czwartek, 12 października 2017

Od Alexandry C.D Williama

Po porannym wyjeździe w teren oporządziłam Mistress i wyprowadziłam ją na padok. Oparłam się o ogrodzenie, obserwując jak kasztanka nadal pełna energii bryka zadowolona na łące. Nagle mój spokój został przerwany krzykiem. Zdezorientowana odwróciłam się do źródła dźwięku, widząc leżącego na ziemi chłopaka oraz klacz biegnącą w moim kierunku. Uwiąz niebezpiecznie zahaczał o nogi kobyłki. Bez dłuższej chwili namysłu zastąpiłam jej drogę, łapiąc kawałek sznurka. Klacz widocznie niezadowolona z tego faktu zarzuciła łbem do góry, starając się wyszarpać. Pożałowałam bardzo szybko, że nie mam rękawiczek, kiedy uwiąz zaczął wysuwać mi się z rąk. Na szczęście kobyłka, widząc moje zacięcie, szybko zrezygnowała z dalszych prób ucieczki, grzecznie stając przy moim boku. Po dosłownie sekundzie obok nas pojawił się właściciel uciekinierki.
-To chyba twoja zguba. - Uśmiechnęłam się delikatnie, oddając mu uwiąz. Niebiesko włosy skinął głową, zabierając klacz. - Poczekaj chwile.
Zauważyłam czerwoną strużkę spływającą za uchem nieznajomego.
-Kiedy upadłeś, musiałeś rozciąć sobie to miejsce o jakiś kamyk. Wpadnij do siodlarni, to ci to opatrzę. - Zaproponowałam, jednak nie spotkałam się z entuzjastycznym odzewem.
- Sam sobie poradzę. - Mruknął, rzucając mi szorstkie spojrzenie i kontynuując drogę w stronę padoku. Wzruszyłam ramionami, po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do stajni. Najpierw zaszłam do siodlarni, żeby przemyć niewielkie rany i otarcia będące skutkiem "szarpania" się z klaczą. Założyłam opatrunek dla bezpieczeństwa i ruszyłam ogarnąć boks Mistress. Kiedy skończyłam, zabrałam się za wyczyszczenie jej sprzętu. Nasmarowałam ogłowie, siodło, wyszczotkowałam ochraniacze, a czaprak wraz z owijkami i nausznikami wylądował w pralce. Zadowolona z siebie wstawiłam wodę na herbatę i usiadłam na kanapie, czekając, aż będę mogła rozwiesić rzeczy, żeby wyschły. Wrzuciłam do mojego ulubionego kubka torebkę czarnej herbaty i po chwili zalałam ją wrzątkiem, dodając przy okazji łyżeczkę miodu. Zabrałam kubek ze stołu i odwróciłam się w momencie, kiedy o moje ramie ktoś zahaczył. Cała zawartość naczynia wylądowała na mojej bluzce, parząc niemiłosiernie.
-Cholera. - Warknęłam pod nosem, zaciskając mocno zęby. Po kilku sekundach oprzytomniałam i podeszłam do umywalki. Zdjęłam bluzkę, dziękując w myślach, że wpadłam na pomysł rano, żeby założyć top. Zmoczyłam materiał zimną wodą, przykładając je do oblanych miejsc. Powtórzyłam to kilkakrotnie, aż wreszcie pieczenie w miarę ustało. Z szafki z moim sprzętem wyciągnęłam zapasową koszulkę, którą od razu założyłam. Wreszcie odwróciłam się, szukając wzrokiem sprawcy całego zamieszania, którym okazał się niebiesko włosy chłopak, którego spotkałam przed pastwiskiem.
-Przepraszam, to było niechcący...- Zaczął, a ja wzięłam głęboki wdech, żeby się uspokoić.
-Nic się nie stało. - Wysiliłam się na uśmiech w stronę nieznajomego.

Will?
Sorry wyszło takie sobie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)