sobota, 12 maja 2018

Od Christiny C.D Riley

Po jakim czasie ujrzałam Riley jadącą na Melindzie w moją stronę. Na ten widok wsadziłam prawą nogę w strzemię,chwyciłam siodło, i jednym, zgrabnym ruchem wylądowałam na grzbiecie Wings.
- Jedziemy na plażę? - zapytałam.
- Hmm... Mnie pasuje. - odparła Ril.
- A więc... Jedziemy! - zaśmiałam się, i docisnęłam łydkę. Już po chwili Wings biegła przez las, a Mlaskacz niedaleko za nią.
Czułam wiatr we włosach, a grzywa Wings powiewała, dotykając co raz to moich rąk. Przeskakiwałyśmy każdą napotkaną przeszkodę, słysząc tylko szum lasu w uszach. Dopiero po jakimś czasie zdałam sobie sprawę z tego, że nie ma za mną Riley. No nie, o jeśli jej się coś stało, i to przeze mnie? ~Dobra, Christina, ciołku, nawet tak nie myśl! Po prostu, wróć się i sprawdź.~ Tak więc zawróciłam, i popędziłam konia aby biegł tak szybko, jak tylko da rady. W pewnym momencie ujrzałam nerwowo podskakującą Meli, i leżącą obok niej Riley.
Zatrzymałam konia gwałtownie, co wyszło jak po maśle, ze względu na to że Wings to koń westernowy; szybko zsiadłam z konia, przeszłam przez kłodę, podbiegłam do Riley i kucnęłam przy niej.
- Nic ci się nie stało? - zapytałam zaniepokojona.
- Meli zatrzymała się przed przeszkodą, i mnie zrzuciła. Tak więc jedyne co mnie boli to tak zwane cztery litery. - odparła, patrząc na klacz z lekkim ,,fochem'' w oczach.

Rilly? I'm back, torturing moimi opkami XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)