Mimo, że wciąż byłam nieco nieobecna, z racji, że jeszcze chwilę
wcześniej najspokojniej w świecie spałam, chwyciłam za spięte ze sobą
kartki, uważnie je wertując. Widać było, że każde słowo było
przemyślane, tak jak i pismo, które starannie starało się odzwierciedlać
moje. Co prawda było tam kilka gramatycznych potknięć, ale byłam pewna,
że sama w nocy nie napisałabym tego lepiej - nie było możliwości, żeby
pisał to o innej porze, więc wychodziło na to, że podczas gdy ja miałam
na referat, kolokwialnie mówiąc, wywalone, Aleksander zerwał nockę,
tylko po to, aby i mnie uratować cztery litery. Nie mniej jednak nie
żałowałam, że wszystko potoczyło się tak, jak się potoczyło. To, że dnia
ubiegłego postanowiliśmy w nieco innej formie spędzić popołudnie, było
mi jak najbardziej na rękę, bowiem rozwiało mi to kilka dosyć poważnych
wątpliwości, i skutkowało tym, że spędziłam z brunetem jeden z
najlepszych wieczorów, które tylko udało mi się przeżyć w życiu. Z
lekkim, skutecznie ukrywanym przeze mnie utęsknieniem, podniosłam na
niego wzrok znad kartek, zakładając niesforne kosmyki włosów za ucho.
Podnosząc się do pozycji siedzącej, delikatnie przyciągnęłam go do
siebie, z uśmiechem na ustach lekko go obejmując.
- Przecież wiesz, że nie musiałeś... - Westchnęłam po cichu, mimo
wszystko wciąż się uśmiechając na samą myśl, że chłopak znów postanowił
się o mnie zatroszczyć.
- Tak, faktycznie - Skwitował moje słowa śmiechem, chwilę później
muskając wargami mój bardziej odkryty policzek. - Wolisz, żeby znowu na
Ciebie siadła, dając Ci jeszcze gorszą karę, niż jeden referat?
- Niekoniecznie... - Zrzuciwszy z siebie delikatnie pościel, okrywającą
do tej pory moje nagie nogi, wstałam z łóżka, gdy tylko zauważyłam, że
koszulka Aleksandra sięga mi do połowy ud, dzięki czemu bez większych
problemów mogłam podejść do miejsca, w które chłopak przeniósł nasze
zrzucone dzień wcześniej ubrania. Widziałam, jak brunet przygląda mi się
do momentu, w którym to stałam już przed nim wpełni ubrana, chcąc
nachylić się nad nim, aby złożyć na jego ustach pocałunek. Sprytne
ciemnookie stworzenie stwierdziło jednakże, że będzie całkiem fajnie,
jak wyląduje za sprawą jednego pociągnięcia na nim.
- Naprawdę muszę iść... - Poprawiając bluzkę, która nieco zsunęła mi się
wtedy z ramienia, podniosłam się, nieco dezorientując tym chłopaka. -
Przebiorę się tylko, nieco ogarnę i wrócę, to razem pójdziemy na zajęcia
- uśmiechając się, narzuciłam na swoje ramiona pałętającą się tam moją
bluzę, po czym wyszłam z jego pokoju, mając nadzieję, że uda mi się
wrócić do niego jak najszybciej.
Na szczęście w moim lokum nie było nikogo, co pozwalało mi uniknąć
niezręcznych pytań, na które za pewne nie chciałabym odpowiedzieć moim
współlokatorom. Aż nazbyt często bywali zbyt upierdliwi, zwłaszcza, gdy
nagle zbierało ich na myszkowanie w moich własnych, prywatnych sprawach.
Zamierzałam zresztą przejść się do właścicieli, i pomrugać tyle razy
oczami, aż dadzą się przekonać, abym mogła zmienić pokój na najlepiej
jednoosobowy. Obecność Tomas'a i Collin'a zbyt dużo razy doprowadziła
mnie już do szału, a przyjemne dni spędzone w ich towarzystwie mogłabym
policzyć na palcach u jednej ręki.
Odsłoniwszy rolety, sięgające aż do parapetów, wpuściłam do środka
pojedyncze strużki światła, korzystnie wpływające na to, co działo się w
środku pomieszczenia. Zdawało się, że jedynie moje łóżko było
uporządkowane, za pewne tylko dlatego, że spędziłam noc gdzieś indziej.
Pozostawiając porządki na nieco inny poranek, weszłam do łazienki z
czystymi ubraniami, w które zamierzałam ekspresowo wręcz się przebrać.
Wcześniej jeszcze myślałam, że uda mi się wejść pod chociażby krótki
prysznic, jednak moje nadzieje zniknęły gdzieś, kiedy zauważyłam, że
zostało mi niewiele czasu, aby przed śniadaniem pójść do Aleksandra. Na
szczęście istniało coś takiego, jak umywalka, szczotka do włosów oraz
szczoteczka do zębów - te trzy rzeczy uratowały wtedy mój wizerunek,
choć stojąc w pokoju chłopaka wciąż odnosiłam wrażenie, że wyglądam
gorzej, niż po wielogodzinnym maratonie. Najwidoczniej nie przeszkadzało
to Aleksandrowi, bowiem ledwo przekroczyłam próg jego lokum, jak nasze
usta znowu tkwiły złączone. Nie ukrywam, że zaczynaliśmy to wszystko
całkiem nieźle - nie było mnie może piętnaście, dwadzieścia minut, kiedy
to już byliśmy stęsknieni za sobą nawzajem, jak wieloletni kochankowie,
którzy nagle spotykają się po długotrwałym związku na odległość. Nie
przeszkadzało mi to jednak, gdyż czułam się wtedy zwyczajnie dobrze, i
jedyne, czego mi wtedy brakowało, to garstka czasu, który moglibyśmy
spędzić razem.
- Tak bardzo Cię kocham, wiesz? - Uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy oderwaliśmy się na chwilę od siebie.
< Aleksander? :33 >
Pomyślałbyś kiedyś, że tak się to wszystko ułoży?
OdpowiedzUsuńJa nie.
Nigdy.
Może po prostu nie dopuszczałam do siebie tej myśli.
Nie sądziłam, że jest do tego zdolny.
Nie sądziłam, że jest na tyle silny.
Myślisz, że chciał Ci odpłacić, za to, że kiedyś też to zrobiłeś?
Nie sądziłam, że da mu radę.
Mord za mord.
Teraz już jesteśmy straceni.
Tobirama?
Proszę Cię, powiedz coś . .
Zapraszam na http://different-konoha.blogspot.com/