środa, 3 sierpnia 2016

Od Meg - zadanie 6

Od dłuższego czasu moje dni były zupełną rutyną. Pobudka, prysznic, śniadanie, karmienie koni, zajęcia z instruktorami, jazda motocyklem, obiad, teoria, jazda, granie lub komiksy, kolacja i karmienie koni, znowu teoria, kąpiel i spać. Tak wyglądał mój każdy dzień. Czasami jednak coś się działo, jednak rzadko.
Usiadłam na kanapie i włączyłam sobie pierwszą lepszą grę. Ubrana byłam w czarne trampki za kostkę, szare i krótkie szorty oraz biały za duży t-shirt z jakimś przetartym już nadrukiem. Przewróciłam oczami widząc na ekranie telewizora ładujący się pasek. Opadłam bezsilnie na oparcie z padem w dłoni. Coś mnie jednak tknęło aby spojrzeć co tam u Basty. Podniosłam się z lekkim westchnięciem i podeszłam do terrarium. Było otwarte.
- Ku***! - Krzyknęłam otwierając szerzej akwarium. Podniosłam szybko skałę pod którą siedział wąż. Nie było go tam. Przeszukałam je całe. Nigdzie nie było mojego maleństwa.
Przecież nie mógł od tak sobie sam tego otworzyć i wypełznąć. Z przerażeniem zaczęłam się rozglądać za moim pupilem. Nie zawołam go jak psa czy kota. To jest gad. Jak bym miała go zwabić? Sycząc? Wściekła zrzucałam z pobliskiej szafki rzeczy.
- Co Ty robisz? - Zapytała zdezorientowana Rose.
- Szukam Basty. - Warknęłam. Byłam wściekła. To nie ja zostawiłam otwarte terrarium, byłam tego pewna. Zawsze sprawdzam trzy razy czy wszystko jest zabezpieczone. 
- Uciekł? 
- Nie mógł. - Nie przestawałam szukać nawet na chwilę. Kolejne rzeczy lądowały na ziemi z hukiem. - Klatka ma wysokość półtora metra, a ona ma może z pół metra długości.
- Kto mógłby to zrobić? - Zapytała.
- Nie mam pojęcia.
- Może chłopaki?
- Nie zrobiliby tego. - Zapewniłam ją.
- Z nimi nigdy nic nie wiadomo.
- Rose. - Westchnęłam bezsilnie i oparłam się o puste terrarium. - Nie bierz tego do siebie ale chłopakom ufam bardziej niż dziewczynom. - Kłótnia z nią czy kimkolwiek innym to ostatnie czego potrzebowałam.
- Jak chcesz.
- Poza tym oni nie mogli tego zrobić bo wiedzą jaki jest dla mnie ważny.
- Tym bardziej może to kiepski żart.
- Nawet jeśli to też żart skończy się też kiepsko. Tylko, że dla osoby która to zrobiła. - Mruknęłam i zaczęłam przeszukiwać dalszą część pokoju. - Pomóż mi i pilnuj suczki aby go nie skrzywdziła.
- Lola nic jej nie zrobi.
- Nigdy nic nie wiadomo.
Dziewczyna zaczęła szukać w innym końcu pomieszczenia aby nie wchodzić sobie nawzajem w drogę. Im dłużej go nie było tym bardziej się denerwowałam. Byłam teraz niczym tykająca bomba. Jedno słowo, jeden gest i wybuchnę.
Po dobrych dwóch godzinach nic nie znalazłyśmy. Złapałam bluzę z krzesła i wyszłam z pokoju. Może udało jej się jakoś wyślizgnąć z pokoju. W końcu to jest wąż, a nie pies. One nie wykonują komend i nie przychodzą na to jak się je woła. Założyłam ubranie przy okazji rozwalając koka. Chodziłam prawie na czworaka po całym korytarzu. 
- Co Ty robisz? - Padło nagle pytanie zza moich pleców.
- Szukam zwierzaka. - Podniosłam się i odwróciłam. Stałam teraz jakieś kilka kroków od pana Jamesa. Mężczyzna uważnie się mi przyglądał. Jednak jego wzrok na dłużej spoczął na tatuażu.
- Chomika?
- Raczej czegoś co je chomiki. - Przeciągnęłam dłonią po włosach.
- Węża? - Zmarszczył brwi tak, że te prawie zaczęły się stykać ze sobą.
- Tak. - Padła krótka i zwięzła odpowiedź.
- Słyszałem, że masz takiego pupila ale zbagatelizowałem skargi na ten temat sądząc, że wiesz jak się nim zająć.
- Ktoś go wyciągnął z terrarium. - Zaprotestowałam i zacisnęłam pięści.
- Po co ktoś miałby to robić?
