niedziela, 20 maja 2018

Od Riley C.D Demi

Poranek zaczął się wyjątkowo spokojnie, można by rzec, że wręcz idealnie. Tia, weekend to jednak piękny czas. Zero budzika, zero pospiechu i zero jakichkolwiek zajęć (no, może prawie, nie licząc rzecz jasna Nilay'a, który od dobrych dziesięciu minut nachalnie dopominał się o śniadanie).
- Dobra, już dobra, zaraz wstanę... - wymruczałam, niechętnie zwieszając nogi z łóżka, by następnie wpakować je w kapcie które... O dziwo wcale nie leżały tam gdzie zwykle.
- Aduś, Raven znowu podwędziła mi kapcie! - stęknęłam rzucając w śpiącą jeszcze przyjaciółkę poduszką, na co dziewczyna tylko wyburczała coś pod nosem z grymasem na twarzy i owinęła się kołdrą.
Postanowiłam darować sobie poszukiwania obuwia, prędzej czy później się znajdzie, a póki co jedynym o czym marzyłam był kubek gorącej herbaty. Zaraz po śniadaniu, wpadłam szybko do łazienki, by możliwie się ogarnąć i po niecałej godzinie powędrowałam do stajni, gdzie czekała już zniecierpliwiona Melinda.
- Cześć piękna - cmoknęłam ją w chrapę, otwierając boks. Drewniane drzwiczki zaskrzypiały ze złością, w pierwszej chwili stawiając mały opór. Będę musiała wreszcie porozmawiać z którymś ze stajennych żeby w końcu zrobili porządek z tymi starymi zawiasami, bo znając Mel, nie przepuści żadnej okazji, by wymknąć się z boksu. Po chwili pieszczot, chwyciłam uwiąz, który następnie przypięłam do fioletowego kantara klaczy i wyprowadziłam ją na zewnątrz. Z racji tego, że panna ADHD nadal sprawiała wrażenie trochę sennej, postanowiłam dać jej w spokoju porzuć sobie trawę na pastwisku, które wraz ze wzrostem temperatury i częstymi, ale niewielkimi deszczami; obfituje teraz w ogrom rozmaitych, smakowitych roślin. Otwarłszy bramę, wpuściłam mlaskacza na wybieg, a sama udałam się na krótki spacer w nadziei, że natknę się na jakąś znajomą twarz i tak też się stało, bowiem zaledwie parę minut później, mijając plac dostrzegłam Anę i Expresso zataczające zgrabne kółka przy barierce. Oparłam się o ogrodzenie, obserwując przebieg ich ćwiczeń, aż w pewnej chwili mą uwagę zwróciła osoba stojąca parę metrów dalej. Nie mam dobrej pamięci do twarzy, aczkolwiek tę dziewczynę z pewnością bym zapamiętała. Nigdy wcześniej jej tutaj nie widziałam, to zapewne nowa uczennica akademii. Oczywistym było powitać ją w Magic Horse. Ciemnowłosa zdawała się być zupełnie pogrążona w swoim świecie i przez chwilę zastanawiałam się, czy powinnam do niej zagadać, a jeśli to jak w ogóle zacząć tą rozmowę? Nim zdążyłam w jakikolwiek sposób się wysłowić, nieznajoma zorientowała się, że od dłuższego czasu na nią zerkam. Głupia sytuacja.
- Em, cześć... Nie przeszkadzam? - uśmiechnęłam się pogodnie do dziewczyny.
- Nie, nie, skądże - zapewniła z lekkim zakłopotaniem.
- Chyba nigdy wcześniej cię tutaj nie widziałam... - zaczęłam już nieco pewniejszym głosem - Jesteś nowa w Magic Horse?
W odpowiedzi pokiwała głową, z delikatnym uśmiechem - Tak, dopiero co przyjechałam - oznajmiła odgarniając z twarzy brązowy kosmyk włosów - Jestem Demi.
- Riley, miło poznać - uścisnęłam ciepło jej dłoń i pomachałam do Any, żeby podjechała bliżej - To Ana, moja przyjaciółka. Ana, to jest Demi - przedstawiłam je sobie szybko.

Demi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)