Mokre kosmyki włosów, które niefortunnie wypadły z koka, przykleiły się do mojej twarzy, po której spływały pojedyncze krople. Harry oplatał swoją dłonią mój nadgarstek, przypatrując się każdemu elementu rękawu, który zdobił moją lewą jak i prawą rękę.
- Pytasz się o to czy wszystkie zostały dokładnie przemyślane, hę? To teraz Ci odpowiem, nie. Największe znaczenie ma dla mnie róża, ta na szyi, a reszta jest wywodząca się z jakiegoś zdarzenia, czy też mojego upodobania. Robiąc rękawy byłam po prostu pod wpływem emocji, i pod wpływem ochoty rozwścieczenia mojej matki, ale to już nieważne. - Odpowiedziałam cicho wzdychając. Chłopak puścił delikatnie moją rękę, by po chwili przyjrzeć się tej drugiej.
- Ciekawa kompozycja - rzekł i dotknął jednej z twarzy na moim ramieniu. - Czyli Twoje tatuaże wzięły się od emocji z danego momentu, jak dobrze rozumiem? - Zapytał po raz kolejny i delikatnie się uśmiechnął.
- Owszem, a teraz idziesz nauczyć się pływać. - Posłałam mu wyzywające spojrzenie, które Hazza przyjął z grymasem na twarzy.
- Chyba żartujesz - bąknął pod nosem, a ja nie zwracając uwagi na jego opinie, pociągnęłam za sobą jego przedramię, na co on niemalże od razu podniósł się z miejsca z racji nierówności terenu. Młody mężczyzna niechętnie wszedł do wody, która po chwili zanurzyła nas delikatnie nad pas, ponieważ wydawało mi się, że ta głębokość będzie w sam raz do oswojenia się z tym, że woda wcale nie chce nas pochłonąć.
- Dobra, masz świadomość, że jezioro nie chce Cię pożreć, a wręcz przeciwnie, wypycha Cię na powierzchnię? - Zapytałam z delikatnym prychnięciem.
- Tego akurat uczyłem się na fizyce tak jak każdy z resztą, więc o tym wiem. Adeline, ja naprawdę nie chcę, wystarczy mi suchy ląd - odpowiedział błagalnym tonem. Wywróciłam oczami i bez żadnego zawahania, dotknęłam klatki piersiowej chłopaka i popchnęłam go, a chłopak wręcz od razu trafił w ciecz. Zaśmiałam się mimowolnie widząc to, jak Harry wymachuje swoimi rękoma by jednak się podnieść. Podeszłam więc do niego, i delikatnie podparłam plecy mężczyzny, wypychając odcinek lędźwiowy Hazzy bardziej do góry.
- Weź się uspokój i do cholery oddychaj, bo Ty prędzej padniesz przez brak oddychania, niż utopienie. - Uśmiechnęłam się. - Wypchnij brzuch do góry i oddychaj, normalnym i miarowym tempem. Rozłóż ręce na boki, delikatnie rozszerz nogi. Dobra, teraz Cię puszczam, ale nie panikuj, woda wypchnie Twoje ciało. - Dokończyłam, na co chłopak posłał mi delikatnie spanikowane spojrzenie. Zachichotałam i zabrałam dłoń z kręgosłupa mojego towarzysza. Harry chyba nie do końca zdał sobie z tego sprawę, ponieważ patrzył na mnie z zapytaniem 'kiedy to wreszcie nastąpi?'.
- Wiesz, że już Cię nie trzymam, prawda? - Westchnęłam, unosząc nad taflę wody obie dłonie. Niebieskooki głęboko odetchnął, tak jakby zastanawiając się nad tym co on właściwie robi. Na moje jak i jego szczęście, wcale nie zaczął panikować, a normalnie się odprężył, dając się ponieść delikatnemu ruchowi wody. Bezszelestnie zaczęłam płynąć za ciałem młodego mężczyzny, który przymknął oczy i nie był świadomy tego, że był już oddalony od brzegu około pięciu metrów, co dawało mi zapewnienie, że ani ja, ani on nie dotkniemy normalnie dna.
Uznałam, że znajdując się na środku głębokiego, florydzkiego jeziora, przyszedł czas żeby poinformować nowego znajomego o tym gdzie się znajdujemy.
- Harry, daj mi obie dłonie i mocno zaciśnij. Pamiętaj żeby nie panikować - powiedziałam, a chłopak nie otwierając oczu zgodnie z prośbą zacisnął swoje dłonie na moich. - Dobra to teraz otwórz oczy. - Zaśmiałam się, a mężczyzna zdał sobie sprawę gdzie jest. Panicznie przestraszył się brakiem podparcia pod stopami, zapierając się przy tym na moich przedramionach. Spięłam swoje wszystkie mięśnie by utrzymać ciężar Harry'ego nad wodą.
- Oszalałaś! Ty jesteś szalona! - Krzyknął, ale już po chwili zaczął uspokajać oddech. - NOC JEST, KOBIETO, KSIĘŻYC TAM SIĘ POJAWIA, A JA JESTEM NA ŚRODKU JEZIORA! - Krzyknął dobitnie, a ja kpiąco się uśmiechnęłam.
- Uważaj bo coś Cię jeszcze zje. W nagrodę będę miała dla Ciebie niespodziankę, ale o tym na terenie Akademii. Teraz wracamy - powiedziałam, a brązowowłosy spojrzał na mnie zaskoczony. - Będę Cię za sobą ciągnąć, może damy radę.
~*~
Przed nami wyrosła czarna furtka, która na nasze szczęście okazała się być ciągle otwarta. Po wyjściu z jeziora zapadł totalny mrok, przez co zdałam się na własną pamięć i szłam przez ścieżkę, nie widząc nic.
- Ale jesteś panikarzem - bąknęłam, na co nowy uczeń posłał mi wściekłe spojrzenie.
- Dobra, dobra. Już ja Cię jeszcze zaskoczę. Mówiłaś coś o jakiejś niespodziance, czy jest to aktualne? - Zapytał unosząc brew.
- Aktualne, aktualne. Chcesz już przejechać się w teren?
- Z wielką chęcią, o ile nie będzie się to wiązało z jeziorem, czy innym zbiornikiem wodnym. - Odpowiedział.
- Tylko jest jeszcze jedno.
- Hmm? Słucham?
- Szukam osoby, która wybierze się ze mną po konia. Zauważyłam, że masz nieźle oko, spodobała Ci się Lemon, więc mamy podobny gust. Wyjazd byłby pojutrze. - Powiedziałam, delikatnie się uśmiechając i wlepiając spojrzenie w mężczyznę. - Celem podróży są Niemcy.
ROAD TO 18.
Hazzuś? ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)