sobota, 11 marca 2017

Od Cavan'a C.D Oriane

Rzeczywiście. Dziewczyna wyglądała jakby miała co najmniej mocną migrenę. Przeklnąłem się w duchu za to, że tak późno to dostrzegłem.
- Mi też się podobało - uśmiechnąłem się w odpowiedzi - Bardzo źle się czujesz? - spytałem po chwili. Tym pytaniem, wprawiłem dziewczynę w zakłopotanie. Przez chwilę, między nami zapanowała cisza, jakby Oriane zastanawiała się nad stanem swojego zdrowia.
- Bywało gorzej, jakoś to przeżyję - uśmiechnęła się słabo, wypowiadając te słowa. Wstałem po chwili z jej łóżka.
- Przyniosę ci jakieś tabletki i herbatę, ty odpoczywaj. Najlepiej idź spać - ruszyłem do drzwi. W kuchni, przeznaczonej dla nas, czyli osób zamieszkujących akademię, nie zastałem nikogo. Widocznie większość osób spędzała czas na dworze, rozkoszując się ostatnimi promieniami słońca tego dnia. Sam pewnie też bym tam teraz był, ale Oriane potrzebowała pomocy. Może nie tyle co pomocy, ponieważ jakoś na pewno by jej się udało pójść po upragniony napój, ale poszło by jej to na pewno bardziej ślamazarnie niż mi. Na miejscu, zrobiłem jej malinową herbatę, a później odwiedziłem jeszcze pokój w poszukiwaniu tabletek, co zajęło mi dobrych parę minut, ponieważ od samego przyjazdu do akademika aż do dnia dzisiejszego, nie zażywałem ich jeszcze ani razu, ponieważ zazwyczaj potrzebne leki brałem od pielęgniarki, albo nie były mi do niczego potrzebne. Kiedy już udało mi się znaleźć upragnione rzeczy, najszybciej jak mogłem, co nie było łatwe, ponieważ w ręku trzymałem kubek z gorącą herbatą, który przy każdym kroku, niebezpiecznie się chwiał, przez co wrzątek o mało, parę razy nie wylał się na świeżo, jak mniemam, umytą podłogę.
A kiedy już po parunastu minutach, długiej wędrówki,która zdawała się nie mieć końca, kierując się z kuchni, do mojego pokoju, aż do lokum czarnowłosej, zastałem ją w środku, śpiącą smacznie w towarzystwie ogromnej ilości poduszek i kołdry, przytulającej się do telefonu. Choć do tej ostatniej rzeczy nie byłem do końca pewny, ponieważ dziewczyna skutecznie mi ją zasłaniała. Nie mając żadnych rzeczy do roboty, westchnąłem cicho, a rzeczy położyłem na niewielkim stoliku nocnym. Mój plan nie zakładał tego, że mogę ją spotkać, smacznie śpiącą, dlatego gdybym wiedział nie przyniósłbym jej parującej herbaty.
Trudno, będzie musiała pić zimną, albo po prostu będę musiał pójść jeszcze raz... Po chwili obserwowania Oriane, wyszedłem i skierowałem się w kierunku dworu. Zbliżała się godzina 19, a ja dość wyczerpany, ale i rozbudzony wyszedłem na świeże powietrze. Jakiś czas, którego za nic nie umiałem określić, ponieważ zgubiłem się już chwilę po siedzeniu na zimnym płocie, zastanawiałem się, co jakiś czas tylko zmieniając pozycję, ponieważ żadna nie była dla mojego tyłka wygodna. Po jakimś nieokreślonym czasie, spędzonym na wpatrywaniu się głupio w horyzont i łapaniu ostatnich tego dnia promieniach słońca, znudziło mi się to i po raz kolejny tego dnia, skierowałem się do mojego pokoju. Dopiero tam z ulgą, umyłem się szybko, rzuciłem się na łóżko i odjechałem w kolorowe sny.
~*~
