niedziela, 4 lutego 2018

Od Riley C.D Ady - zadanie 4

O dziwo wspólny trening przebiegł całkiem nieźle. Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się, iż Red Royal i Star będą się ze sobą tak dobrze dogadywać. Co prawda, Różyczka wciąż zachowywała dystans przy obcowaniu z Dancingiem, ale to normalne i byłyśmy z Adą pewne, że lada moment staną się najlepszymi kumplami, tylko potrzeba im trochę czasu. Po niecałej godzinie zdecydowałyśmy się zakończyć ćwiczenia, gdyż wierzchowce zdawały się już być nimi trochę zmęczone, więc odprowadziłyśmy je do stajni. Potem każda z nas udała się do swojego pokoju.
***
Dochodziła dziesiąta. Akademicka stołówka, jak zawsze była przepełniona. Zgarnęłam ze stolika kubek pełen gorącego, jasnobrązowego napoju i czym prędzej powędrowałam na koniec pomieszczenia, czyli w ulubione, zaciszne miejsce przy oknie, gdzie praktycznie nikt ani nic, nie jest w stanie przeszkodzić mi w śniadaniu. Rozsiadłam się wygodnie na krzesełku, podciągnęłam kolana do klatki piersiowej, powoli delektując się smakiem kawy. O, tak. Tego mi było potrzeba. Świat znów na ułamek sekundy stał się piękniejszy. Jedyna rzecz, która może człowieka o tej porze cieszyć.
- Hej, Riley! - znajomy głos, na moment oderwał moje wargi od naczynia.
Rozpromieniłam się na widok Ady idącej z talerzem w moją stronę.
- Cześć. - odwzajemniłam uśmiech przyjaciółki - Jak ci poranek mija?
- Sennie... - ziewnęła cicho dziewczyna, usiadłszy na krześle obok - Ale stwierdziłam, że nie będę już dłużej spać, bo tak cały dzień zleci na nic nierobieniu...
Przytaknęłam tylko, kończąc swój posiłek - Masz jakieś plany na dzisiaj? - zerknęłam pytająco na blondynkę.
- Nie. A czemu pytasz?
- Wiesz, od jakiegoś czasu zastanawiam się nad takim małym wypadem do miasta... - tłumaczyłam, jednocześnie błądząc łyżką w misce z płatkami - No i pomyślałam, że...
- Ja bardzo chętnie! - odparła z entuzjazmem w głosie nastolatka - A gdzie chciałabyś pojechać?
- Znam kilka fajnych miejsc... - puściłam oczko do przyjaciółki, z tajemniczym uśmieszkiem - Muszę jeszcze dziś zabrać Stara na krótki trening, ale potem możemy jechać.
- Okey. - blondynka skinęła głową, biorąc kolejny łyk herbaty.
Tak więc, po śniadaniu udałam się w stronę stajni, by zająć się Dancingiem, który od samego rana wiercił się zniecierpliwiony w swoim boksie.
***
Przycisnęłam nogi do ciała wierzchowca, jednocześnie zaciskając w dłoniach wodze, które następnie przyciągnęłam mocniej do siebie, tak by mieć większą kontrolę nad koniem. Przez następne kilka sekund, staliśmy zaledwie sześć metrów przed przeszkodą. Obydwoje wbiliśmy wzrok w plastikową belkę. Spostrzegłszy, że wałach nie do końca jest przekonany, co do wykonania tego ćwiczenia, lekko poklepałam go po szyi, w celu rozluźnienia nadmiaru stresu. Trudno stwierdzić, kto w obecnej sytuacji mógł mieć go więcej. Może nie powinnam się tak denerwować? Przecież tylu jeźdźców to robi, bez większego problemu. Czemu więc mnie aż tak bardzo przeraża ta dyscyplina? Ufałam Starowi, nie pierwszy raz zmuszam go do wykonania skoku, aczkolwiek belka zdawała się umiejscowiona tak wysoko... Z pewnością, takie podejście do owej czynności, wpływa także na zachowanie srokacza. Niewykluczone, iż to właśnie moja niechęć, a jednocześnie strach; nie pozwalają Starowi spełniać się na torze. Ale dość już tego. Najwyższa pora na zmiany, tym bardziej że pierwsze lody już przecież przełamaliśmy.
- Dobrze, tylko spokojnie... - nieświadomie nadal gładziłam dłonią sierść srokacza, który najwyraźniej już dawno zdążył się uspokoić (w przeciwieństwie do mnie).
Westchnąwszy, przygryzłam wargę, po czym biorąc głęboki oddech, lekko klepnęłam konia w zad, dając mu w ten sposób do zrozumienia, iż jestem gotowa. Wałach wystrzelił kłusem z miejsca, pozostawiając za nami warstwę pyłu. Wystarczył jeden zgrabny sus i już znaleźliśmy się za pierwszą belką, potem następną i jeszcze kolejną... Każdy skok, coraz bardziej dodawał mu wigoru. Ostatnią przeszkodę pokonaliśmy wręcz doskonale, aczkolwiek nasze poprzednie podejścia, też poszły całkiem nieźle. Nagle usłyszałam otwierające się drzwi. Odwróciwszy się, dostrzegłam dziewczynę przy wejściu, jednak przez złośliwie padające światło, przez moment nie byłam w stanie określić, z kim właśnie mam zamiar się przywitać.
Długo nie musiałam lustrować jej wzrokiem.
- Jestem już gotowa! - oznajmiła Ada, czekając, aż skieruję się w jej stronę.
