wtorek, 22 października 2019

Od Riley C.D Gai

Z bólem serca przyznaję, że wybranie się na przejażdżkę konną wzdłuż linii brzegowej przeznaczonej dla turystów chyba jednak nie było najrozsądniejszym posunięciem, bo o ile zwykłe sesje zdjęciowe specjalnie naszych czterokopytnych towarzyszek nie ruszały, o tyle jeden rozkrzyczany, nadpobudliwy gówniak z torebką cukierków, zdołał skutecznie spłoszyć Kleopatrę, która nie zważając na siedzącą grzbiecie Gaię, ruszyła dzikim galopem przed siebie, chwilę potem pozostawiając dziewczynę na glebie. Momentalnie zeskoczyłam z siodła, ignorując cwałującą już hen daleko Kleo i podbiegłam do przyjaciółki, by sprawdzić na ile poważne są jej obrażenia.
- O mój Boże, n-nic Ci się nie stało? Gaia, żyjesz?! - wykrzyczałam nie mogąc pohamować emocji.
- Tak, tak, spokojnie. Nic mi nie jest... - mruknęła pod nosem, choć wyraz jej twarzy zdawał się mówić kompletnie co innego.
Jedynym plusem całej sytuacji było to, że wylądowała na piasku, który w jako takim stopniu złagodził upadek, o ile w ogóle o jakichś plusach można tu mówić...
- Jesteś pewna, możesz wstać? - zapytałam, na co dziewczyna tylko skinęła lekko głową i oparłszy się o moje ramię powoli podniosła się z gleby.
- A gdzie nasza płochliwa księżniczka? - spytała spostrzegłszy, iż siwki nie ma w pobliżu.
Wzruszyłam ramionami, rozglądając się dookoła, jednak ślady jej kopyt zdążyły już pochłonąć morskie fale. Cholera. Jedynym co na chwilę obecną można było stwierdzić to to, że biegła po prostu wzdłuż brzegu.
- Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nie uciekła daleko... - westchnęłam, podprowadzając Mel bliżej, by blondynka również mogła wskoczyć na grzbiet wierzchowca i po niedługiej chwili ruszyłyśmy na poszukiwania zguby.
Że też nie pojechałyśmy inną trasą, równie dobrze mogłyśmy wybrać kompletnie inny, może trochę bardziej dziki, ale zdecydowanie bezpieczniejszy dla osób jeżdżących konno szlak. Przyznaję, miałam wyrzuty sumienia, bo dobrze znałam tę trasę i powinnam była uprzedzić przyjaciółkę o ewentualnych przeciwnościach, jakie mogą nas tu spotkać, chociaż z drugiej strony trudno było przewidzieć jak zachowa się konkretny koń, a arabka, choć humorzasta, naprawdę nie sprawiała wrażenia lękliwej. Pozory bywają mylące. Oby tylko udało nam się ją znaleźć przed zapadnięciem zmroku.

~•~Jakiś czas później~•~

Niestety, ku naszemu rozczarowaniu dotarłszy aż do samego lasku nie zastałyśmy niczego, co mogłoby wskazywać na obecność siwej.
- Może zawróciła?
- Nie sądzę. Znając życie poleciała prosto w krzewy, w najlepszym wypadku zatrzymała się na małą przekąskę na jakiejś polanie - rzekła blondynka i zsunąwszy się z siodła rozejrzała się po chaszczach - Tu jest chyba za gęsto, nawet gdyby wbiegła między drzewa pozostawiłaby za sobą jakieś ślady, połamane gałązki, cokolwiek... - spuściła wzrok.
Przez dłuższą chwilę zapanowała martwa cisza. Nie miałam pojęcia co powinnam powiedzieć, ani tym bardziej co zrobić, ale jednego byłam pewna - musimy namierzyć Kleo nim zajdzie słońce.
Powoli podeszłam do dziewczyny i nie wiedząc co zrobić, położyłam dłoń na jej ramieniu - Nie martw się, znajdziemy ją. - przygryzłam wargę i wyciągnąwszy z plecaka lonżę podałam ją zielonookiej - Przywiąż czarną i proszę, poczekaj tu na mnie chwilę.

Gaia?
460 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)