Obudziłam się bardzo wcześnie. Wzięłam prysznic, a po chwili zorientowałam się, że jest niedziela. Z wyrazem ulgi na twarzy upadłam z powrotem na łóżko i zwinęłam się w kłębek. Już prawie zasypiałam, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Leniwie zwlekłam się z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Nie miałam daleko. Zerknęłam przez wizjer i zobaczyłam twarz... Mateusza. Powoli odsunęłam się od drzwi i pociągnęłam za klamkę. Na szczęście, drzwi były zamknięte.
- Lisa, otwieraj! - krzyknął Mateusz. Zmotywowało mnie to jedynie do zasunięcia zasuwki na drzwiach i wrócenia na łóżko. Usiadłam na nim i czekałam. Nie sądziłam, że Mateusz w końcu sobie pójdzie i miałam rację. Bezradnie wsłuchiwałam się w krzyki chłopaka, czekając na rozwój wydarzeń. Po chwili usłyszałam kroki. Ktoś jeszcze szedł korytarzem. Ktokolwiek by to był, całą nadzieję pokładałam w tej osobie.
(Ktoś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)