- Odprowadzę tylko Stara do boksu, przebiorę się i możemy wyruszać... - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
***
Część popołudnia upłynęła nam głównie na zwiedzaniu miasteczka, korzystając z okazji, wstąpiłyśmy też do kilku mijanych sklepów. Dochodziła godzina dziewiętnasta, toteż postanowiłyśmy zajrzeć się do najbliższego klubu.
- Jak ja lubię tutaj przychodzić... - rozsiadłszy się na krześle, niczym na królewskim tronie; zwróciłam się do dziewczyny - Jeśli chcesz, możemy wpadać tu częściej.
- Fakt, całkiem tu przyjemnie... - stwierdziła przyjaciółka, rozglądając się po pomieszczeniu z zainteresowaniem.
Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakiś czas, przy okazji zamawiając nowe drinki. W końcu Ada wstała od lady z inicjatywą, by pójść potańczyć.
- No chodź, Riley! Przecież po to tu przyszłyśmy, nie? - blondynka chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
Pomysł ten specjalnie mnie nie przekonywał, tym bardziej że ostatnio tańczyłam, będąc małym dzieckiem i prawdę mówiąc, mam spore wątpliwości czy te dwie lewe nogi i talent do zapominania większości rzeczy, których kiedyś się uczyłam, przez przypadek nie przyniosą odwrotnego skutku, chociaż teoretycznie nie miałam teraz nic do stracenia. Ada i tak nie patrzyła, kroki w rytmie muzyki pochłonęły ją całkowicie. Muszę przyznać, ma dziewczyna talent. Jak widać, opracowała sobie taniec do perfekcji. W pewnej chwili zebrałam się na odwagę. Dopiłam drinka i pewnym krokiem wkroczyłam na parkiet. Jakby nigdy nic zaczęłam tańczyć, angażując do tego każdą partię mojego ciała, krótko mówiąc wyginałam się całkiem nieźle. Właściwie to nie wiem, ile czasu jeszcze skakałyśmy na tym parkiecie, ale z pewnością wstąpiło w nas coś dziwnego (przynajmniej we mnie). Zaiste, trochę przesadziłyśmy z alkoholem, bo zrobiło nam się tak jakoś dziwnie wesoło i całą drogę na przystanek autobusowy (bo samochodem Ady rzecz jasna nie mogłyśmy wrócić) śmiałyśmy się w niebo głosy z jakichś głupot, które z reguły normalnych ludzi raczej nie bawią. Nie za bardzo pamiętam, co robiłyśmy dalej. Zaraz, chyba jednak coś się działo... A, już sobie przypominam. Niby nieistotna sprawa, ale i tak pewnie wryje się w pamięć na długo. Ta, najpierw jakiś dziadek na ulicy chyba nas uciszał i gadał coś o dzisiejszej młodzieży. Nie do końca kojarzę, o co konkretnie mu chodziło, bo specjalnie się nim nie przejęłyśmy. Potem ktoś z niewiadomych przyczyn trąbił na nas, gdy przechodziłyśmy przez pasy, wrzeszcząc, żebyśmy popatrzyły na światło (eh, pewnie się zgapiłyśmy i przeszłyśmy na czerwonym). Dalej to już sama nie wiem, co się tego wieczoru wydarzyło i raczej nie chcę pamiętać. Jedyne czego byłam pewna, to tego, że dotarłyśmy do akademika całe i zdrowe (no, lekko podpite).
***
Nazajutrz obudziło mnie pukanie do drzwi. Powoli zwlokłam się z łóżka, by otworzyć. Oczywiście, był to nie kto inny, a Ada. Zaparzyłam owocową herbatę i usiadłyśmy przy stole, przez długą chwilę nie odzywając się słowem.
- Aduś... Co myśmy właściwie wczoraj robiły? - oczy nadal mi się kleiły, a wargi ledwie się poruszały, przez co wypowiadane słowa musiały brzmieć niezbyt wyraźnie.
- Weź, nawet nie pytaj... - stęknęła przyjaciółka, ukrywając twarz w dłoniach - Im więcej sobie przypominam, tym bardziej zaczynam się bać...
- Cz... Czekaj... - lekko zachwiałam się na krześle, starając się utrzymać wyprostowaną pozycję, ale jak widać bezskutecznie - Czy my tam czasem nie...?
- Nie, nie, na pewno nie... - Ada zmarszczyła brwi, a na twarzy blondynki zawitał dość nietypowy w jej przypadku grymas - Chociaż...
- Kurde, Ada! Co myśmy zrobiły?! - nieświadomie wydarłam się na tyle głośno, że pewnie usłyszała nas cała akademia.
- Cicho! - nastolatka błyskawicznym ruchem zakryła mi ręką usta, przez chwilę odcinając dopływ tlenu - Zaraz Rose się tu pojawi i dopiero będziemy miały przechlapane...
- Wybacz. Głowa mi pęka... - po raz kolejny chwyciłam się za czoło.
- Nie tylko ciebie. - stwierdziła przyjaciółka, sięgając do kieszeni po smartfona, aby sprawdzić godzinę - Już po dwunastej?!
- No na to wygląda. - wzruszyłam ramionami, zerknąwszy kątem oka na ścienny zegar po drugiej stronie pokoju.
- Wiesz co, ja się będę powoli zbierać... - Ada wstała od stołu, leniwym krokiem kierując się w stronę drzwi - Wpadnę później. Chyba się jeszcze położę.
- Okey, pa... - lekko uniosłam dłoń ku górze, jednak nawet odmachnięcie Adzie na do widzenia, sprawiało mi teraz trudność.

Aduś?^^

Punkteły ^^ :>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)