Zatrzasnęłam drzwi żółtego Camaro, które niestety nie należało do mnie... życie jest tak cholernie niesprawiedliwie. Przelotnie spojrzałam na kierowcę, który szczerzył zęby w sarkastycznym uśmiechu zwycięstwa. Wywróciłam oczami i po raz setny stwierdziłam, że Rush to idiota. Zacisnęłam mocniej palce na rączce ciemnogranatowej torby, w której znajdowała się większa część mojego jakże "imponującego" dorobku życia i odwróciłam zupełnie obojętny wzrok. Stałam całkiem sama tuż przed rozległym budynkiem, do którego tak naprawdę nie chciałam wchodzić. Zadrżałam i zarzuciłam kaptur na rozwiane włosy... To miało być lepsze życie, ale czy na pewno?
Pokonywałam kolejne stopnie próbując dostać się do wybranego wcześniej pokoju, dlaczego padło na 40?! Chyba powinnam była poprawić swoją kondycję... Na moje szczęście jak do tej pory nikogo jeszcze nie spotkałam, westchnęłam z ulgą. Zgodnie z moimi wcześniejszymi postanowieniami miałam pozostać "niewidzialna" i pokój oczywiście powinien być jednoosobowy. Nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do upragnionych drzwi z jakże olśniewającym numerkiem "40". Z wielkim bananem na twarzy, spowodowanym wypełnieniem mojego planu, gwałtownie pociągnęłam za klamkę i uradowana wpadłam do pomieszczenia, ale to co tam zastałam, omal nie zwaliło mnie z nóg.
Stałam z wytrzeszczonymi oczami i otwartymi w geście zdziwienia ustami... Nawet nie chcę wiedzieć jak głupio i beznadziejnie musiałam wtedy wyglądać...
Czy pomyliłam pokoje, to niemożliwe... ktoś tam był... i to nawet nie jeden ktoś! Natychmiastowo się otrząsnęłam i postanowiłam zbyć ten tępy i przerażający wzrok jednego z "napastników". Nie mogłam przecież stać tam całe życie:
- Ja... emm... to znaczy... Chyba zabłądziłam...- po wyrzuceniu tych kilku żenujących słów poprzedzonych licznymi: "eee..." i "yyy...", wybiegłam z pokoju, omal nie potykając się o własne stopy. Przecież miało być zupełnie inaczej...
To niemożliwe... czyżbym się pomyliła? Ale...
- Zaczekaj!- czyjś głos sprawił, że odwróciłam głowę, dodatkowo zakrywając twarz włosami. Nie chciałam, żeby mój "burak" na policzkach był aż tak widoczny...
Dodatkowo wiedziałam, że powinnam ochrzanić Rush'a... to on musiał w tym wszystkim namieszać
<Ktoś? Coś? ;3>
Pokonywałam kolejne stopnie próbując dostać się do wybranego wcześniej pokoju, dlaczego padło na 40?! Chyba powinnam była poprawić swoją kondycję... Na moje szczęście jak do tej pory nikogo jeszcze nie spotkałam, westchnęłam z ulgą. Zgodnie z moimi wcześniejszymi postanowieniami miałam pozostać "niewidzialna" i pokój oczywiście powinien być jednoosobowy. Nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do upragnionych drzwi z jakże olśniewającym numerkiem "40". Z wielkim bananem na twarzy, spowodowanym wypełnieniem mojego planu, gwałtownie pociągnęłam za klamkę i uradowana wpadłam do pomieszczenia, ale to co tam zastałam, omal nie zwaliło mnie z nóg.
Stałam z wytrzeszczonymi oczami i otwartymi w geście zdziwienia ustami... Nawet nie chcę wiedzieć jak głupio i beznadziejnie musiałam wtedy wyglądać...
Czy pomyliłam pokoje, to niemożliwe... ktoś tam był... i to nawet nie jeden ktoś! Natychmiastowo się otrząsnęłam i postanowiłam zbyć ten tępy i przerażający wzrok jednego z "napastników". Nie mogłam przecież stać tam całe życie:
- Ja... emm... to znaczy... Chyba zabłądziłam...- po wyrzuceniu tych kilku żenujących słów poprzedzonych licznymi: "eee..." i "yyy...", wybiegłam z pokoju, omal nie potykając się o własne stopy. Przecież miało być zupełnie inaczej...
To niemożliwe... czyżbym się pomyliła? Ale...
- Zaczekaj!- czyjś głos sprawił, że odwróciłam głowę, dodatkowo zakrywając twarz włosami. Nie chciałam, żeby mój "burak" na policzkach był aż tak widoczny...
Dodatkowo wiedziałam, że powinnam ochrzanić Rush'a... to on musiał w tym wszystkim namieszać
<Ktoś? Coś? ;3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)