Odetchnąłem z ulgą, kiedy skrupulatna instruktorka opuściła halę. Mogłem przysiąc, że przez całą jazdę czułem jej wzrok na sobie! Byłem świadomy swoich błędów - popełnia je przecież każdy. Mimo drobnych niedociągnięć miałem przeświadczenie, że poszło mi całkiem nieźle, a przydzielenie do grupy średnio-zaawansowanej zaspokoiło ewentualne ambicje. Dla mnie najważniejsze było trzymać poziom i ciągle się rozwijać, a nie gnać do przodu, taranując przeszkody na mojej drodze. W końcu przyjechałem tu też dla rozwoju osobistego. Usatysfakcjonowany nie zapomniałem o wierzchowcu, który świetnie dawał się prowadzić, mimo że nie wszystkie moje sygnały były tak pewne i jasne, jak bym tego chciał. Podrapałem konia po szyi, tuż obok grzywy, a później przejechałem ręką w stronę siodła, gładząc zwierzę. Dopilnowałem, żeby utrzymać luźną wodzę. Pozwoliłem kopytnemu wyciągnąć szyję. Dopiero potem zwróciłem się w stronę mojej nowej koleżanki.
- Dziękuję, że na mnie liczyłaś - stwierdziłem bez ogródek.
Młoda kobieta zaśmiała się nerwowo.
- Nie ma za co! W akademii panuje tak przyjazna atmosfera, że zdecydowana większość dobrze życzy sobie nawzajem - odparła, posyłając w moją stronę promienny uśmiech.
Teraz Gaia wyjechała na bardziej wewnętrzny ślad, chociaż nadal trzymała należyty dystans. Sytuacja była dla mnie na tyle komfortowa, że mogłem widzieć twarz mojego rozmówcy bez obracania głowy w tył. Kontynuowałem:
- Daj znać, kiedy będziesz potrzebowała solidnego ,,Powodzenia! Dasz sobie radę!". Zjawię się!
- Dobrze wiedzieć. To miłe - odparła, aby zaraz po tym zmienić temat na dotyczący teraźniejszości, nie przyszłej ewentualności. - Ile kółek już zrobiliśmy?
Stanąłem. Szczerze? Nie wiedziałem. Przez chwilę próbowałem oszacować odległość przebytą stępem.
- Czy ja wyglądam na dobrego z matematyki? - Niewiedzę obróciłem w kiepski żart.
- Może tak, może nie - tajemniczo odparła moja towarzyszka. - Doskonale nawiązałeś do koszmaru mojego poranka!
- Czyli nie lubisz matematyki? - Postanowiłem pociągnąć rozmowę dalej.
- Trudno powiedzieć. Nie przepadam. Nauczyciel jest specyficzny. Pewnie już go kojarzysz - odpowiedziała.
- Zapewne. Jeśli mam być szczery, to nigdy jakoś specjalnie nie rozumiałem zagadnień z owego przedmiotu, a strategii rozwiązywania zadań uczyłem się niemalże na pamięć - wspomniałem. - Jedynie z historii jestem lepszy niż przeciętny obywatel.
Uważałem, że dobrze znać swoje mocne strony. Matematyki nie była jedną z nich.
- Ostatnio idzie mi coraz lepiej, ale wolę jazdę konną - powiedziała bez chwili namysłu Gaia.
- Otóż to - zgodziłem się z nią entuzjastycznie.
Wkrótce daliśmy sobie spokój z dochodzeniem, ile kółek już przejechaliśmy. Nasz pobyt na hali chylił się ku końcowi.
Gaia?
376 słów = 3p.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)