-Przyszedłeś porozmawiać?-Zapytała.
-Chyba tak...-Powiedziałem cicho.
-Nikomu nie wygadam, mów śmiało.-Powiedziała uśmiechając się.
-Chodzi o moją rodzinę...-Westchnąłem.
-Kontynuuj.-Odpowiedziała.
-Martwię się o moją siostrę bo...-Na tym momencie się zatrzymałem.
-Wyduś to z siebie, poczujesz się lepiej jeśli z kimś o tym porozmawiasz.-Uśmiechała się.
-On jej może zrobić krzywdę.-Westchnąłem.
-Jak to?-Zapytała.
-Matka nie żyje więc może robić z nią co chce, nawet gasić swoje potrzeby.-Westchnąłem.
Luna na mnie popatrzyła. Zszedłem z płotu i poszedłem w stronę stajni. Słyszałem kroki za mną.
-Za kilka minut trening.-Oznajmiła.
-Dziś mnie nie będzie... Powiedz że mam problemy.-Westchnąłem.
Dałem jabłko Lyśkowi, a następnie poszedłem do mojego pokoju. Skorzystałem z tego że Caleba nie ma w pokoju. Położyłem się i zasnąłem na boku w stronę drzwi. Zapomniałem zamknąć drzwi na klucz. Ktoś zapukał a następnie wszedł do pokoju. Otworzyłem oczy.
Luna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)