Wciąż nie pewny co właśnie się stało, upadłem obok dziewczyny. Nadal ciężko oddychając otuliłem ją ramieniem i pocałowałem w czoło. W pewnym sensie byłem szczęśliwy a z drugiej strony zawstydzony. Sasha wtuliła się we mnie i od razu zasnęła. Ja leżałem obok niej i robiłem sobie rozkminę. Dziewczyna już spała, gdy ja postanowiłem wstać, by ją przykryć. Odsunąłem ją od siebie i wstałem szybko. Wziąłem kołdrę, którą odrzuciłem 2 godziny temu, szybko przykryłem dziewczynę a sam usiadłem obok niej. Jeszcze chwilę po siedziałem przy niej, lecz po chwili odczułem zmęczenie, które ścięło mnie z nóg. Położyłem się obok Sashy i zasnąłem.
*******************
Przez całą noc dręczyły mnie jakieś koszmary. Demony i takie tam bzdury. Gdy otworzyłem oczy zauważyłem... Jak myślicie? Kogo? Mojego kochanego psiaka, który jak na złość obślinił mnie potwornie, by później zacząć lizać Sashę.
-Will... Co ty robiisz??- zapytała z wyrzutem Sasha otwierając oczy.
Zacząłem się strasznie śmiać, reakcja dziewczyny-bezcenna! Gdy okazało się, że to Ren ją "całuje", dziewczyna wzdrygnęła się i gwałtownie się podniosła. Sasha zmierzyła mnie mrożącym wzrokiem, ale i ona popadła w całkowitą głupawkę.
-Wiesz co dziewczyno? Jesteś całkowicie szalona!- wykrzyczałem przez śmiech.
Dziewczyna zrobiła minę w typie #2 " Facet, ja jestem szalona? A kto tu umiera ze śmiechu?".
- Ja Ci pokażę! -krzyknęła rzucając się na mnie.
Po tym pocisku spadłem z łóżka a dziewczyna na mnie.
-O nie! Zostałem pokonany!- zaśmiałem się.
W tym momencie do pokoju wpadła sprzątaczka, by nas uciszyć.
-O mój dobry BOŻE!!!- wrzasnęła zakrywając oczy.
Chyba nie uszło jej uwadze, że oboje jesteśmy całkowicie nadzy i jeszcze leżymy na podłodze. Sytuacja była dwuznaczna. Wyglądało to na...ekhem... sami wiecie co... A druga opcja to po prostu to, że chce nam się spać no chyba, że plaża nudystów. Jednak zaraz sprzątaczka zamknęła drzwi i usłyszeliśmy głos Pani Rose. Dosyć zamarliśmy i szybko wstaliśmy z podłogi. Zarzuciłem na siebie bokserki i spodnie od piżamy. Sasha poszła do łazienki a ja pościeliłem łóżka. Przeczesałem ręką włosy i zarzuciłem T-shirt. Sasha wyszła z łazienki w jegginsach i bluzie. Włosy miała spięta w kucyk. W tej chwili usłyszałem pukanie i otworzyłem drzwi. Pani Rose uśmiechnęła się i powiedziała.
-Sprzątaczka zaczęła krzyczeć, więc tu przyszłam. Co się tutaj działo?
-Bo my odrabialiśmy lekcje i... opowiedziałem dowcip i zaczęliśmy się śmiać...-bąknąłem.
Pani Rose chyba nie wierzyła, ale tylko pokiwała głową i poszła.
-Uff...- odetchnąłem upadając na tyłek.
-Wpadliśmy!- zaśmiała się Sasha.
Ponad to teraz jeszcze bolał mnie tyłek. Ach, 2 dni bez siedzenia na nim... Najchętniej teraz pojeździłbym na jakimś nieparzystokopytnym.
-Em... Może chcesz... Pojeździć konno?-zapytałem Sashy otulając ją ramieniem.
-Możemy...- powiedziała delikatnie się uśmiechając.
Od razu wyszliśmy z pokoju i po woli potoczyliśmy się do stajni. Na nasze szczęście wszystkie maneże i parkoury ( to chyba to samo xd) były puste. Jedynie gdzieś w boksach pałętał się stajenny. Ja byłem w shortach i T-shircie, a Sasha w dresach. Gdy na Folrydzie świeci "zimowe" słoneczko, gdzieś w Francji jest raczej cholernie zimno. Doszliśmy do rozpiski, gdzie były wyznaczone konie. Przejechałem palcem po rozpisce gr. 2, szukając numerka 12.
-Dobra, ja maam... Starsheep.- powiedziałem i o mało co nie podskoczyłem.
Teraz Sasha szukała swojego numerka. Po chwili dziewczyna równie uradowana odparła.
-Riwer.- powiedziała i chwyciła mnie za rękę.
<Sashonku?? Jakoś tak kiepsko wyszło ;(>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)