- Żeby mnie wkurzyć. - Mogło zabrzmieć to jak pytanie jednak nim nie było. - Wybaczy pan ale nie mam czasu na rozmowy. Do widzenia. - Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do poszukiwań. Nawet przez chwilę nie żałowałam, że posiadanie gada będzie złym pomysłem. 
Do kolacji zdążyłam przeszukać już wszystkie korytarze. Jednak byłam coraz bardziej zdeterminowana. Złość przyćmiewała mi możliwość logicznego myślenia. Postanowiłam trochę ochłonąć. Nie przebierając się wyszłam na dwór. Usiadłam na zimnych drewnianych schodach przed wejściem. Wyjęłam z bluzy paczkę papierosów. Wyciągnęłam jednego, a resztę schowałam. W szortach miałam zapalniczkę, którą wyjęłam i odpaliłam papierosa po czym schowałam ją do bluzy. 
- Co tutaj robisz? - Z cienia wyłonił się Caleb.
- Palę. - Mruknęłam i spojrzałam na dłonie.
- To widzę. - Odpowiedział i usiadł. Czułam na sobie jego wzrok. - Nie jest Ci zimno?
- Bywało gorzej. - Uśmiechnęłam się do siebie żałośnie. - Ja już muszę wracać. - Spojrzałam na niego jeszcze raz i podniosłam się.
- Pa. - Odpowiedział i sam zaczął palić.
Weszłam do środka,do moich nozdrzy od razu dotarł zapach kolacji. Kucharki zrobiły dzisiaj naleśniki.
- Kuchnia! - Od razu mnie olśniło. Węże lubią gdy jest ciepło, a tam jest tak zawsze. Zadowolona i pełna entuzjazmu rzuciłam się biegiem w kierunku stołówki. Nie było tam dużo osób. Bez zastanowienia zaczęłam się rozglądać za moją zgubą.
- Co Ty wyprawiasz? - Warknęła blondynka kiedy zajrzałam pod jej stolik.
- Szukam. - Warknęłam na nią.
- Może węża? - Zaśmiała się złośliwie.
- Skąd wiesz? - Od razu się wyprostowałam. Oparłam dłonie o blat i pochyliłam się.
- Nie wiem tak mi się powiedziało. - W jej oczach widziałam zadowolenie.
- Nie wierzę Ci! - Krzyknęłam. - Gdzie jest Basta?!
- A co ja wróżka?
- Wróżka to nie bo jesteś za głupia. - Odpowiedziałam.
- Odszczekaj to.
- Nigdy! 
- Jesteś tak samo beznadziejna jak ten Twój gad.
- Gdzie ona jest? - Krzyknęłam jeszcze głośniej. Nagle zrobiło się cicho. Oczy wszystkich były skierowane na nas.
- Nie powiem Ci kochana. - Położyła łokcie na stole i oparła dłonie na rękach. Uśmiechnęła się słodko, puściła oczko.
Miałam już dość i to był ten moment kiedy wybuchłam. Złapałam za jej rozpuszczone włosy i pociągnęłam.
- Puszczaj mnie dz****! - Krzyczała i piszczała.
- Oddawaj Bastę. - Bridget mnie spoliczkowała.
- O Ty s**o... - Syknęłam wściekła. Dziewczyna wyszła zza stolika. Oddałam jej tym samym. Blondynka chciała się zamachnąć ale złapałam jej rękę. Wolną dłoń zamknęłam w pięść i przyłożyłam jej w twarz.
- Dziewczyny się biją! - Ktoś krzyknął z entuzjazmem.
- Co Ty robisz? - Zapytała łapiąc się za nos.
- Nie pozwolę się uderzyć komuś takiemu jak Ty. - Zlustrowałam ją pogardliwym wzrokiem.
- Zapłacisz mi za to! - Krzyknęła kiedy z nosa poleciała jej krew.
Rzuciła się na mnie z krzykiem. Obie zaczęłyśmy się bić. W końcu wylądowałyśmy na posadzce. Usiadłam na jej brzuchu i spoliczkowałam ją parę razy.
Już miała dostać kolejny raz ale ktoś z dużą siłą złapał mnie za nadgarstki i odciągnął do tyłu.
- Puszczaj! - Wycedziłam przez zęby.
- Jak Ty się zachowujesz... - Spojrzałam w górę. Nade mną stał czerwony ze złości Gilbert. "Mam przes***e", pomyślałam i szybko emocje mi opadły. 
Reszta potoczyła się już w błyskawicznym tempie. Wizyta u właściciela, wyjaśnienia i kara.
Historia na szczęście skończyła się pomyślnie bo odzyskałam skradzionego węża i spuściłam łomot ten blond dziuni. Następnego dnia gdy harowałam przy wywożeniu gnoju byłam wręcz szczęśliwa, że ją pobiłam.


Dostajesz 30 p. za opo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)