Był czwartek. Godzina 19:59. Ja siedziałam na Ginger. Rose , Meg i Lorri jechały ze mną. Byłyśmy z końmi na plaży. Zsiadłyśmy z koni.
*Godzinę później*
-Jedziemy do domu?-Spytała Rose.-Czy chcecie zostać.
-Możemy ścigać się do domu.-powiedziałam.-Przez las.
Wsiadłyśmy na konie. Od razu zagalopowałyśmy. Ginger prawidłowo przeszła do cwału. Już byłyśmy w lesie.Nie wiedziałam jak blisko bagniska byłam. Ale byłam. Ginger w galopowała w torfowisko. Ja poleciałam dalej sama.
-Nikol. Co się stało?-krzyknęła rozpaczliwie Rose.-Meg, jeźdź na Faldo do akademii i zadzwoń po weterynarza. My z Lorri zostaniemy.
Ja byłam przerażona. Moja kochana klacz właśnie ginęła.
Pół godziny później weterynarz klęczał przy mojej za pomocą samochodu klaczy. Pół akademii teraz stało tutaj i patrzyło co z moją klaczą.
-Niestety panno Sanowicz ale klacz jest nie do uratowania.
Moje serce stanęło w miejscu. Zemdlałam.....
Obudziłam się w swoim łóżku. Nade mną patrzyła na mnie Rose i Meg.
-Czy ona już nie żyje?-spytałam słabo.-Czy już odeszła?
-Tak, zdechła.- wyszeptała Rose.-Wczoraj wieczorem.
Wybiegłam. Nie mogłam żyć bez mojej klaczy.
Miesiąc później.
Jeździłam trochę i ponownie pomyślałam o koniu. Takim ze schroniska.
Może pani Mia pojechałaby ze mną. Poprosiłam o indywidualną jazdę.
-Z kim Nikol?-spytała pani Elisabeth.- Może z panią Mią?
-O tym myślałam-powiedziałam.-To może osiodłam Eldorado.
-Idź, idź. Wiesz jak to dla nas ważne że chcesz dalej jeździć.
Poszłam od razu do stajni. Osiodłałam konia i zaczęłam rozgrzewkę.
Po chwili przyszła pani Mia. Była smutna.
-No dobrze zaczynamy trening. Pokłusuj trochę.
-Dobrze. A pojechałaby pani ze mną do schroniska aby adoptować konia?
-Oczywiście Nikol. Potrzebujesz nowego konia-powiedziała.-Jedziemy po jeździe.
Tak też zrobiłyśmy. Moje Ferrari miało doczepioną przyczepę.
-Witam w schronisku o nazwie Tęczowisko. Pokażę paniom jakie mamy konie.
Denner, Samuel, Rosa, Ariel
i na koniec ogier trakeński As
-I którego konia wybierasz -spytała pani Mia.-Ja polecam Ariel
-Wybieram Asa.
-Dobrze. Zapakuj go do przyczepy. Ja już załatwię formalności- powiedziała pani Mia.-Leć.
Wyprowadziłam ogiera z boksu. Szedł z gracją u mego boku. Już pokochałam Asa. Następnie wraz z Mią wsiadłyśmy do samochodu i wróciłyśmy do akademii. Następnie wysiadłam i wyprowadziłam konia. As truchtał u mego boku. Później wprowadziłam go do boksu Ginger i wypełniłam nową tabliczkę. Nastepnie wyszczotkowałam Asa i wyszłam z nim i Kamą na spacer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)