Nic mi się nie śniło. Albo przynajmniej tak mi się wydawało. Z lekkim żalem przywitałem nowy tydzień, czując lekką tęsknotę za upragnionym weekendem, który minął zdecydowanie za szybko. Choć czas spędzony w sobotę i niedzielę, na pewno nie mogłem uznać za stracony, ponieważ zakupy z Oriane zaliczały się zdecydowanie do tych najlepiej spędzonych godzin w tym tygodniu. Nie narzekałem na jazdę konną, ponieważ sprawiała mi ona niemałą przyjemność, ale była to rutyna, którą rzadko przerywałem. W końcu kiedy udało mi się wygrzebać z łóżka o dość sensownej godzinie, ubrałem się jak najszybciej, byle by tylko zdążyć przed śniadaniem do czarnowłosej, aby sprawdzić jak się miewa. Zapukałem dość cicho do drzwi, mając nadzieję jej nie zbudzić, ale na moje szczęście okazało się, że Oriane prawdopodobnie juz od dawna nie śpi. Sączyła zimną herbatą, którą poprzedniego wieczoru ją uraczyłem.
- Smakuje ci taka zimna? - zapytałem ze śmiechem, obserwując jak dziewczyna co jakiś czas krzywi się, ponieważ zimno niekoniecznie wspomagało jej organizm w chorobie - Jak chcesz to jak będę wracał ze śniadania to ci nową przyniosę? - dziewczyna drgnęła i odwróciła się z słabym uśmiechem przyklejonym na twarzy w moją stronę.
- Tak? - jej zainteresowanie nagle wzrosło i zaczęła mnie uważnie słuchać.
- Owszem. Ale najsampierw muszę zjeść śniadanie. Głodny jestem - pogłaskałem się po brzuchu - Ale obiecuję, przyniosę ci herbaty! - zrobiłem wyznaczony gest.
Rozmawialiśmy chwilę jeszcze, ale po jakimś czasie, przeprosiłem ją i ruszyłem w kierunku stołówki, modląc się, że Anabell już tam dotarła i zajęła miejsca, ponieważ przyszedłem chwilę za późno. Na moje szczęście, moja czarnowłosa przyjaciółka już tam czekała i zajęła nam dwuosobowy stolik, co przyjąłem z niemałą ulgą. Zjadłem szybko to, co pierwsze rzuciło mi się w oczy. Czyli niekoniecznie udane trzy kanapki z serem. Zwinąłem jedną herbatę z stołówki i coś jeszcze, żeby dać Oriane. Kiedy udało mi się wyjść z środka, uciekając przy okazji przed karcącym spojrzeniem pewnej kobiety, która jak nic się na mnie uwzięła i patrzyła na mnie co najmniej jakbym był złodziejem najwyższej klasy, w końcu po jakimś czasie, znudziło jej się to zajęcie i po prostu wróciła do dalszego sprzątania.
Kiedy udało mi się dotrzeć do drzwi Oriane, co zajęło mi kolejną dobrą chwilę, zapukałem, ale kiedy pociągnąłem za klamkę, okazały się być zamknięte na klucz i musiałem słuchać jak dziewczyna przemieszcza się dość głośno w kocu, przeklinając co chwila, kiedy to koc zaczepiał się o jakąś rzecz. W końcu po długich zmaganiach, udało jej się otworzyć drzwi. Jej twarz natychmiast się rozpromieniła, jak zobaczyła parującą herbatę w mojej dłoni.
- O matko! Dziękuję! - nie mogła za wszelką cenę pohamować uśmiechu na twarzy i już po chwili kubek znajdował się w jej rękach, a ona sama szła przez pokój, kierując się z powrotem do łóżka. Zaśmiałem się widząc jej reakcji na kubek.
- Bardzo źle się czujesz? - zapytałem po chwili, kiedy już wiedziałem, że nasyciła swój wzrok widokiem herbaty.
- Już nie tak źle - podmuchała chwilę do kubka i po chwili upiła mniejszy łyk - W każdym razie, straznie ci dziękuję!
Siedzieliśmy jeszcze chwilę w ciszy. Ja uśmiechałem się pod nosem, na widok rozradowanej koleżanki. Ona w tym czasie, zażyła jeszcze jedną tabletkę. W końcu, kiedy moj niecierpliwość dała o sobie znać, wstałem z łóżka i zacząłem chodzić po pokoju, nie magąc usiedzieć za wszelką cenę na krześle.

Ori? Łapaj ten szajs...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)