czwartek, 3 stycznia 2019

Od Gai C.D Camille'a

Przeczytałam całe ogłoszenie, po czym pokiwałam głową z uznaniem. Bal Noworoczny, który ma się odbyć jutro o godzinie dwudziestej drugiej. Ja w tym czasie będę pewnie siedzieć w pokoju i odrabiać wszelkie zadane mi lekcje. Albo pójdę na ten bal z koleżankami. Kto wie?
- Chciałabyś mi może towarzyszyć? - spytał się mnie Camille. - Umiem nieźle strzelać szampanem bez uszkadzania sufitu.
Uśmiechnęłam się lekko. Tego się nie spodziewałam, pomyślałam. Oderwałam wzrok z tablicy informacyjnej i odwróciłam się w stronę chłopaka.
- Ciekawa umiejętność. - zachichotałam. - Bardzo chętnie pójdę z tobą na…- zerknęłam ponownie na tablicę, na co Camille zaśmiał się. - Bal Noworoczny.
Zielonooki pokiwał głową, po czym mile skomentował moją odpowiedź. Umówiliśmy się na dzień jutrzejszy przed akademikiem o godzinie dwudziestej pierwszej dwadzieścia. Starałam się nie wyjść na zwariowaną i podekscytowaną dziewczynę, zdusić w sobie uczucia, dopóki nie zakończę rozmowy z chłopakiem. Dlatego szybko i zwięźle wytłumaczyłam, że muszę iść do pokoju, gdyż Esmeralda czeka na mnie pod nim z dzisiejszą zadaną pracą domową. Na pożegnanie rzuciłam szybkie ”Do zobaczenia” i żwawym krokiem ruszyłam w stronę internatu. Gaia świetnie zachowuje się w takich sytuacjach naprawdę, jest cudowna. Oczywiście, to czysty żart.
Gdy znalazłam się w internacie, od razu zapukałam do pokoju nr 3, czyli tego, w którym mieszkała Esma. Chciałam wziąć od niej lekcje, które zostały zadane. Otworzyła mi je Naomi, oznajmiając, że owej dziewczyny jeszcze nie ma, jednak da jej znać, że jej szukałam. Jak widać, będzie trzeba trochę poczekać.

~-~

Zrezygnowana rzuciłam zeszyt od matematyki w kąt pokoju, nie mogąc poradzić sobie z jednym z zadań. Czy aby na pewno dobrym pomysłem było opuszczanie lekcji Slavka? W pewnym sensie tak, a w pewnym nie. Wstałam z materaca, podniosłam z podłogi ową rzecz i zaczęłam przyglądać się napisanym przeze mnie równaniom.
- Przecież to nie możliwe, żeby taki był wynik…- powiedziałam, po czym zauważyłam jeden, mały błąd w zwykłym dodawaniu. - A, no, wszystko jasne! Skończyłam!
Po powiedzeniu tego odłożyłam zeszyt na biurko i ponownie opadłam na łóżko, myśląc, co by tu porobić. W końcu jazda powinna się rozpocząć dopiero za godzinę, więc w stajni powinnam się zjawić za pół. Eee, właściwie, to zależy, ile czasu zajęło mi odrabianie matematyki. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu, po czym zamarłam w bezruchu. Piętnaście minut do jazdy. Ileż można robić jedno, proste, a jednak nie, zadanie?! Ile?! Wyjęłam z komody przypadkowe ubrania, po czym przebrałam się i związałam włosy. W locie założyłam kurtkę i buty, wyszłam z pokoju, a następnie z akademika. Biegiem popędziłam w stronę stajni dla koni dzierżawionych, w której stała zdenerwowana moją nieobecnością Kleopatra. Klacz kręciła się niespokojnie i rżała, a gdy zjawiłam się, położyła uszy.
- No, dobrze, przepraszam za spóźnienie! - przeprosiłam ją, po czym wzięłam szczotki i zaczęłam czyszczenie klaczy. - Nie kręć się, żesz!
Zrezygnowana pokręciłam głową i energicznie wyczesałam klaczy sierść. Na moje nieszczęście, Kleo musiała poszaleć z tarzaniem się, gdyż jej lewa strona w ogóle nie była siwa, lecz brązowa, pokryta zaklejkami. Jednak na pomoc przyszło mi coś, a raczej ktoś. Ten ktoś oparł się o boks Siwej i w pewnym momencie spytał się mnie:
- Może chciałabyś pomocy? Do jazdy zostało ci osiem minut, więc lepiej się spóźnić o pięć minut, niż piętnaście.
Odwróciłam głowę w tamtą stronę, nadal czyszcząc klaczkę. No tak, Camille. Mogłam się domyślić. Pokiwałam twierdząco głową.
- Oj, tak, tak, tak! Proszę cię bardzo, pomóż mi.

Camille?

545 słów= 3p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)