Umówiliśmy się, że kiedy tylko będzie gotowa, spotkamy się w stajni. Po odprowadzeniu kopytnych usiadłem na progu budynku, zbierając wszelkie myśli w całość. Miałem też przyjemność oglądania zachodu słońca, który w tej części kraju naprawdę był oszałamiający. Chyba nic nie rozbrajało mnie tak, jak właśnie zachodzące czy wschodzące słońce. Z podziwiania widoku wyrwała mnie Vivian, trzymając kopystkę w dłoni. Skończyłem pomagając dziewczynie przy Wings, która pomimo, że jest cudna na jeździe, często odmawia podawania kopyt. Vivi jest typem Zosi Samosi, więc mocno się zdziwiłem, kiedy zasugerowała, że w sumie mógłbym jej pomóc. No ale, Noah Budowniczy zawsze da radę!
Kiedy skończyłem, wróciłem na swoją miejscówkę. Rozglądnąłem się za Esther, jednak nigdzie jej nie było. Z początku chciałem już wstać i zobaczyć, czy może nie jest gdzieś w pobliżu, jednak stwierdziłem że jestem na tyle leniwy, że skorzystam z telefonu - dziewczyna kilka godzin wcześniej zapisała mi swój numer, co teraz było dosłownie zbawieniem od losu.
Po kilku sygnałach usłyszałem jej głos, jednak w formie sekretarki. Próbowałem kilkakrotnie, jednak skończyło się tak samo.
Westchnąłem, stojąc przed jej drzwiami. Miałem nadzieję, że ją tam zastanę. Zapukałem, jednak bez większego skutku. Odpowiedziało mi echo, które rozniosło się po całym holu. Odruchowo, wręcz automatycznie, nacisnąłem na klamkę, która momentalnie ustąpiła. Pokój był otwarty, więc się do niego wślizgnąłem.
Na biurku dziewczyny piętrzyły się karteczki, uświadczyłem również długopisów. Nabazgrałem krótki liścik, pozostawiając go na widoku. Z początku miałem nadzieję że dziewczyna zaraz wejdzie do pokoju i wszystko wyjaśni, ale szybko odepchnąłem od siebie te myśl.
"Bądź realistą" - te słowa mojej rodzicielki jako jedyne zapadły mi w pamięć, przypominając o sobie i w tamtym momencie. Ponownie wyszedłem z jej pokoju zrezygnowany. Jedynym pomysłem jaki przyszedł mi do głowy, było zajrzenie do stajni, a może nuż widelec jest w jednym z boksów. I wtedy czekało mnie rozczarowanie, kiedy nie zastałem jej hipnotyzującego wzroku.
Udałem się więc w ostatni punkt wycieczki - do swojego pokoju, w którym zamierzałem przebywać do następnego ranka. Szybko umyłem się pod chłodną wodą, pozostając jedynie w luźnych spodniach. Położyłem się w łóżku, który było w tamtej chwili moją oazą - zamknąłem oczy z nadzieją, że dziewczyna jutro się odezwie. Chwilę jeszcze myślałem, nad wszystkim i niczym, defacto na wpółprzytomny. Zignorowałem krople deszczu, dudniące o mój parapet. Poczułem jedynie jak łóżko z drugiej strony się ugniata. Spojrzałem za siebie, widząc dzisiejszą zgubę.
<Esther?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)