Słowa wypowiedziane przez Caroline, długo dźwięczały mi w uszach. Czyżby alkohol, który spożyła, zaczął płatać jej figle? Nastolatka, odłożyła butelkę, a ja skupiłem wzrok na jej zmieszanej twarzy. Nawet w stanie nietrzeźwości, zachwycała mnie swoim pięknem. Zaczerpnąłem większej dawki powietrza i podszedłem do zamyślonej brązowookiej, która nadal miała wlepiony we mnie swój wzrok. Delikatnie chwiała się na boki, utwierdzając mnie w przekonaniu, że wypiła już dzisiaj za dużo alkoholu. Zegary wskazywały przekroczoną już mocno godzinę drugą. Przeciągnąłem dłonią po gładkiej skórze na policzku dziewczyny i musknąłem jej usta, delikatnie, siłą porównywalną do skrzydeł motyla. Kobieta pod wpływem mojego dotyku, przymknęła oczy i lekko odchyliła głowę, dając mi większy dostęp do jej ciała. Czując dobrze znany mi zapach alkoholu, nie chciałem, by w dalszym ciągu kontynuowała tutaj swoją zabawę, moją głowę zamartwiał fakt, że mogłoby się to skończyć z marnym skutkiem. Nie uprzedzając dziewczynę, pochwyciłem ją na ręce, niczym pannę młodą, i przebijając się przez tłum ludzi, dotarłem do drzwi. Natrafiając na zimne spojrzenie Victora, posłałem mu lekki, sarkastyczny uśmiech i opuściłem salę, z przysypiającą już, Caroline.
- Chyba troszeczkę za dużo wypiłaś, wiesz? - mruknąłem, w akompaniamencie odgłosu moich kroków, szerzących się po schodach. - Zaszkodziło ci to, Kwiatuszku.
- Wcale nie wypiłam aż tak dużo. - wybełkotała, robiąc ogromne przerwy między wyrazami. Z tyłu głowy współczułem dziewczynie jutrzejszego kaca, zachowując jednak nadzieję, że nie przechodzi jego aż tak tragicznie. Nie kontynuując rozmowy, ruszyłem wzdłuż korytarza do drzwi naszego pokoju i z towarzyszącą mi trudnością, otworzyłem je kartą, która upadła mi zaraz po przekroczeniu progu. Bezwładne ciało dziewczyny, ułożyłem na swoim łóżku i udałem się w poszukiwaniu jej koszulki, w której zazwyczaj spała. Biała tkanina leżała pod dużą, miękką poduszką. Wracając do śpiącej nastolatki, przyjrzałem się jej dziewczęcym rysom twarzy, które teraz, wyglądały tak niewinnie, jak te niemowlęce. Próbując być jak najdelikatniejszym, pozbyłem się jej butów i sukienki, na której miejsce wskoczyła luźna koszulka. Próbując zająć się czymś innym, niż wcześniejszym widokiem półnagiej Caroline, udałem się do łazienki, z zamiarem zmycia z siebie stresu dzisiejszego, jak i tego wczorajszego, którego napędziła mi Velvet z moją współlokatorką. W pomieszczeniu panował totalny bałagan, ubrania i kosmetyki dziewczyny walały się po całej powierzchni podłogi. Ze szwajcarską wręcz dokładnością, pokonałem usłany mi tor przeszkód i zrzucając z siebie całą odzież, wstąpiłem do dużej kabiny. Gorąca woda, zalała całe moje ciało, czułem, jak wszystkie mięśnie rozluźniają się pod jej wpływem. Długo stałem bezczynnie pod deszczem wody, przyglądając się swoim przedramionom, próbując policzyć każdą, małą bliznę. Były niezliczone, tworzyły jasne szlaczki na mojej skórze, dając mi pamiątkę na całe życie, które w aktualnym momencie stało przede mną otworem. Zastanawiałem się nad tym, jak duże mam szczęście. Spotkałem przecudowną dziewczynę, która chyba odwzajemniała moje uczucia, wspaniałych trenerów, którzy rozwijali moją pasję i Velvet, dziecko szczęścia, które część swoją energii oddawało mnie. Dostałem niesamowitą szansę na rozwój oraz osiągnięcia, i nie miałem zamiaru jej zaprzepaścić przez narkotyki.
Obudziłem się pod wpływem dotyku na moim ramieniu. Nie był gwałtowny, czy silny, przypominał raczej delikatny uścisk dłoni. Z niechęcią odwróciłem się do mojego napastnika, którym okazała się uśmiechnięta Caroline. Zmrużyłem oczy, gdy do pokoju wpadły pierwsze promienie słoneczne w tym roku.
- Wstawaj, zaraz obiad. - powiedziała i podniosła się z łóżka. Przeglądając się w lustrze, poprawiała rękawy dopasowanego golfu, którego kolor przypominał barwę jej pełnych ust. Biorąc większą dawkę powietrza, podniosłem się bezszelestnie z łóżka i przeciągnąłem, zastałe mięśnie. Zbliżyłem się do szatynki i objąłem jej talię dłońmi. Głowę położyłem na jej drobnym barku i przyjrzałem się uważnie naszej dwójce, która odbijała się w dużym lusterku. Złożyłem całusa na jej policzku i odwróciłem ją w swoją stronę, by mieć możliwość spojrzenia w piękne oczy nastolatki. Moje ręce cały czas oplatywały mocno jej sylwetkę, nie śniąc nawet o jej puszczeniu.
