wtorek, 21 marca 2017

Od Valerie C.D Lamberta

Szczęśliwa i z entuzjastycznym nastawieniem szybko popędziłam do mojego pokoju.
Na mój widok Lollipop wykonała trzy, wysokie i sprężyste skoki, machając przy tym energicznie ogonkiem. Bez chwili zastanowienia wzięłam ją pod pachę i wyszłam z nią na jej ostatni, dzisiejszy spacer.
Gdy wróciłam moja współlokatorka już była. Siedziała na fotelu i przeglądała jakąś książkę.
Szybkimi ruchami zgarnęłam potrzebne mi rzeczy i powiedziałam tylko ,,cześć'' do Eve, a potem szybko pomknęłam do łazienki.
W dłoni znowu zabrzęczał mi telefon - od Mirandy. Odebrałam bym, ale po tym wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło, potrzebowałam wreszcie czasu dla siebie. Byłam pewna, że pękłaby z ciekawości jak wygląda chłopak, którego dzisiaj poznałam i miałam z nim pojechać jutro do tej szkoły tanecznej. Zapewne nie dałaby mi z tym spokoju, a do tego ja gdybym się rozkręciła to bym gadała z nią w tej łazience do rana. Pół godziny później stałam pod prysznicem. Nałożyłam szampon na włosy, namydliłam skórę, a potem wszystko to spłukałam. Następnie zaczęłam się wycierać i nakładać krem. Lubiłam delikatny uścisk moich rąk na skórze, poza tym mama podarowała mi na pożegnanie fajne masło do ciała, które pięknie pachniało ananasem.
Nałożyłam odrobinę balsamu na wargi, owinęłam mokre włosy ogrzewanym ręcznikiem i wskoczyłam w mięciutki szlafrok, a następnie umyłam zęby.
Słońce już dawno zaszło. Za oknem było ciemno jak oko wykol, na niebie nie świeciła nawet najmniejsza gwiazda, a i morze także można było z trudem rozpoznać.
Cicho wzdychając, założyłam piżamę i wyszłam z łazienki, po czym wskoczyłam do łóżka. Eve także się położyła i zgasiła światło. Momentalnie ogarnęła mnie głęboka senność. A kiedy już na dobre zaczęłam zasypiać, w mojej głowie odtwarzał się obraz Lamberta...
***
Tej nocy nie śniłam, co w pierwszej linii było związane z tym, że nie zmrużyłam oka. Myśli niemiłosiernie kłębiły się w mojej głowie, z powodu dzisiejszego dnia i krótko przed ósmą następnego ranka miałam już dość. Usiadłam na łóżku i zerknęłam w stronę okna. Myliłam się, czy też przez wąskie szparki w żaluzji zaglądało do środka światło dnia?
Ziewając, wstałam z łóżka i skierowałam się do małego okna. Powoli, kawałek, po kawałku podciągnęłam do góry żaluzje. Przytłumione światło padło najpierw na drewnianą podłogę i na moje stopy. Faza słońca chyba minęła albo się przerwała, bo niebo było zasnute chmurami, a morze prawie tak ciemne jak klify, które padały stromo do wody.
***
-Dobrze wyglądasz - powitał mnie Lambert, kiedy tylko do niego podeszłam. - Dobrze spałaś?
-Na odmianę dzisiaj wcale nie spałam - powiedziałam przytomnie.
-Och. - uniósł prawą brew i spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem. - A czemuż to?
-Hmm... Nieważne - uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
-Yyy... W takim razie... W jaki sposób pojedziemy do tej szkoły?
W prawej dłoni pomachałam kluczami od samochodu.
-Pojedziemy moim samochodem.
-Myślałem, że będziesz chciała tam dojechać komunikacją miejską, czy coś... Gdybym wiedział...
Przerwałam mu gwałtownie.
-Lambert! Przestań, tak będzie szybciej i... wygodniej.
Lambert zamilkł i spokojnym krokiem ruszył za mną.
Roześmiałam się cicho do siebie, kiedy szliśmy obok siebie przez trawnik przed akademią. Lambert jest bardzo intrygującą osobą, mimo, że jest zamknięty w sobie i bardzo małomówny. Przez co musiałam się zmusić do tego, żeby się na niego przez cały czas nie gapić.
Czułam niepewność, albo raczej nerwowość. Nie tylko z powodu jego "zimna", ale po prostu wszystkiego!
Sposób, w jaki trzymał głowę, sprężystość, z jaką się poruszał, ten niemal magiczny błysk w jego oczach... Stop! Valerie, Stop! Znasz go dopiero jeden dzień!
Przyśpieszyłam kroku i podeszłam do ciemnoniebieskiego rozklekotanego Chevroleta Caprice Classic.
-Wiem, może to nie jest Jaguar, ale też da się tym jeździć. - uśmiechnęłam się.
-Nie, nie, podoba mi się, a po za tym to nie ma znaczenia - odwzajemnił niepewnie uśmiech.
Wsiedliśmy i zapieliśmy pasy. Włączyłam silnik i energicznie wyjechałam z żwirowego podjazdu akademii.
-A więc... Od jak dawna tańczysz? - spróbowałam nawiązać kontakt.
-Od najmłodszych lat balet - powiedział tylko.
-Wow! Wiesz to nawet do ciebie pasuje! Ale super i co? Tańczyłeś już w jakimś spektaklu baletowym? -wybuchłam, zbyt zaskoczona, aby kontrolować to, co mówię.
Chłopak spojrzał na mnie lekko zmieszany.
-Przepraszam za moją zbyt głośną uwagę. Po prostu zawsze fascynował mnie balet. Gdy byłam młodsza to lubiłam chodzić na spektakle baletowe - powiedziałam to tym razem o wiele spokojniej.
-Nie, nic się nie stało - odparł uprzejmie. - Nie wiedziałem, że kogoś to tak zaintryguje.
Wrzuciłam pierwszy bieg, przepuściłam nadjeżdżające z przeciwnej strony samochody i ruszyłam dalej.
-Skąd pochodzisz Lambercie?
Nie liczyłam już na tę informację i dlatego odparłam tylko:
-No tak, właściwie to nie takie ważne.
Lambert obdarzył mnie spojrzeniem, które w sekundę przyprawiło mnie o zastój krwi między uszami.


(Lambet? Brak weny i do tego przepraszam, że tak długo nie odpisywałam ;/)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)