niedziela, 18 marca 2018

Od Christiny do Cole'a

Gwałtownie podniosłam się z łóżka. Otrząsnęłam się dopiero po chwili, z ulgą stwierdzając że to co ,,wydarzyło się'' przed chwilą, to tylko sen. Zegarek wskazywał czwartą nad ranem, także nie mając ochoty na sen udałam się do łazienki, gdzie wzięłam prysznic i zrobiłam staranny makijaż. Włosy na dzień dzisiejszy były splecione w kucyk, a końcówki były nieco pofalowane. Szminka miała bordowo-fioletowy odcień. Perfumy użyłam obowiązkowo, tym razem body mist przywiezione z Anglii, a że takie perfumy mają dziwne nazwy, moja nazywała się,,Kissing in the rain''. Co do ubioru, założyłam na siebie ,,porwane'' jeansy, białą koszulkę sięgającą może z centymetr pod pępek, i ,,kurtkę'' jeansową. Do tego srebrny naszyjnik z dużą ,,R'', który dostałam w prezencie od reżysera filmu. Na śniadanie zjadłam kanapki z masłem i miodem na ciemnym chlebie ze słonecznikiem, i wypiłam herbatę miętową. Po zjedzeniu śniadania zegar wskazywał 05:30. Założyłam na siebie czarną kurtkę skórzaną, czarne buty z ćwiekami, i czarne rękawiczki bez palców. Do kieszeni kurtki włożyłam to co zwykle; kluczyk od pokoju, kluczyk od samochodu, chusteczki, telefon, marchewka, tictaki i gumy do żucia (jedna z nich skończyła w moich pięknych, białych niszczarkach). Po wyjściu z pokoju udałam się do stajni dla koni do dzierżawy, aby spędzić trochę czasu z Princess. Gdy byłam już na miejscu, uśmiechnęłam się do klaczy, która parsknęła na mój widok. Wyciągnęłam z kieszeni marchewkę, i podałam ją klaczy na otwartej ręce. Klacz zjadła smakołyk ze smakiem, a ja pogładziłam ją po szyi. Stałam przed boksem klaczy, opierając się bokiem o jego ściankę. Głaskałam klacz uśmiechając się łagodnie. Trwało to przez jakiś czas. W pewnym momencie, ciszę przerwał odgłos kroków i otwieranych (i zamykanych) drzwi. Ktoś wszedł do stajni. Spojrzałam na swój czarny zegarek, była już 06:00.
Odstąpiłam od boksu klaczy na krok, aby zobaczyć kto dokładnie wszedł do stajni. Ach, ta nieposkromiona ciekawość Christiny Rihanny Adkins.
Z daleka widziałam tylko, że to mężczyzna. Gdy podszedł bliżej, potajemnie zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu. Cóż, broni brak, brak psychopatycznego uśmiechu - raczej członek akademii, a nie psychopatyczny osiłek z mafii ,,My little pony''.
- Cześć. - powiedziałam. No cóż, wypada być kulturalną osobą, bez powodu nie wydrę się i nie będę ganiać kogoś z siekierą w ręku, no nie?

Cole? XDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)