- Jesteś piękna. - mruknąłem do jej ucha i lekko musknąłem jej wargi, czekając na dalszy ruch ze strony Caroline, która wodziła swoim spojrzeniem po mojej twarzy. Nie odezwała się ani słowem, a wygłodniale wpiła się w moje usta, coraz mocniej na nie napierając. Z delikatnym zaskoczeniem, zacząłem odbijać ten przyjemny atak, i przejmować inicjatywę ognistego pocałunku, który zdawał się trwać nieskończoność. Oderwaliśmy się od siebie dosłownie na sekundę, by zaczerpnąć chociaż odrobiny powietrza, aby ponownie zatopić się w swoich ustach. Szatynka niespodziewanie potknęła się o łóżko, lądując na swoim materacu. Z lekkim uśmiechem, nachyliłem się nad nią i zacząłem słać całusy po jej żuchwie i mało odsłoniętej szyi. Przez ułamek sekundy, spojrzałem w oczy Caroline, które wyrażały mi zgodę na pozbycie się jej koszulki, dając mi większy dostęp do ciała. Koszulka wylądowała po drugiej stronie łoża. Ustami błądziłem po brzuchu współlokatorki, zatrzymując się czasami przy szyi i piersiach dziewczyny. Lekkie westchnięcia wydawane przez nią, pobudzały każdą moją część, wzbudzały we mnie jeszcze większe pożądanie. Moje rozgrzane dłonie dopadły do rozpięcia zamka od spodni. Poczułem, jak paznokcie, Caroline, delikatnie wbijają się w moje łopatki. Sprawnie pozbyłem się jeansów, odrzucając je na dywan. Całowałem uda dziewczyny, buziak za buziakiem, pozostawiając w niektórych miejscach malinki. Po chwili jednak, moje palce wsunęły się pod plecy nastolatki i dopadły do rozpięcia biustonosza. Na widok odsłoniętego biustu, moje oczy błysnęły, co najpewniej nie uszło uwadze szatynki, która lekko się zaśmiała. Moja dłoń spoczęła na prawej piersi, delikatnie ją ugniatając. Lewa była pieszczona przez mój język, okalając twardą brodawkę. Ciche jęki stawały się coraz głośniejsze, długie, smukłe palce dziewczyny, wplątane były w burzę moich włosów. Wróciłem na chwilę do ust, składając na nich milion drobnych całusów. Caroline przegryzła wargę, gdy oddaliłem się do koronkowego materiału jej majtek. 'Niechcący' zahaczyłem o niego ręką i sprowadziłem go na ziemię, odsłaniając największy skarb szatynki. Delikatnie pocałowałem gładki wzgórek łonowy, a po tym zawędrowałem do kobiecości. Językiem zacząłem wykonywać coraz to szybsze ruchy, doprowadzając Caroline do szaleństwa. Krzyczała i prężyła się na łóżku, zaciskając dłonie na białej pościeli. Uśmiechnąłem się, czując, że dziewczyna co chwilę napina i rozluźnia mięśnie swojego ciała. Widząc, że nastolatka jest już prawie u szczytu, zaprzestałem swoich działań i podniosłem się z klęczek. Czując coraz bardziej rosnące napięcie w bokserkach, zsunąłem je. Nachyliłem się do ust kobiety i jeszcze raz zachłannie je pocałowałem, czule wpatrując się w brązowe, przepiękne oczy.
- Harry, bo ja nigdy nie... - westchnęła, nie kończąc, wbijając swój wzrok w leżącą obok jej głowy poduszkę. Zacisnąłem swoje szczęki, analizując wiele znaczącą dla mnie informację.
- Jeśli nie chcesz, zrozumiem. - powiedziałem i zassałem lekko skórę na szyi dziewczyny, pozostawiając tam swoją mocną pieczęć. Caroline pokiwała jednak głowę, utwierdzając mnie w dalszych poczynaniach. Dłonią nakierowałem swoje członka na kobiecość szatynki. Lekko naparłem, i nachylając się nad ciałem brązowookiej, pchnąłem z całej siły, pozbawiając nastolatkę cnoty. Oszołomiona delikatnym bólem brązowowłosa, ukryła swoją twarz w moim ramieniu, delikatnie jęcząc. Jej dłonie zajęły stałe miejsce na moich łopatkach. Długie paznokcie wbijały się w moją skórę coraz mocniej, wzrastając wraz z prędkością moich ruchów. Jej jęki były muzyką dla moich uszu, czymś zachęcającym do jeszcze mocniejszych pchnięć, przyśpieszając przy każdym z nich. Syknąłem przeciągle, czując, jak dziewczyna lekko się spięła.
- Ja.. już.. nie daję rady. - krzyknęła, odchylając głowę. Cały czas przegryzała swoją wargę, tłumiąc swoje krzyki, które coraz bardziej niosły się po naszym pokoju.
- Wytrzymaj, jeszcze chwila. - westchnąłem. Moje ruchy stały się jeszcze silniejsze, aż wreszcie poczułem swoje największe spełnienie. Caroline zaczęła drżeć w fali przyjemności, wykrzykując moje imię. Głęboko oddychając, opadłem na jej klatkę piersiową, składając ostatni pocałunek na jej mostku.
Caroline? Wreszcie! <3
1202 słowa = 6 punktów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)