sobota, 31 grudnia 2016

Od Cassandry C.D Ivana

Popatrzyłam na tego przyjaźnie nastawionego siwka o lśniących oczach i od razu zrobiło mi się cieplej na sercu. Był po prostu idealny...
- Jak chcesz będziesz mogła na nim pojeździć- na ogół niepozorne słowa Ivan'a kompletnie wybiły mnie z rytmu.
Ja? Jeździć? W sensie, że tutaj... przy wszystkich? Momentalnie zrobiło mi się okropnie gorąco. Wizja poniesionej przez konia mnie, a następnie zaliczającej glebę twarzą nie była przekonująca. Absolutnie, co pomyśleliby sobie o mnie ci wszyscy uczniowie? Przecież ledwie nauczyłam się jeździć w galopie, a do tego to wszystko działo się tak dawno.
- Dobrze się czujesz, wydaje mi się że zbladłaś?- zapytał jakby lekko zaniepokojony na co natychmiastowo pokręciłam głową
- Nie... wszystko dobrze. Ja po prostu wolałabym obejrzeć resztę tych wszystkich budynków...- wymamrotałam nieco speszona i nerwowo pociągnęłam końcówki swoich włosów, robiło się coraz bardziej niezręcznie.
Chłopak zmarszczył brwi, widać, że zupełnie nie uwierzył w moje tłumaczenie. W sumie nic w tym dziwnego.
- Okay...- zająknął się i uprzednio gładząc konia po pysku, ruszył w stronę padoków- Za mną- dodał, wychodząc ze stajni
Nieco się skuliłam, ale wbrew sobie ruszyłam za chłopakiem. Może nawet go polubiłam... a może to zbyt mocne słowo? Raczej zaakceptowałam. Ale nadal wolałam być sama w swoim pokoju pod obszernym puchatym kocem. Czułam, że mogłabym spędzić tam resztę życia. Po prostu z dala od wszystkich... ludzi.
Gdy szliśmy pomiędzy padokami, zaczęłam uważnie lustrować wzrokiem najbliższe otoczenie. Konie spacerowały dookoła radośnie podskubując źdźbła trawy, a uczniowie Akademii spacerowali alejkami pogodnie rozmawiając. Co jakiś czas ktoś nowy rzucał krótkie: "cześć" w moim kierunku, na które odpowiadałam zazwyczaj cichym burknięciem. Czułam się bardzo nieswojo w tak licznym tłumie. Wydawało mi się, że Ivan również ma dość mojego drętwego towarzystwa. To wydawałoby się zrozumiałe.
- I znów musimy podejść pod wzgórzę- zaśmiał się pod nosem, na co wywróciłam oczami- Nie przepadasz za tak długimi spacerami?- spytał z uśmiechem, więc zgodnie z oczywistą prawdą pokręciłam przecząco głową
- Wcale nie chodzi o to, że za tym nie przepadam...- zaczęłam, szukając odpowiednich słów- Ja po prostu szybko się męczę- dokończyłam posyłając mu blady uśmiech, który w odróżnieniu od poprzednich był zupełnie szczery
Chłopak zmarszczył brwi
- Brak kondycji?- rzucił, gdy stawialiśmy kolejne, a w moim przypadku niepewne kroki... wydawałoby się, że on wcale się nie męczył.
- Powiedzmy... ja...- zająknęłam się po czym westchnęłam- choruję na anemię- mruknęłam, gdy znaleźliśmy się na górze
Ivan posłał mi zdziwione spojrzenie
- Spokojnie to nic takiego, blada skóra, znużenie, osłabienie, cienie pod oczami... zwykłe pierdoły- powiedziałam i rozejrzałam się dookoła- Całkiem tutaj ładnie...
- Możemy wracać jeśli chcesz, odprowadzę cię do pokoju- odparł
- Naprawdę wszystko w porządku- wywróciłam oczami i wskazałam na następne miejsce- Co tam jest?- zapytałam
- Stajnia dla koni prywatnych- mruknął, a ja kilkukrotnie zamrugałam z niedowierzania
- To ile wy tutaj macie tych stajni?- spytałam wkładając ręce do kieszeni buzy... robiło się coraz zimniej
<Ivan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)