko po ramieniu, mijając go w drodze do piekarnika, żeby wyjąć drugą blaszkę.
- Też bym nie pomyślała. W sumie to moja wina, bo nie oznaczyłam tego - uśmiechnęłam się do chłopaka. - Na całe szczęście to pierniki do dekoracji, nie jedzenia, także ich smak ma niewielkie znaczenie.
Wspólnie skończyliśmy pieczenie, a potem zabrałam się za dekorowanie. Zaproponowałam Camille'owi, żeby też spróbował, ale odpowiedział tylko grzecznie, że mi to wychodzi o niebo lepiej i że woli zostać przy wiązaniu sznurków i zawieszaniu gotowych ozdób na choince.
527 słów
+20 punktów prezentowych ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)