poniedziałek, 10 grudnia 2018

Od Camille'a C.D Holiday

Przez chwilę nie wypowiadałem ani słowa, gładząc delikatnie po chrapach konia mojej towarzyszki.
- Wielce pragnę posiadać wierzchowca - szepnąłem.
Rozmarzyłem się, więc gdy już udało mi się wrócić na ziemię, zmieszany musiałem przyznać się, że jej nie słuchałem.
- Mogłabyś powtórzyć? - Posłałem w jej stronę łagodzący sytuację uśmiech.
Holiday zaśmiała się nerwowo.
- Zapytałam, czy chciałbyś sprawdzić, jakie atrakcje czekają nas w środku, ponieważ obeszliśmy już wszystkie stajnie i pastwiska - powtórzyła uprzejmie, za co byłem jej dozgonnie wdzięczny.
- Z przyjemnością - odparłem krótko.
Wymaszerowałem z domu u boku wakacyjnej Holiday. Tak, to słowo akurat znałem. Nie było aż tak źle z tym moim angielskim! Podczas gdy dziewczyna kierowała się spokojnym krokiem w stronę majestatycznego gmachu, ja obserwowałem jej nogi, aby dopasować do ich ruchów swój krok. Kiedy mi się to udało, szliśmy prawie jak żołnierze. Dumnie zadarłem głowę, ponownie pogrążając się we własnych myślach, jednak już wkrótce poczułem na sobie pytający wzrok Holiday. Machnąłem ręką, powracając do naturalnego rytmu i długości kroku. Zauważyła, a przecież nie miałem zamiaru się zbłaźnić. Do końca drogi żadne z nas się nie odezwało, ale nie przeszkadzała mi cisza. Dla niektórych to sytuacja z gatunku niezręcznych, lecz wolałem odebrać ją jako okazję do wsłuchania się w dźwięki, jakie oferowała akademia. Rżące konie w oddali, szum wiatru... To wszystko sprawiało, że stawałem się spokojniejszy. Powolnym tempem minęliśmy tor wyścigowy oraz piaszczysty plac przeznaczony do ujeżdżenia. Dotarliśmy do pokaźnych rozmiarów hali. Holiday zatrzymała się, więc stanąłem i ja. Wyglądała, jakby nasłuchiwała.
- Trening jest w toku - stwierdziła istnie naukowym tonem. -Nie sądzę, żeby wchodzenie tam było korzystne.
- A co jest tam? - Wykazałem inicjatywę na mojej wycieczce poznawczej i wskazałem na mniejszy budynek przyległy do hali, którego drzwi były uchylone.
- Tam? -upewniła się Holiday. - To karuzela i lonżownik. Dalej są jeszcze baseny. Jeśli jesteś zainteresowany skokami, za tamtym budynkiem zlokalizowano piaszczysty parkur, więc możemy rzucić na niego okiem albo od razu skierować się do pomieszczeń administracyjnych.
- Nie mam żadnej specjalizacji, więc nie sądzę, żeby skoki obchodziły mnie bardziej niż plac przeznaczony do ujeżdżenia - powiedziałem.
Czułem, że zbyt mało się udzielam, co było dla mnie typowe. Chciałem zapytać o jej ulubiony sport, ale wyprzedziła mnie.
- Moja Sydney sprawdza się w rajdach długodystansowych, a ja uwielbiam patrzeć, jak sprawia jej to przyjemność - powiedziała, a jej głos rozpogodził się już na początku, kiedy tylko wspomniała imię ukochanego wierzchowca.
Wywołało to uśmiech na mojej twarzy. Szczęście innych było moim szczęściem.
- Wiesz co? Bardziej niż wnętrze szkoły i pokoje administracyjne interesuje mnie tutejsza natura - powiedziałem w końcu, korzystając z chwili, w której udało mi się nawiązać kontakt wzrokowy z Holiday.
Miałem wrażenie, a może raczej nadzieję, żeby mnie słucha. Powinna wyłapać sugestię wspólnego wypadu w teren. Ona konia już ma. Ja mógłbym z odrobiną szczęścia pofatygować się u instruktora o jednego ze szkółkowych wierzchowców.

Holiday?

456 słów= 3p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)