Pocałowałam Moon na pożegnanie i poszłam na obiad. Usiadłam z Meg, Nikol, Julią i Mattem.
-Co tam?- spytała mnie Meg.
-Nic w sumie. Nie ma co robić.- westchnęłam.
-Nom...
Reszta rozmowy nam się jak zwykle kleiła. Po obiedzie miałam iść do
Jamesa. Osiodłałam Moonlight i pojechałam na parkur otwarty. Mężczyzna
już tam czekał. Trening jak zwykły trening. Póki nie przyszła Molly.
-Lily, najedź na okser.- powiedział spokojnym tonem. Kiwnęłam głową i
dodałam łydkę. Najechałam na przeszkodę. Jednak klacz zatrzymała się
nagle. Spojrzała na Molly, i cwałem tam dobiegła i ją ugryzła, oraz
stanęła dęba. Jednak dziewczyna stała w miejscu jak słup soli.
-Co tak stoisz?! Uciekaj!- krzyknęłam.
-Ani mi się śni. Nie zamierzam się bać tej głupiej szkapy!- odburknęła.
-Teraz przegięłaś.- syknęłam. Nie zamierzałam kompletnie nic robić.
Jedynie trzymałam się mocno siodła, puściłam wodze. Moon dobrze
wiedziała że jej pozwoliłam na to. Była coraz bardziej zmotywowana.
Zatrzymał jednak ją instruktor mocno pociągając ją za wodze.
-Spokój Moon.- powiedział. -Lily dlaczego jej nie zatrzymałaś?- zadał pytanie.
-Sama nie wiem. Nie zależało mi tak na tym.- przyznałam.
-Odprowadź ją do boksu. Na dzisiaj koniec.- powiedział. Kiwnęłam głową i
skierowałam się do stajni. Nagle przede mną pojawiła się Molly.
-Czemu jej nie zatrzymałaś?- zapytała z gniewem.
-Wolałam patrzeć jak cię gryzie- przyznałam i dałam klaczy smakołyka w nagrodę.
-Ty...- zacisnęła prawą pięść. Wiedziałam że jak nic nie zrobię to za
chwilę rozpocznie się bójka. -Pożałujesz tego s**o- syknęła.
-No dajesz.- uśmiechnęłam się by ją jeszcze podenerwować.
<Molly>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)