- Wiem - westchnąłem, zdejmując z grzbietu holsztyna siodło.
Nie oczekiwałem że w środku czyhającej za rogiem burzy wysuszy się, ale
przynajmniej byłem pewien, że będzie wygodniej mu przemieszczać się bez
uciążliwego osprzętu. W dodatku, za każdym razem, gdy tylko zebrało go na amory
skierowane w stronę Sydney, całe siodło niesamowicie chwiało się z jednego boku
na drugi, za pewne dlatego, że delikatnie zmechacony popręg nie wytrzymał tego
typu atrakcji. Chcąc jeszcze trochę pożyć, a już na pewno nie zginąć z ręki
wkurzonego do maksymalnego stopnia Noah'a, uwolniłem gniadosza z wszelkich
czapraków nie czapraków, wieszając je na pobliskim drzewie, uprzednio
upewniając się, że na pewno wytrzyma kilku kilogramowy ciężar. Nim się
obejrzałem, klacz rudowłosej również pozostawiona była tylko i wyłącznie w
ogłowiu, podczas gdy jej właścicielka znowu z ulgą wyłożyła się na trawie.
Chwytając ogiera za sprzączkę od zdjętych z jego szyi wodzy, podszedłem do
dziewczyny, która to niczego się nie spodziewając leżała z zamkniętymi oczyma.
Mój nikczemny plan zepsuły jednak krople deszczu, które niekoniecznie podobały
się Holiday w tamtym momencie, zwłaszcza, gdy zaczęły moczyć jej wystawioną w kierunku
nieba twarz. Wzdrygnęła się na to lekko i, podnosząc się do pozycji siedzącej,
zmierzyła mnie wzrokiem, za pewne wiedząc, że coś chodzi mi po głowie.
- Zimno Ci - skwitowałem jej lekkie drgawki, siadając tuż
obok jej mokrej, ale wciąż zacnej osoby. Co prawda wciąż nie jestem pewien, pod
jakim względem jej zacność dawała o sobie znać, jednakże musiałem przyznać, jej
śmiech nie dość, że bywał zaraźliwy, to jeszcze w dodatku nawet całkiem uroczy.
- Nie wiem jak tam z Tobą, ale mi wciąż jest ciepło... -
uśmiechając się lekko, chwyciła za dolne obrzeża swojej przemoczonej koszulki
i, machając nią delikatnie, stworzyła aluzję gorąca. Nie przekonała mnie jednak
w swoich zapewnieniach, bo zamiast potu cieknącego po jej ramieniu, dostrzegłem
jak jej szczęka delikatnie drży, a zęby obijają się o siebie nawzajem. Choć
próbowała zakryć ogarniające ją zimno, ostatecznie potarła swoje ręce, tym
samym przyznając się do swojego drobnego, ale zupełnie niepotrzebnego
kłamstewka. Przysunąłem się na to nieco bliżej niej, i choć sam byłem
przemoczony do ostatniej suchej nitki, objąłem ją nieco ramieniem, nie zważając
na wszelkie protesty, które mogły pojawić się z jej strony. O dziwo siedziała
jak zaklęta, wciąż telepiąc się jak pies po długiej kąpieli. Wiedziałem, że jeśli
nie chcemy spędzić najbliższych dni w swych łóżkach przyjmując niekoniecznie
najsmaczniejsze leki, musieliśmy się sprężać z powrotem do stajni, choć już w
tamtym momencie droga wydawała się być ciężka do przejechania.
- Zdecydowanie wolę jak siedzisz cicho - zaśmiałem się,
spoglądając na konie, które lekko wzdrygnęły się, kiedy niedaleko nas słychać
było kolejny grzmot. Nie przejmowały się tym jednak zbyt długo, bowiem już po
chwili rwały nieopodal kępki rosnącej trawy, od czasu do czasu patrząc w stronę
jeziora, które powiększone zostało za sprawą silnie padającego deszczu. I choć
ból nie dawał o sobie znać od dobrej chwili, z natężoną mocą poczułem silne
łupnięcie w okolicach łopatki. Musiałem przyznać, że nie marzyłem wtedy o
niczym innym, jak kubku gorącej kawy lub herbaty dołączonej w zestawie z mym
łóżkiem. Towarzystwo Holiday wcale nie było takie złe, ale tym razem przegrała
spór z ogarniającym mnie zmęczeniem.
- Miało mnie to dotknąć? - odezwała się w końcu, reagując na
niedawno wypowiedziane przeze mnie słowa. Mierząc mnie nieznoszącym sprzeciwu
spojrzeniem, wbiła ostatecznie we mnie wzrok, świdrując moją twarz delikatnie
błyszczącymi tęczówkami. Pomimo, że w międzyczasie musiała odgarnąć ze swojej
twarzy mokre kosmyki rudych włosów, wciąż nie przenosiła oczu w jakiekolwiek
inne miejsce.
- Nie, to tylko drobna sugestia.
- Ach tak? - prychnęła pod nosem, w mgnieniu oka obracając
całe swoje drobne ciało w moim kierunku. Prawdopodobnie chciała mnie ukatrupić,
ale w ostatniej sekundzie przypomniałem sobie o swym refleksie, odskakując
znacznie na bok. I tak, zamiast dorwać się dłońmi do mojej szyi i za pewne
udusić mnie gołymi rękoma, wylądowała pod mokrym mną, kiedy to postanowiłem
sprawdzić, czy dziewczyna ma łaskotki. Miało być to formą odwetu za to, co
wydarzyło się rano. - Czyli uważasz, że zbyt dużo mówię?
- Miły Boże, śmiałbym cokolwiek takiego powiedzieć!
Holidayka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)