Znudzona spacerowałam po padokach dla klaczy, patrząc, jak Ideal spokojnie wcina trawę. Byłabym się zanudziła na śmierć, ale w ostatniej chwili zobaczyłam dziewczynę prowadzącą konia na padok. Prawdopodobnie był to Sun. Podeszłam do niej, żeby porozmawiać. Z twarzy przypominała Chinkę lub Japonkę, na pewno była nowa, bo nigdy wcześniej jej nie spotkałam.
- Cześć, jestem Lisa - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam rękę.
- Yoshiko - odparła i spojrzała na mnie dziwnie.
- Jesteś tu nowa, prawda? - zagadnęłam znowu, gdy dziewczyna odeszła kawałek, prowadząc konia.
- Tak - odpowiedziała po chwili niezręcznej ciszy. Najwyraźniej nie chciała ze mną rozmawiać, ale postanowiłam ją jeszcze trochę pomęczyć.
- Oprowadzić cię? - zapytałam i mimowolnie zachichotałam, co nie umknęło uwadze Chinki lub Japonki. Nie odpowiedziała. - Chodź.
Odpięłam Sun'owi uwiąż i wzięłam Yoshiko za rękę.
- To jest dom właścicieli. Tu mieszka pan i pani Rose oraz ich córka, Luna Rose - zaczęłam, pokazując jej dom z każdej strony. Gdy już go obeszłyśmy, skierowałyśmy się do stajni. Weszłam do środka i zaczęłam opowiadać o wszystkich mieszkających tu koniach.
- To jest Cortes, jeden z koni Luny Rose, córki właścicieli. Opowiadałam ci o niej wcześniej. Luna ma też drugą klacz, nazywa się Daimond i stoi obok - podeszłam do kolejnego boksu. W ten sposób minęła kolejna godzina, a Yoshiko wydawała się być dość znudzona, jednak wcale się nie odzywała.
- Wiesz co, pora na obiad. Chyba pójdę coś zjeść - powiedziała i ruszyła do jadalni. Wkrótce dołączyłam do niej i chociaż nie byłam głodna, zjadłam odrobinę. Rzeczywiście obiad miał być dopiero za godzinę, nie wiem dlaczego dziewczyna chciała już jeść. Może w Japonii jedzą obiad wcześniej?
(Yoshiko?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)