W mieście miała odbyć się parada. Nie został określony temat. Władze miasta chciały pokazać Porec jako barwne, ciekawe miejsce, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Taką promocję ja lubię! Nie sądziłem jednak, że już na start będę rozdarty... Studia zaoczne oferowały udział w paradzie w strojach na wzór starożytnych Rzymian, jednak to z Akademią Magic Horse, gdzie mieszkałem i rozwijałem konną pasję, łączyło mnie znacznie więcej, ale oni planowali pokazać się na kopytnych. Decyzja wymagała dogłębnego przemyślenia. Większość osób z akademii jechała na własnych koniach, więc pod tym względem uczelnia w Porecu miała przewagę, ponieważ oferowali strój każdemu. Wkrótce dowiedziałem się jednak, że wierzchowca dzierżawionego liczą jako własnego w ten szczególny dzień. Znów byłem w kropce. Niektórzy mówią, że z pomysłem należy się przespać, więc to zrobiłem i ja. Okazało się to jedną z lepszych decyzji dotychczas. Dnia kolejnego wpadłem na pomysł, żeby połączyć oba zainteresowania. Przecież mogłem zostać legionistą na koniu, nie? Musiałem tylko zapytać, czy końskie elementy są dostępne w rekonstrukcyjnym kantorku na wydziale. Okazało się, że ludzie ze studiów byli pozytywnie zaskoczeni pomysłem. Udało się skombinować uzdę oraz siodło stylizowane na epokę. Przerażała mnie tylko wizja jazdy bez strzemion, których wtedy jeszcze nie wymyślono, więc poświęcałem więcej uwagi tej znienawidzonej czynności, kiedy ćwiczyłem. O Ice Tea się nie bałem. Była dzielną, lojalną klaczą. Nie miała tendencji do częstego płoszenia się, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że wybrałem właściwego konia do dzierżawy, aby pojechać z nim na paradę. W wyczekiwanym dniu również nie sprawiała problemów. Jedynie zaciekawił ją mój niecodzienny strój. W starożytnym ekwipunku chodziła początkowo trochę sztywno, ponieważ nie została przyzwyczajona do innej budowy zestawu, ale szybko się rozluźniła. Moja dzielna Ice Tea! Na paradę zgłosili się też inni uczniowie. Jedni postawili na prostotę, przyodziewając konie jedynie w kolorowe czapraki, inni wyglądali, jakby urwali się z Rio. Bez względu na to, jak wyglądali, podziwiałem każdy strój z osobna. Była ubrana stylowo Gaia na Kleopatrze z turkusową derką zarzuconą na grzbiet, Ana w babeczkowym kapeluszu na majestatycznym Mon Cherie w zestawie w landrynkowym kolorze, Holiday w sukience na Sydney okrytej zwiewnym materiałem i wielu innych. Ja sam czułem się dziwnie w starożytnym stroju, ale nie można powiedzieć, że źle. Wyobrażałem sobie siebie podczas triumfu rzymskiego wodza. Czy byłem kawalerzystą Cezara znanego ze swoich brawurowych zwycięstw? A może to zwykła parada w ramach spełniania zachcianek Kaliguli - cesarza rzymskiego, który senatorem mianował konia o imieniu Incitatus? W kwestiach fikcji historycznej miałem naprawdę bujną wyobraźnię. Paradzie przygrywała orkiestra, co tym bardziej przywodziło mi na myśl pełne majestatu triumfy wojska. Muzyka miała też swoje ciemne strony. Niektóre konie wyglądały na zdenerwowane dźwiękami trąb czy werbli. Powodowało to też brak możliwości rozmów, ponieważ zwyczajnie nie słyszałbym rozmówcy, więc wesołe pogawędki w trakcie odpadały. Musiałem skupić się na utrzymaniu Ice Tea w ryzach. Na paradę przybyło wiele osób z zewnątrz, więc klacz z zaciekawieniem wyciągała łepetynę w stronę tłumu za barierkami, kiedy pochód ruszył. Dzieci wyciągały rączki w stronę Ice Tea, a ona korzystała z darmowych głasków. Mimo pozytywnego wydźwięku jej zachowania kazano mi wrócić do szyku, aby go nie wyłamać. Paradę urozmaicałem, raz po raz machając moją atrapą miecza, która połyskiwała w słońcu jak prawdziwa broń. Wszystkie konie szły stępem. Chociaż westernowa klacz chciała przyspieszać z podekscytowania, hamowałem ją pomocami jeździeckimi. Koniec końców zaprezentowaliśmy się dobrze. Dla konia był to dobry sprawdzian skupienia, dla mnie - jazdy bez strzemion. Muszę jednak przyznać, że Ice Tea nie oduczyła się pchania łba do każdego. Kiedy parada się skończyła, ona nadal lgnęła do ludzi, którzy podeszli, aby ją pogłaskać. Nie miałem nic przeciwko. Niech ma coś od życia! Powiem szczerze - na paradzie uczelniana krzyżówka zrobiła szał! Jedynie ja mogłem narzekać z powodu tak długiej jazdy bez strzemion, ale sam się o to prosiłem. Udany dzień, ciekawa przygoda!
621 słów= 3p.
Za wykonanie zadania 30 punktów, za długość 3 punkty, czyli razem 33 p..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)