sobota, 8 grudnia 2018

Od Ady C.D Riley

Przyjaciółka westchnęła cicho obejmując mnie - Nie masz za co przepraszać. To zrozumiałe, że musiałaś tak szybko wyjechać, ale na przyszłość proszę, nie znikaj bez słowa wyjaśnienia, od tego są telefony i mail. Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłam... - szepnęła, odgarniając mi z twarzy kilka kosmyków włosów. Chciałam jej powiedzieć, że najpierw bałam się tak nagle zadzwonić, a później nie miałam na to czasu... Ale coś mi nie pozwoliło. Tak samo chciałam jej opowiedzieć szczegółowo o wszystkich uczuciach i sytuacjach z tego czasu... Ale nie da o tym opowiedzieć, gdyż nie starczy na to czasu, plus nie da się pamiętać dokładnie wszystkiego.
- Dzięki, już mi trochę lepiej. - odezwałam się po jakimś czasie, ściszonym głosem. Właśnie wtedy dostałam od własnego serca odpowiedź na pytanie, które zadawałam sobie codziennie po kilka razy, przez te kilka miesięcy. ,,Czy gdyby Riley była tu teraz, byłoby dobrze?'' - odpowiedź brzmiała ,,Z najlepszą przyjaciółką zawsze jest najlepiej''. Może to i głupie, ale chole*nie prawdziwe.
- Jesteś moją przyjaciółką, twoje problemy zawsze będą też po części moje, czy tego chcesz czy nie. - poklepałam mnie po ramieniu, i wyciągnęła z kieszeni paczkę chusteczek.- Zresztą, myślałaś, że tak łatwo się ode mnie uwolnisz? I tak bym cię w końcu znalazła.
- O, doprawdy? - zachichotałam cicho, zasłaniając usta. Miałam zamiar zapytać jej, gdzie przyczepiła mi nadajnik gps, jednak Raven skutecznie zepsuła mi moje zamiary. Psina kulturalnie wpakowała się na kanapę (nie no, bardziej to na nas, biorąc pod uwagę jej wielkość), i zaczęła lizać mnie po twarzy.
- Raven, Raven, wystarczy! - lekko odepchnęłam od siebie suczkę, głośno się przy tym śmiejąc.
- Aduś? Chcesz może przejść się na spacer? - zaproponowała Riley, wstając z kanapy. Widząc moje przenikliwe spojrzenie, uniosła brwi, posyłając mi pytające spojrzenie i zapytała: - No co?
- Wiesz, sądziłam, że wracając o tej porze jesteś raczej zmęczona... - mruknęłam.
- Może i jestem, a może i nie, ale myślę, że przechadzka po lesie i trochę świeżego powietrza dobrze nam zrobi. Chyba, że ty nie masz na to ocho...
- Nie, nie! Skądże znowu, możemy iść. - z szerokim uśmiechem zerwałam się z kanapy.
- Um, to dobrze, chodźmy. - uśmiechnęła się brunetka.
Światła latarni na terenie akademii trochę rozświetlały początek lasu, jednakże nieco dalej było już okropnie ciemno. Ujemna temperatura normalnie pewnie zagoniłaby mnie do domu pod kocyk, jednak gdy byłam tam z przyjaciółką wcale nie było mi AŻ tak zimno. Ważniejsze było dla mnie spędzenie razem czasu, niż zwracanie uwagi na ciemność i chłód.
- No, to jak tobie minęło te kilka miesięcy? - zagadnęłam. - Stało się coś ciekawego? Ktoś odszedł, przybył?
Kiedy Riley otworzyła już usta, aby mi odpowiedzieć, usłyszałyśmy za sobą głośne rżenie i odgłos galopujących kopyt. Szybko chwyciłam Riley za rękę, i pociągnęłam na bok ścieżki. Niestety obydwie nie połapałyśmy się od razu w sytuacji, toteż skończyłyśmy na twardej, zimnej glebie.
- Jakiś koń chyba uciekł ze stajni. - stwierdziłam, przyglądając się ciemnej sylwetce, oddalającej się coraz dalej w las.
Podniosłyśmy się z ziemi, i otrzepałyśmy z igieł modrzewia. Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia.

Riluś? B)

484 słowa = 3 p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)