***
-Nikol, pobudka!- krzyknęłam szeptem stojąc na drabince od jej łóżka.
-Już za chwilę wstaję.- wydukała. Rzeczywiście po chwili wstała, i poszła do łazienki. Ja w tym czasie dałam śniadanie Kate. Pogłaskałam ją, przy czym strasznie merdała ogonem. Westchnęłam i poszłam na śniadanie. Usiadłam z Meg i Mattem.
-To dzisiaj zawody.- westchnęłam, nakładając dżem na chleb.-Jedziesz na Dante?- zapytałam przyjaciółki.
-Tak. A ty na Sifilu?
-Dokładnie.
-Matt czemu nie startujesz?- zwróciła się do chłopaka.
-Sam nie wiem. Trzymam za was kciuki, a teraz spadam, pa.- odszedł od stołu dając mi buziaka w policzek.
-Czasami go po prostu nie rozumiem.- westchnęłam.
-Ja też.- przyznała dziewczyna. Rozmowa z Meg nam się kleiła. Wzięłam już ostatni łyk herbaty i odniosłam naczynia kucharce. Moje nogi poniosły mnie do stajni. Sifil już tylko czekał na mnie w boksie.
-Cześć koniku, dzisiaj zawody. Idziemy?- drapałam go po kości nosowej uśmiechając się do niego. Ogier mi parsknął radośnie w odpowiedzi. Zwróciłam w stronę paszarni. Zastanawiałam się chwilę co mu dać na dzisiaj. Stanęło na otręby, suszone marchewki i jabłka z dwoma łyżkami miodu. Zaniosłam wiadro do boksu, przy okazji dałam mu trochę siana i nalałam świeżej wody. Ogier zajęty konsumpcją nie zwracał na mnie uwagi jak go czyszczę. Zrobiłam tradycyjnie z grzywy koreczki. Przy ogonie Sifil zrobił się trochę niespokojny. Wiedział że ma pełno sklejek i słomy.
-Spokojnie, mamy dwudziesty pierwszy wiek i są takie wynalazki- pokazałam mu spray. Uspokoił się i z zaciekawieniem przyglądał się co robię. Popsikałam trochę płynem i zaczęłam go delikatnie rozczesywać.
-Co powiesz na kłosa z warkoczem?- zapytałam. Sifil pokiwał parę razy głową zaśmiałam się i zabrałam się do pracy. Po 10 minutach było gotowe zawiązałam czarną gumką fryzurę i poszłam po siodło i ogłowie które wczoraj czyściłam do 23. Osiodłałam go i poszłam się przebrać. W pokoju nie było Nikol. Szybko ubrałam białą koszulę, bryczesy i rękawiczki oraz czarną marynarkę i toczek. Na cylinder niestety jestem za młoda. Może w następnym roku. Zrobiłam sobie ciasny kok. Westchnęłam zakładając oficerki. Zapięłam jeszcze swoją broszkę i wróciłam do stajni.
-No to chodźmy się rozgrzać.- poklepałam Sifil'a i wyprowadziłam go z boksu. Przed stajnią wsiadłam na ogiera i pojechałam na halę gdzie można było się rozgrzać. Była już tam reszta zawodników. Nie traktowałam nigdy ich jako konkurencję. Czy zawody zmieniają fakt, że są moimi przyjaciółmi? Na pewno nie. Widziałam również uczniów Akademii HeatherHill. Byli bardzo dobrzy. Kłusowałam dookoła przy ścianie. Porobiłam jakieś figury. Pogadałam jeszcze trochę z Nikol.
-Hej, jak tam?- zapytałam.
-Nawet dobrze. A ty?
-Powiedzmy. Widziałaś HeatherHill?
-Owszem. Dobrzy są.
-Oj tam. Przeżyjemy.
-Możliwe.- Miałam za chwilę wchodzić, więc pożegnałam się z koleżanką i pojechałam przed plac. Właśnie jechała Meg na Dante. Stanowili piękną parę. Ogier pewnie stawiał kolejne kopyta a sędziowie kiwali z uznaniem głowami. W końcu zjechała z czworoboku.
-Ślicznie ci poszło. Gratulację.- uśmiechnęłam się.
-Dzięki. Jego zasługa. Powodzenia- poklepała swojego konia. Ruszyłam kłusem. Zatrzymaliśmy się na środku. Stałam nie ruchomo przez chwilę a następnie się ukłoniłam. Na trybunach zauważyłam Kate i moją mamę. Miło, że przyjechała. Wróciłam myślami do zawodów. Dałam mu minimalny znak, a ten zwrócił jedno ucho w moją stronę na co się minimalnie uśmiechnęłam, ponieważ to oznaczało, że mnie słucha i ogier ruszył kłusem roboczym w prawo. Przez resztę przejazdu moja twarz nie wyrażała żadnych uczuć (Poker Face, hihi XD) , ale w środku rozsadzało mnie ze stresu. Sifil wyraźnie to czuł bo też zrobił się niespokojny, więc się opanowałam.
