Siedziałam i czytałam książkę mojego ulubionego autora, gdy usłyszałam sygnał wiadomości wydobywający się z mojej komórki. Wzięłam ją do ręki. Dostałam wiadomość od mamy. Otworzyłam ją i zaczęłam czytać.
' Przyjadę do ciebie dzisiaj, około 18, czekaj na mnie przy bramie '. Ta wiadomość mnie oszołomiła. Szybko napisałam:
' Mamo, ale ja nie mam za bardzo czasu, dużo się muszę nauczyć...'
Jednak moja mama, zamiast zrezygnować, zapragnęła przyjechać, by upewnić się, czy mnie tam nie zamęczą na śmierć. Westchnęłam ciężko. Jeśli matka się uprze, to nic, ani nikt jej zdania nie zmieni. Zaczęłam przygotowywać się psychicznie.
Nie mogłam jej mieć niczego za złe, w końcu samodzielnie mnie wychowała, a przyjeżdżała tu, by się upewnić, że wszystko dobrze, ale... To w końcu moja matka. Zaczęłam z powrotem czytać. Gdy spojrzałam na zegar, była za trzynaście osiemnasta.
- Chyba wypadało by wyjść. - mruknęłam po nosem, założyłam buty oraz czarną bluzę z kapturem i wyszłam pod bramę. Czekałam, i czekałam, ale mama nie przyjeżdżała. Nagle zobaczyłam nadjeżdżający samochód. Wyszła z niego rudowłosa dziewczyna, na oko w moim wieku.
- Tutaj jest ta...hmmm... jakaś końska szkoła?- zapytała.
- Tak to tutaj. Zaprowadzę Cię. Chodź - powiedziałam.
Powiodłam nową dziewczynę do gabinetu pani Rose.
- Tu załatwisz wszystko. Jak wrócisz, mogę cię zaprowadzić do pokoju - zaproponowałam.
< Destiny? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)