czwartek, 12 października 2017

Od Naomi C.D Katniss - zadanie 13

- Oj, Kat... - westchnęłam - Czekam na ciebie od niemal godziny!
- Przepraszam, musiałam pobyć z Tofflairs - wytłumaczyła cicho moja przyjaciółka. Wcisnęłam jej czerwony kubek w dłoń i klapnęłam na kanapie, zgrabnie operując pilotem. Mój palec przystanął na jakimś kanale sportowym.
- Mistrzostwa w Skokach przez Przeszkody stanu Alabama - rozentuzjazmowana przeczytałam napis.
- To powtórka sprzed roku - ostudziła mój zapał Kat, zajmując miejsce obok mnie.
- Cicho tam. Ważne, że jest - podkreśliłam. Przez dłuższy czas analizowałam poszczególne przejazdy, czasami komentując coś na głos typu "Ach, pierwsze skoki były całkiem całkiem" bądź wydając przeciągły syk, na który blondynka reagowała chichotem. Mimo wszystko wydawała się niezainteresowana tą dyscypliną. Po kilku minutach uważnego to obserwowania poczynań pilota, to mnie, nie mogła już wytrzymać i z okrzykiem bojowym rzuciła się na przedmiot.
- Ej, za chwilę ma być Cirise V! - krzyknęłam i z równym impetem skoczyłam w celu odebrania urządzenia.
- Nie skoki, a western, moja droga!
Przez chwilę zacięcie walczyłyśmy, bitwę przerwał nagły wjazd jednej z naszych współlokatorek - Esmy.
- A co tu się odjaniepawla?! - krzyknęła ze zdziwienia. Przez ten nagły najazd byłyśmy zmuszone do tymczasowego sojuszu.
- A ty, co robiłaś przez te pół nocy? - odbiłam piłeczkę - Czyżbyś łaziła po klubach?
- Nie, siedziałam u Jaskółki.
- Mhm, na pewno. Ona chce zmienić kanał, kiedy na tym mogę przyglądnąć się technice skoku! - zawołałam oskarżycielskim tonem. Esmeralda westchnęła i pokręciła z niedowierzaniem głową. Po czym... Korzystając z naszego niezogniskowania, wyrwała nam pilot i przełączyła na program kulinarny.
- I to dopiero można nazwać godnym obejrzenia! - podkreśliła, wywołując u nas kolejny, nagły wybuch śmiechu.
***
- Halo, Smerfie, wstawaj! - obudził mnie wszechobecny głos Esmy.
- Powtórz to jeszcze raz, a osobiście urwę Ci łeb - powiedziałam tonem, który z powodu senności nie zachował odpowiedniego, ostrzegającego tonu.
- Jak za chwilę nie wstaniesz, to też nic nie zostanie z twojej głowy, Smerfie - moja przyjaciółka specjalnie mocno zaakcentowała ostatnie słowo. Nie miałam jednak chęci, by realizować wcześniej wypowiedzianych wyrazów, przeciągle ziewnęłam i uruchomiłam stopy do systematycznego szukania kapci.
- Pali się? - zapytałam w międzyczasie.
- Gilbert ma imieniny!
- Zamierzasz coś przygotować?!
- Można by coś upiec... - zaczęła Esma, chichocząc.
- Trzeba to zrobić uważnie, nie zamierzam brać udziału w jego treningu - stwierdziłam, przeglądając zawartość szafy - On nie znosi papryki i szpinaku!
- Zapieczcie paprykowo-szpinakowy farsz w słodkim cieście i ozdóbcie lukrem - podsunęła Kat, która w tamtej chwili czytała książkę.
- Dobry pomysł! Jakby wygląd babeczki odbiegał od ideału, a ciasto miałoby trochę zagmatwane proporcje... - Esmeralda z uśmiechem pokiwała głową - Nie może nam niczego zarzucić.
W trójkę zeszłyśmy do kuchni, tłumiąc śmiech. Prosto podzieliłyśmy zadania, ja miałam przygotować ciasto, Katniss - farsz, natomiast Esma lukier. Szybko uporałyśmy się z pracą, po niecałej godzinie placek wylądował w piekarniku. Po odstawieniu lukru zadowolone usadowiłyśmy się na kanapie w salonie, zagłębiając się w książkach. Były one bardzo ciekawe, dlatego zupełnie zapomniałyśmy o wypieku... Jego dalsze losy zasygnalizował dopiero ostry dym. Szybko wbiegłyśmy do pomieszczenia, ale firanka już zajęła się ogniem. Kat, jako jedyna zorganizowana, chwyciła koc gaśniczy i rzuciła na firankę. Po chwili osłupienia założyłam rękawiczki i otworzyłam piekarnik, w którym został tylko węgielek. Po kilku następnych działaniach, kiedy wydawało się, że sytuacja została już opanowana... Do kuchni wbiegł Gilbert.
- Piekłyśmy ciasto... - szybko wytłumaczyła nas Esma, plącząc słowa.
- Przecież mogłyście spalić akademię! - mężczyzna nie był zadowolony - Po co wam ciasto?
- Dla pana, na imieniny - poinformowałam przymilnie. Instruktor nie spodziewał się takiej odpowiedzi, uniósł brwi ze zdziwienia, ale po chwili skończył:
- No cóż... Posprzątać wszystko i stawić się jutro o równo 5.00 na hali.
Udawałam skruszoną, ale kiedy tylko Gilbert sztywnym krokiem wyszedł z pomieszczenia, dobry humor mi powrócił, mimo iż jutro czekała mnie niezły rozpierdziel. Skierowałam rozbawiony wzrok na przyjaciółki.

Kat? ^^
Gratulacje, dostaję 20 punktów! ^^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)