Każdy Jego dotyk powodował u mnie kolejne podrygi brzucha. Wiłam się pod Nim jak wąż, którego chcą zabrać z naturalnego domu, jednak ja nie zamierzałam go zabijać, a jedynie trwać w przyjemnościach pod ciałem chłopaka. Palcami przesuwał po mojej skórze, jakby chciał zostawić kolejny ślad po sobie, a ja nie zamierzałam być dłużna i również pod wpływem jego żarliwych pocałunków, na jego plecach pojawiały się białe rysy, które po chwili zamieniały się w głęboki odcień szkarłatu. Kolejne iskierki bijące od ciała chłopaka zamieniały się w moje coraz większe pożądanie. Przeniosłam palce z pleców z powrotem na włosy i wplotłam się pomiędzy nie, jakby były sznurkami. Lekko pociągając za końcówki włosów, znowu odnalazłam czerwone już usta chłopaka i jakbym nie czuła ich już dobry szmat czasu coraz chciwiej pochłaniałam i pogłębiałam gorące całusy.
— Na pewno? — pytanie z jego strony było w zupełności zbędne. Nie miałam nawet głowy dobrze się nad tym zastanowić, dlatego bez wahania skinęłam głową, wypowiadając cicho "tak". Nie minęła chwila, a już poczułam jak coś wchodzi we mnie coraz głębiej. Mój cichy jęk został brutalnie stłumiony przez jego usta, które nadal nie opuszczały moich warg na choćby chwilę. Powoli zaczął nabierać tempa, a ja pod wpływem kolejnych gwałtownych i szybszych ruchów zaczęłam coraz szybciej oddychać. Serce również z nami przyspieszyło nie odchodząc od reszty narządów, których głównym celem był tylko On. Głośniejsze jęki wypełniał głuchą ciszę w samochodzie. Jego pocałunki ponownie wróciły na mój dekolt, a mój organizm wykręcał się w spazmach od fali podniecenia. Pewnymi ruchami sunął w przód i w tył na przemian, nie zwalniając tempa.
~*~
Okryci dość sporej wielkości, jednak cienkim kocem, o miejscu pochodzenia znanym jako "bagażnik", nie zamieniliśmy jeszcze słowa po tym co się przed chwilą tutaj działo. Mimo, że upłynęło już trochę czasu nadal usilnie wyrównywałam oddech. Głowę opierałam o nagą klatkę piersiową, a palcami wędrowałam gdzieś niedaleko. Jego ręce nadal błądziły w osobliwym labiryncie moich włosów, przyprawiając moją skórę o którąś setną przyjemność tego dnia. Z uśmiechem wspominam jak "dyskretnie" sprawdzał przez dość duże okno, czy nikogo nie ma w pobliżu, kto mógłby naoglądać się dość... niecodziennych widoków. Zielonooki nawet nie miał głowy, by przy wędrówce do bagażnika po ciepły materiał, przepasać choć skromną koszulkę wokół bioder. Sama, leżąc na tylnych siedzeniach okryta bluzą, cicho wydobyłam z siebie skromne odgłosy śmiechu.
— Co się śmiejesz? Następnym razem to Ty będziesz latać goła do bagażnika! — odgrażał się, przykrywając nas.
— Następny raz nie będzie tutaj — zauważyłam, podśmiewając się nadal.
— Czemu nie?
— Bo mnie plecy bolą, po tym jak musiałam pod Tobą leżeć na tej podłodze — poskarżyłam się, mając przecież jasne powody. Jego głos zamienił się w krótki śmiech, a mój żołądek kolejny raz się zacisnął. Dużo większy od mojego palec wskazujący delikatnie sunął po moim udzie coraz wyżej i wyżej. Wkrótce zatrzymał swą wielką dłoń na moim pośladku. Na moje policzki wkradł się coraz bardziej uporczywy głęboki szkarłat.
— Twoja pewność siebie chyba właśnie wyparowała... — uśmiechnął się, zauważając kompromitujący rumieniec, który jakby w ułamku kolejnych sekund pogłębił się jeszcze bardziej w intensywność namiętnego koloru.
— Nie denerwuj mnie... Nadal nie wiesz co może za tym stać — ostrzegłam drżącym głosem, nadal czując jak coraz szybciej moja klatka piersiowa się unosi i opada.
— Zaskocz mnie
Jego kolejne dwa słowa wypowiedziane z dziwną pewnością siebie, której podobno u mnie zaczęło brakować dały mi wyraźny znak. Jednak chciałam jak najszybciej wyprowadzić chłopaka z błędu. Jeszcze przez chwilę cieszyłam swoje oczy widokiem jego pięknych ust, póki nie przyszła kolej na moje. Żarliwie pragnęłam całych warg tylko dla siebie. Ponownie wplotłam swe palce w gładkie, czarne niczym pióra osowiałego kruka, włosy. Koc gwałtownie opadł z mych ramion ukazując górną, nagą część ciała. Nie zwracałam jednakże na to uwagi, gdyż późna godzina przywołała za sobą ciemne, gwieździste niebo z półksiężycem padającym łagodnym światłem na moje plecy.
— Nadal uważasz, że mój charakter wyparował? — szeptałam urywanymi słowami w przerwach pomiędzy kolejnymi pocałunkami, których nie było od razu zbyt wiele. Nie doczekałam się odpowiedzi, jednakże sam gorąc i namiętność przesiąkająca nawet ściany samochodu dawała o sobie znać. Kolejny raz poczułam w sobie te same ruchy, co pół godziny wcześniej.
~*~
Blado beżowe ściany, jakby mury obronne twierdzy równie dobrze nazywanej "biurem", pełniły akurat cel mojego pustego wzroku pozbawionego wszelkiego życia, a sama przeniosłam się do swego królestwa myśli. Usilnie próbowałam sobie przypomnieć co ja tu robię, jednak każda kolejna próba kończyła się tym samym - tragiczną porażką.
— Macie coś na swoje usprawiedliwienie? — nieco niespokojny głos kobiety o blond włosach, uwięzionych ciasno pod czarną gumką, którą mogłam doskonale porównać do włosów stojącego tuż obok mnie chłopaka. Mogłam stwierdzić, iż nasz powrót o trzynastej przed bramę Akademii mógł ją nieco zaniepokoić, jak i zezłościć. Zerknęłam ukradkiem w zieleń Jego oczu, jednak dostrzegłam w nich dokładnie to samo, co w moich było chwilę wcześniej.
Dzwonku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)