*Już. Spokojnie. Dajmy z siebie wszystko* powiedziałam do kasztanka w myślach. Zmieniłam kierunek jazdy po przekątnej, a następnie zaczęłam serpentynę o 3 łukach z zakończeniem w lewo. Siedziałam prosto przyklejona do siodła, a ogier wykonywał ruchy z gracją, delikatnością i dokładnością. Gdyby był człowiekiem to by spokojnie mógł powiedzieć, że ujeżdżanie jest jego życiem.
.Po serpentynie przeszłam płynnie do stępa. Sifil postawił trzecie kopyto na piasku i popędziłam go do kłusa roboczego. Przy narożniku zaczęłam zmieniać kierunek i wydłużać krok ogiera. Jeszcze chwilę jechałam kłusem, po czym ruszyłam zdecydowanym galopem z prawej nogi. Zatoczyłam koło, oddałam wodze i ponownie je nabrałam. Zapomniałam w tym momencie programu. Jak ja mogłam?! Kurczę weź się w garść i sobie przypomnij! I co teraz? W muzycznej by po prostu kazali zejść ze sceny, ale tutaj nie mogłam. Na szczęście z opresji uratował mnie Sifil który pamiętał program i wydłużył galop. Opłaciły się te treningi jak nic. Przypomniałam sobie szybko i tuż po literce "H" ruszyłam galopem roboczym. Czekała na mnie teraz jak ja to nazywam ósemka. Zatoczyłam pół koła w prawą stronę, przeszłam do kłusa na chwilę bym zmieniła nogę i ponownie ruszyłam galopem zataczając kolejne pół koła. Miałam teraz zrobić koło przy literach "A", "X", "A". Zawsze mi było do śmiechu w tym momencie bo przypominała mi się "Axa Direct". Mijałam właśnie "X" więc puściłam wodze i je ponownie nabrałam. Ruszyłam kłusem roboczym na wprost, a następnie w lewo. Zwolniłam do stępa pośredniego i zaczęłam wykonywać "ustępowanie od łydki w lewo". To była moja jedna z ukochanych figur i chodów oprócz Piaff'u i piruetu. Stanęłam i ruszyłam odstępowaniem w prawo. Sifil bez problemu krzyżował nogi. Przy "C" ruszyłam kłusem roboczym ponownie. Te kółka naprawdę zaczynały mnie nudzić. Jakby jedno im w programie nie wystarczyło! Rozumiem że ja mam manię kaktusów, a oni cyrklów no ale bez przesady! Jednak nie ja decyduję. Z lekkim znudzeniem zrobiłam kolejne koło i zaczęłam anglezować. Następny ruch był tzw. Żucie z ręki. Wykonałam go i nabrałam kolejny raz wodzę. Teraz już był koniec. Przy "A" wjechałam na linię prostą, zatrzymałam się i ukłoniłam. Poklepałam Sifil'a i zjechałam na luźnej wodzy z placu. Zeskoczyłam z konia i go przytuliłam.
-Byłeś cudowny, dziękuję!- cieszyłam się jak małe dziecko. Sifil zaczął szukać po moich kieszeniach smakołyków. Wyciągnęłam cukier, i podałam zadowolonemu z siebie ogierowi. Schrupał słodki pokarm bez zastanowienia. Ktoś popukał mnie lekko w ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam mamę. Uściskałam ją z całych sił.
-Cześć! Co tutaj robisz?- zapytałam z bananem na twarzy.
-Słyszałam, że akademia organizuje zawody i w nich startujesz. Chciałam ci zrobić niespodziankę. Udało mi się?
-Tak. Może pogadamy na trybunach. Tylko muszę rozsiodłać Sifil'a i się przebrać. Poczekaj tam na mnie.- pobiegłam odstawić ogiera. Rozsiodłałam go i go pocałowałam na pożegnanie. Teraz pobiegłam się przebrać. Ubrałam top i krótkie spodenki. Następnie wróciłam do mamy i przyjaciół. Obejrzałam resztę wystąpień. Ku mojemu zdziwieniu wystąpiło kilka par z Akademii HeatherHill. Gdy z nimi gadałam byli bardzo mili. Z tego co wiedziałam ich akademia przeżywała problemy finansowe. Szkoda, bo jej jeźdźcy wyraźnie mają talent. Gadałam z Mattem, Meg, Nikol i z mamą. Przyjemnie płynął nam czas. Nie pisnęłam ani słowem o moim ostatnim pobycie w szpitalu. Matt ku mojej uldze też nie. Byłam bardzo zadowolona z zawodów. Wiem że mogło być lepiej, ale i tak mi to zupełnie wystarcza. I tak zmusiłam się do gracji. Dokładność miałam wpojoną przy skokach, więc łatwo się nią posłużyłam przy ujeżdżaniu. Jakoś mnie nie ciągnęło do sędziów by sprawdzić swój wynik. Nie wiem dlaczego. Może lubiłam ten stres przy wynikach. Miały być teraz ogłoszenia wyników. Wzięłam rękę Meg i uścisnęłam jej mały palec. Tak samo Nikol. Zawsze tak robiłam gdy komuś życzyłam szczęścia. Widać że akademia HeatherHill liczyła na choćby najmniejsze miejsce na podium. Szczerze trzymałam za nich kciuki. Z głośników rozległ się głos komisji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)