-Widziałaś czaprak Whiphera...?- przeczesałem swoje włosy, szkoda tylko, że w nich nie ma czapraka... Ku mojemu zdziwieniu, czaprak wałacha znajdował się na grzbiecie Dracula, który rzucał łbem, widocznie go uwierał. - Moja droga, jeśli to umknęło Twojemu wzrokowi, to czaprak mojego konia spoczywa na grzbiecie Twojego.- mruknąłem triumfalnie.
Dziewczyna rozejrzała się wokoło i w końcu natknęła się na zielony czaprak, po czym fuknęła niezadowolona coś w stylu „Masz Ci los".
-Albo weźmiesz inny czaprak, albo...walę, zdejmuje to ustrojstwo (huh, nie za dobry tekst, ale czm nie xd).- Esmera warknęła, odpinając popręg.
Moja siostra pognała w stronę siodlarni, a po chwili już niosła odblaskowy czaprak, który dostała z resztą ode mnie, nie ona a ON dostał. Niemalże zrzuciła siodło z konia i zamieniła podkładki, rzuciła zielony materiał w moją stronę i ponownie założyła siodło na konia. Brązowe siodło patrzyło na mnie złowrogo, prosząc, bym go nie brał. ~ Dobra, witaj jazdo na oklep!~ krzyknąłem radośnie w myślach i zrzuciłem z grzbietu Whis'a czaprak i żel. Odbiłem się i wskoczyłem na grzbiet gniadego, podyndałem chwilę nogami i ściągnąłem wodze. Gniady chyba zapragnął zrobić to samo, dał mi ostrzegawczy znak parsknięciem i ruszył swobodnie do przodu. Refleks- plus. Równowaga-minus. Straciłem równowagę i poleciałem do tyłu. Na moje szczęście nie zsunąłem się całkowicie, tylko zatrzymałem się na zadzie. Tę sytuację skwitowałem głośnym odetchnięciem, z braku innego wyjścia, popędziłem do galopu. Niechętnie ruszył galopem, parskając na lewo i prawo. Krajobraz lasu rozciągał się aż po same skałki przed granicą z innym miastem czy po prostu drugą stroną lasu. Brak strzemion utrudniał nadawanie kierunków, więc wałach szedł w niekoniecznie dobrą stronę... Karosz z dziewczyną na grzbiecie zniknął w głębi lasu. Moje zdziwienie-, które i tak sięgało zenitu- wzrosło jeszcze bardziej, gdy przez tor crossowy galopowała moja siostra, a Demon oglądał się panicznie do tyłu. Widząc nas, Esma zaczęła wykonywać furiackie ruchy rękoma. Zanim zdążyłem krzyknąć, o co jej chodzi, z krzaków wyłonił się szary pysk, a czarne oczy zaczęły błyskać, stanowczo nieprzyjaźnie.
-O kuźwa...- warknąłem, po czym walnąłem wałacha batem, a ten ruszył z kopyta.
Nie oglądając się za siebie, pognaliśmy do przodu, moja siostra i tak nas dogoniła, gdyż jak zawsze spokojny Whiphers nie przejmował się tymi dużymi "futrzakami".
Dostaję 25 punktów 8)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)