poniedziałek, 19 listopada 2018

Od Gale'a C.D Esmeraldy

Dziewczyna usiadła, milcząc, nawet nie racząc na mnie spojrzeć. Chrząknąłem, żeby zwrócić jej uwagę- bezskutecznie. Swój wzrok trzymałem wbity w Esmeraldę. David, który siedział obok mnie, sprzedał mi ostrego kuksańca w żebra.
- Ku*wa...- Jęknąłem, spoglądając na znajomego.- Co chcesz?
- Zakochałeś się?- Zakpił wrednie.
- Zamknij ryja. - Warknąłem, po czym wróciłem do posiłku. Widziałem jak Esmeralda, z wyższością śmieje się z naszego zachowania. Po obiedzie poszedłem do pokoju przygotować się na jazdę.
Dzisiaj na lekcji miałem dosiąść Lemon. Po szybkim oporządzeniu jako pierwszy wszedłem na parkur. Nikt nie przychodził, więc zacząłem stępować klacz. Podczas gdy koń maszerował, ja poprawiłem strzemiona i dopiąłem popręg. Na miejsce przyszła spóźniona pani Cooper, mówiąc: „Dzień dobry". Nie pojawił się nikt inny, więc można powiedzieć, że miałem lekcję prywatną. Instruktorka ułożyła kilka prostych przeszkód. Z każdym dobrze przejechanym rządkiem, Laura ustawiała nowe, wyższe i trudniejsze parkury. Na trybunach pojawiła się Esmeralda, która mnie całkiem rozproszyła. Tuż przed przeszkodą Lemon odskoczyła, a ja wylądowałem na drągach przeszkody.
- Cho*era!- Krzyknąłem. Na moje nieszczęście, upadek zobaczyła Esmeralda, która zaczęła zwijać się ze śmiechu.
- Wstawaj, łap konia i nie przeklinaj na lekcjach.- Powiedziała pani Cooper. Poprzeklinałem jeszcze chwilę pod nosem. Otrzepując się z piachu, podszedłem do konia. Chwyciłem wodze klaczy, usiadłem mocno w siodle i ruszyłem konia do galopu. Lemon pędziła przed siebie, jednak pod moją kontrolą. Po udanym skoku Laura zaklaskała w dłonie.


•~●~•


Poszedłem pod prysznic. Włączyłem chłodną wodę, żeby się orzeźwić i rozbudzić. Zawinąłem się w ręcznik jak naleśnik i wyszedłem z łazienki.
- Hej...- Usłyszałem zza pleców. Obróciłem się i zobaczyłem Esmeraldę!- Piękne siniaki masz na pleckach...
- Co ty tu ku*wa robisz?!- Krzyknąłem zdezorientowany.
- Przyszłam pogratulować wypadku, ale chyba w nieodpowiednim momencie.
- Co ty nie powiesz? - Zaśmiałem się, biorąc ciuchy po czym, poszedłem ubrać się do łazienki. Dziewczyna siedziała na moim łóżku. Gdy się ubrałem, wyszedłem do niej. - Coś jeszcze chcesz?- Esmeralda milczała. Sądziłem, że chce porozmawiać, ale coś ją blokuje. - Może chcesz gdzieś się przejechać?
- Gdzie na przykład?
- Znasz taki klub- White Tiger?
- Nie. Głupszej nazwy nie było?- Zapytała wrednie. Przewróciłem oczami i razem z dziewczyną wyszliśmy z pokoju. Schodząc po schodach, natknęliśmy się na Nami. Po jej minie łatwo było wywnioskować, że jest zaskoczona, widząc nas razem. Mimo to szliśmy dalej. Po wyjściu z Akademii kierowaliśmy się na przystanek.
W autobusie było pusto, więc mogliśmy przebierać w miejscach siedzących. Szybko dojechaliśmy do klubu. Przy wejściu jak zawsze stał ochroniarz, z którym wchodząc, przybiłem żółwika. Usiedliśmy z Esmeraldą przy barze. Nie pytając dziewczyny, czego chce, zamówiłem dwa Mojito. Czekając na drinki, widziałem jak dziewczyna, niechętnie szuka portfela.
- Na koszt firmy.- Uśmiechnąłem się.
- Dzięki...- Mruknęła pod nosem. Esmeralda siedziała sztywna jak głaz, więc postanowiłem ją rozweselić.
- Hej, patrz. - Zaśmiałem się, przykuwając uwagę dziewczyny. Dowiedziałem się od barmana, kto przed chwilą zamówił whisky. Podszedłem do tego gostka, będąc śledzony wzrokiem przez Esmę. - Cześć kolego, mam tu kilka kun. Założysz się, że wypiję to whisky bez dotykania szklanki?
- Ok- Odpowiedział. Przypatrywałem się drinkowi, nerwowo tupiąc nogami. W końcu chwyciłem naczynie i pośpiesznie wypiłem trunek.- Przegrałeś!- Powiedział.
- Tak, tu masz 3 kuny. Whisky kosztował pięć razy tyle. - Powiedziałem, odchodząc. Patrzyłem na Esmeraldę, która zaczęła się śmiać.- Nareszcie się uśmiechasz! - Krzyknąłem.

<Eska? Mer, mer, mer :3>


518 słów=3 pkt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)