- Pani Rose kazała mi ciebie zawołać. - wyjaśniłam spokojnie, po czym odeszłam zostawiając chłopaka samego, a raczej chciałam. Gdyż usłyszałam skomlenie jego psa. Od razu bez jego zgody weszłam do jego pokoju, co wywołało falę oburzenia z jego strony, lecz mnie mało to obchodziło. Podeszłam do psa i jednocześnie go uspokoiłam. Dotknęłam mu nosa, miał go strasznie gorącego.
- Musimy go zabrać do kliniki mojego taty. Ma bardzo wysoką gorączkę. - wyjaśniłam
- A pani Rose ? - spytał
- Olać ją. - warknęłam i chwyciłam go za dłoń prowadząc jednocześnie psa.
Wsiedliśmy do mojego auta i pojechaliśmy do kliniki mojego ojca.
- Witamy panno Swan. W czym mogę panience pomóc? - spytał lokaj
- Ty masz lokaja? - spytał się Will
- Gdzie ojciec? - spytałam, ignorując chłopaka
- Nie ma go. - odparł
- Cholera! - powiedziałam
- Musi panienka sama dokonać badań. Przecież panienka umie to zrobić. Studiowałaś weterynarie. - odparł
Wzięłam psa na ręce i zaniosłam go do pokoju. Za mną jak cień podążał Will. Położyłam go na stół i go łagodnie pogłaskałam. Dałam mu zastrzyk, który miał mu obniżyć temperaturę. I jednocześnie zrobiłam mu badania na stan zapalny, który były pozytywne. Ochrzaniłam go za jego próbę pomocy psu dając mu mocno do zrozumienia, że to on spowodował taki stan. Chłopak był z deczka zły, lecz zrozumiał to i na twarzy pojawił się strach... Robiłam, co mogłam by oczyścić ranę, którą musiałam od nowa odtworzyć by ją wyczyścić i profesjonalnie szyć.
- Około 2 tygodni musi tutaj musi posiedzieć. Zaopiekuję się nim. - zapewniłam go
- Dzięki. - rzekł - Na pewno będzie w dobrych rękach... - chciał coś dodać, gdy Ventus usiadł mi na ramieniu i jeszcze inny Bielik.
- Skąd? - spytał
Zaśmiałam się.. Zbliżyłam się bardzo blisko niego, że nasze ciała się stykały, a usta były blisko siebie. Will był zakłopotany i czyżbym dostrzegła rumieńce?
- Zaufasz mi? - wyszeptałam mu do ucha, że poczułam jak dreszcz przez jego ciało przechodzi...
- Tak - powiedział to tak słodko, że aż miałam ochotę go pocałować...
Złapałam go za dłoń i oprowadziłam go po moim domu.
- To jest mój dom. Tu się urodziłam i wychowywałam wśród dzikich i udomowionych zwierząt. - wyjaśniłam.Opowiedziałam mu o hodowli Bielików. Po kilku godzinach oprowadzanie zjawił się mój ojciec...
- Nie przywitasz się z ojcem? - spytał otwierając ramiona
- Tata! - krzyknęłam radośnie i podbiegłam do niego.
- Jak tam w Akademii?
- Ojcze to Will, Will to mój ojciec Greg.
- Ten z rodziny Schrase ? Znam twojego ojca.
Podali sobie dłonie i ojciec zaprosił go na obiad. Westchnęłam cicho. Choć udawaliśmy przy innych, że wszystko jest ok to tak na prawdę tak nie było. Ciągle te "spotkania" . Zaczął powoli olewać klinikę. I tu mamy dowód. Nawet o moich urodzinach zapomniał.....Zagwizdałam i przyleciała do mnie Ventus...
- Ty jedna nie masz mnie gdzieś? - spytałam wyciągając dłoń, gdyż Ven miała coś w dziobie. Był to mały kwiat... Zaśmiałam się. Wiedziałam, że chciała coś upolować, lecz złapała kwiatka.
- Dzięki - powiedziałam
Poszłam do innych Bielików i przyglądałam się im. Kątem oka dostrzegłam tygrysa. Zawsze fascynowały mnie one. Ven uszczypnęła mnie w ucho dając mi znak bym się nie zbliżała. Jednakże zignorowałam ją.
- Co ci jest maleńki? - spytałam się go.
Łagodnie do niego przemawiałam by się obudził. Spojrzał na mnie znudzonym wzrokiem. Kucnęłam przed nim i się uśmiechnęłam. Od zawsze otaczały mnie zwierzęta, które okazywały mi zainteresowanie, nie co to ojciec, ale i tak był lepszy od matki. Odkąd stara się dostać do jakiejś partii politycznej jest taki... zaniedbuje tą klinikę, którą kocham... Z mych rozmyślań wyrwała mnie dłoń Will'a.... Kucnął koło mnie i posłał mi uśmiech...
- Pora na nas... - szepnął.
- Pan Eras cię zawiezie... - powiedziałam
- A ty? - spytał
- Ja zostanę i zaopiekuję się twoim psem. - wyjaśniłam i wzrokiem go odprowadziłam.
~2 tygodnie później~
Renesans machał szczęśliwie do mnie ogonem ciesząc się z powrotu do Akademii i Will'a.
- Ren!!! - usłyszałam radosny krzyk Will'a
Chciałam odejść, gdy poczułam jak ktoś mnie chwyta za dłoń i przyciąga do siebie oraz tuli.. Byłam zdziwiona reakcją Will'a, że nawet się nie wyrywałam się mu ....
<Will?? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)